Miejscy urzędnicy przekonują jednak, że lep swoją rolę spełnił, bo drzewa są w lepszej kondycji niż jeszcze dwa, trzy lata temu o tej porze. Wtedy straciły liście już w lipcu.
Pierwsze motyle szrotówka wylatują na przełomie kwietnia i maja. Na młodych liściach kasztanowców samice składają jaja, z których wylęgają się gąsienice. One właśnie niszczą liście, które szybko brązowieją i opadają. W tym roku miasto przeprowadziło zmasowaną akcję ratowania kasztanowców. Opaski z lepami założono na ponad 400 drzewach rosnących głównie w centrum miasta, w parkach: Kościuszki, Leśniczówce i Starym Ogrodzie, wokół kościoła garnizonowego oraz na ulicach: Beliny-Prażmowskiego, Lubelskiej, Malczewskiego, Piłsudskiego i Waryńskiego. Miasto wydało na lepy 26 tys. zł z Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska. Kolejne pieniądze przeznaczono na zakup opasek na kasztanowce rosnące na terenach prywatnych. Właściciele posesji nie musieli płacić za założenie lepów, a jedynie zobowiązać się, że jesienią będą zgrabiać i niszczyć opadłe liście.
Jednak jak przekonują urzędnicy, samo założenie lepów drzew nie uratuje. Skuteczność opasek oceniana jest na 20 proc. Najlepszą metodą walki ze szrotówkiem jest grabienie i niszczenie zaatakowanych przez szkodnika liści, w których zimują poczwarki (w kilogramie suchych liści może ich być ok. 4 tys.).
źródło: Gazeta Wyborcza Radom
Komentarze (0)