Dr inż. arch. Karolina Zielińska-Dąbkowska z Politechniki Gdańskiej uważa, że przy rozbudowie miast powinno się wprowadzić przepisy gwarantujące m.in. dostęp do światła dziennego.
– Ludzki organizm jest ewolucyjnie dostosowany do jasnego dnia i ciemnej nocy – podkreśliła w rozmowie z PAP Nauka w Polsce badaczka i architektka światła z Politechniki Gdańskiej.
Inne światło o poranku, inne wieczorem
Naturalne światło ulega w ciągu dnia nieustannym zmianom – zarówno jeśli chodzi o natężenie, kąt padania, jak i o barwę jego widm, tłumaczy ekspertka. Zmiany zachodzące w świetle widzialnym są ściśle powiązane z naszym rytmem dobowym i stymulują wiele procesów biochemicznych.
Rano jest bardzo dużo tzw. światła niebieskiego, które wpływa na produkcję przez nasz organizm kortyzolu – hormonu pobudzającego nas do aktywności. Z kolei wieczorem w spektrum światła widzialnego jest niewiele światła niebieskiego, a przeważa światło czerwone, co uruchamia produkcję melatoniny – hormonu umożliwiającego zaśnięcie.
Wraz z nastaniem ery elektryczności zmienił się jednak nasz tryb życia: zastosowanie sztucznego światła umożliwiło wydłużenie do późnej nocy godzin naszego funkcjonowania, oddalając ludzi od naturalnego cyklu dzień/noc. – Współczesne sztuczne oświetlenie stwarza jednak dodatkowe, poważne problemy – mówi Zielińska-Dąbkowska.
Lampy LED oszukują nasze organizmy
Chodzi tutaj o lampy LED, wprowadzone jako energooszczędna alternatywa dla tradycyjnych żarówek wolframowych. Dzisiaj stanowią one zdecydowaną większość sztucznego oświetlenia dostępnego w sklepach. Jak tłumaczy ekspertka, są to niebieskie diody przykryte warstwą fosforu. – Choć wydaje nam się, że widzimy białe światło – to kiedy używamy ich wieczorem, do mózgu trafia informacja, że światło jest niebieskie, nastał dzień i trzeba być aktywnym – dodaje.
Tymczasem tradycyjne źródła światła są dla naszego zegara biologicznego neutralne, ponieważ wydzielane przez nie widmo odpowiada światłu zachodzącego słońca.
– Używając LED-ów wieczorem lub w nocy nie zdajemy sobie sprawy z tego, że tego typu sztuczne światło pobudza nas, utrudnia zaśnięcie i zaburza rytm okołodobowy – który wpływa nie tylko na sen i cykle przebudzenia, ale także na wzorce jedzenia, metabolizm, reprodukcję, ciśnienie krwi i tętno, produkcję hormonów, temperaturę ciała, nastrój, a nawet nasz układ odpornościowy – tłumaczy dr Zielińska-Dąbkowska.
Coraz gęstsza zabudowa
Dostęp do światła naturalnego ograniczany jest też przez coraz wyższe i gęściej sytuowane budynki w miastach. Mniejszy dostęp do światła naturalnego nie jest zresztą problemem jedynie ludzi. Drzewa, które nie otrzymują go wystarczająco dużo, nie mogą szybko rosnąć. Jeśli nie rosną drzewa, nie ma wystarczającej fotosyntezy. Jeśli nie ma procesu fotosyntezy, powietrze w miastach nie jest oczyszczane – to jest jeden wielki, skomplikowany łańcuch powiązań – opowiada ekspertka.
W ramach walki z problemem zaciemnienia miast, dr Zielińska-Dąbkowska postuluje, żeby w planach zabudowy przestrzeni miejskich uwzględniać gwarancję dostępu do światła dziennego tak, żeby na jedną osobę mieszkającą w danym miejscu musiała przypadać określona liczba metrów kwadratowych terenów zielonych np. parku. – Dzięki temu – pomimo zwiększającego się zagęszczenia zabudowy – moglibyśmy ocalić cenne przestrzenie publiczne pomiędzy budynkami – tłumaczy.
Źródło: naukawpolsce.pap.pl
Komentarze (0)