W swoim liście do Nordyckiej Rady Ministrów założonej przez rządy Danii, Finlandii, Islandii, Norwegii i Szwecji uczeni zwracają na poważne ryzyko zasadniczej zmiany cyrkulacji oceanicznej na Atlantyku. Nowe badania, na które powołują się naukowcy, wskazują że tego rodzaju zagrożenie było dotychczas niedoszacowane. A tymczasem tak poważna zmiana prądów oceanicznych miałaby, jak zauwazają uczeni: “niszczycielskie i nieodwracalne skutki, zwłaszcza dla krajów nordyckich, ale także dla innych części świata”.
List skierowano do rady, złożonej z rządów państw Północnej Europy dlatego, że kraje z dużym prawdopodobieństwem mogą zaliczać się do grupy najbardziej dotkniętych gwałtowną zmianą na Atlantyku.
Naukowcy zyskują pewność
Dodajmy, że klimatolodzy od kilku lat mówią o tym, że globalne ocieplenie klimatu, w drastyczny sposób, może wpłynąć na to jak działają prądy oceaniczne na północnym Atlantyku. Jednak obecnie, po raz pierwszy, wystosowali tego rodzaju ostrzeżenie bezpośrednio do rządów.
Badacze stwierdzają, że istnieje coraz więcej dowodów na to, że region Arktyki jest “strefą zero” dla punktów krytycznych systemu klimatycznego Ziemi. A przekroczenie tych punktów oznacza zmiany na wielką skalę, często nieodwracalne i mogące uruchomić kaskadę efektów. Tak poważnych jak utrata lądolodu Grenlandii czy też całkowite rozmarzanie lodu morskiego w Arktyce.
Potężne załamanie warunków klimatycznych
Punkt krytyczny, o którym piszą klimatolodzy dotyczy prądów morskich na północy Atlantyku. Precyzyjnie rzecz ujmując, chodzi tu o AMOC (ang. Atlantic Meridional Overturning Circulation – atlantycka południkowa cyrkulacja wymienna), czyli układ prądów przenoszących ciepłą wodę z okolic równika na północ i odwrotnie.
Warto wyjaśnić, że tego typu prądy wpływają na “warunki życia wszystkich ludzi w regionie Arktyki”. Kolejne badania wykazują, że rośnie zagrożenie przekroczeniem punktu krytycznego, co oznacza, że prąd ten słabnie i jeszcze w tym stuleciu może dojść do jego załamania.
W efekcie, drastycznie spowolnienie lub nawet zatrzymanie tej cyrkulacji wpłynęłoby zarówno na życie w oceanie, ale też mocno zmieniło klimat dużej części Europy.
Drastyczne ochłodzenie Europy
Globalny mechanizm polega na tym, że prądy w Atlantyku – przenosząc ciepło z tropików – działają jak gigantyczny grzejnik dla zachodniej Europy i Skandynawii, która obecnie jest o wiele cieplejsza niż wynikałoby to z samej szerokości geograficznej.
Jeśli więc ów “grzejnik” przestanie działać, to najbliższa mu część naszego kontynentu gwałtownie się ochłodzi. I to pomimo tego, że reszta planety będzie się rozgrzewać.
Niedoszacowanie problemu
Wszystko zależy od stosunków termicznych. Do przekroczenia punktu krytycznego może dojść nawet przy ociepleniu o 1,5-2 stopnie Celsjusza, a im wyższa temperatura, tym rośnie ryzyko. Na obecnym etapie, działania państw świata doprowadziłyby do rozgrzania Ziemi o około 3 stopnie. Autorzy listu podkreślają, że we wcześniejszych badaniach ryzyko załamania się prądów na Atlantyku było niedoszacowane i już w czekających nas dekadach będzie to znaczne ryzyko.
Wysokie prawdopodobieństwo przekroczenia
Istnieje też wysokie prawdopodobieństwo, że do przekroczenia punktu krytycznego dojdzie jeszcze w obecnym stuleciu.
Naukowcy piszą, że: “Nawet przy umiarkowanym prawdopodobieństwie wystąpienia punktu krytycznego, biorąc pod uwagę, że efekty byłyby katastrofalne i miałyby wpływ na cały świat przez następne stulecia, uważamy, że należy zrobić więcej, aby zminimalizować to ryzyko. Musimy też znacznie lepiej zbadać to zagrożenie tak, by zwiększyć wiedzę na temat jego konsekwencji.”
Zmiany przekraczające adaptację człowieka
To ważne, szczególnie że do przewidywanych skutków tego rodzaju zmian zaliczono wzrost poziomu mórz (szczególnie w Ameryce Północnej), “wstrząs” dla ekosystemów morskich i populacji ryb, zmianę wzorców opadów w tropikach, spadek pochłaniania CO2 przez ocean. Tę ponurą wyliczankę uczeni podsumowują stwierdzeniem, że adaptacja do tego rodzaju zmian nie byłaby możliwa.
Inne przewidywane skutki to wzrost poziomu morza (szczególnie w Ameryce Północnej), “wstrząs” dla ekosystemów morskich i populacji ryb, zmiana wzorców opadów w tropikach oraz spadek pochłaniania CO2 przez ocean. “Adaptacja nie byłaby możliwa” – piszą badacze.
Temperatura i zasolenie
Uczeni wyjaśniają też, że wyżej opisane prądy morskie napędzane są m.in. różnicami w temperaturze, zasoleniu i gęstości wody. Działa to w ten sposób, że w strefie okołorównikowej woda jest ogrzewana i kieruje się na północ.
Jej temperatura spada, a większa zawartość soli – i gęstość – sprawia, że opada ona na niższe partie oceanu – i kieruje się na południe. Tam wody znowu zostają podgrzane. W efekcie cały cykl trwa i napędza się. Kluczowe dla jego działania są różnice w temperaturze i zasoleniu wody.
Szkodliwa emisja CO2
Emitując gazy cieplarniane, pochodzące głównie z procesu spalania ropy, węgla i gazu, ludzkość podwyższa średnią temperaturę. Sprawia to, że do Atlantyku trafia więcej słodkiej wody m.in. z topniejącego lądolodu Grenlandii czy też z bardziej intensywnych opadów.
Zaburza cykl napędzany różnicą w zasoleniu wody. W tej chwili – co pokazują obserwacje – AMOC zwalnia i staje się “rozchwiany”. Ale kiedy “dolewanie” słodkiej wody przekroczy punkt krytyczny, to system przestanie być w stanie się napędzać i “wyłączy się”.
Odniesienia do Polski
O złożoności problemu związanego z zachowaniem się atmosfery w zmieniających sie warunkach klimatycznych, świadczyć może choćby niedawna powódź na południu Polski, którą w ocenie klimatologów wywołał niż genueński o zmienionych właściwościach.
Uczeni wyjaśniają, że do normalnego niżu, który formuje się w Zatoce Genueńskiej na Morzu Śródziemnym, w tym roku dostało się wyjątkowo dużo pary wodnej. Stało się tak dlatego, że Morze Śródziemne było bardzo ciepłe. Następnie, te olbrzymie masy pary wodnej zostały skondensowane i wraz z przemieszczaniem się niżu opadły pod postacią deszczy.
W poprzednich latach natomiast, z reguły niże genueńskie przesuwały się lub zmieniały znacznie wolniej. Wówczas woda, którą przyniosły, trafiała na ograniczone obszary. Ostatecznie można więc stwierdzić, że to jak się zachowa niż genueński oraz ile przyniesie wody i gdzie, uzależnione jest w dużej mierze od warunków panujących w basenie Morza Śródziemnego, a także od tempa wędrówki tego niżu.
Jeśli więc, już obecnie, tak dramatyczną w skutkach powódź, wywołały zachodzące na naszych oczach zmiany klimatu, to trudno na obecnym etapie przewidzieć, co dokładnie stanie się w naszym kraju.
Jedno jest jednak pewne, zmiany te nie będą miały łagodnego przebiegu, co z wysokim prawdopodobieństwem wiązać się będzie zagrożeniem dla życia i mienia wielu z nas.
Komentarze (0)