Niepokojący w swojej wymowie raport o stanie środowiska w Nowym Sączu przedstawiony przez Ewę Gondek z Inspektoratu Ochrony Środowiska, zdominował wczorajsze obrady sądeckiego parlamentu. Powodów do dumy nie mamy, chociaż mamy ambicje, by być centrum regionu turystycznego. Powietrze nad miastem jest zapylone, a wody w rzekach – pełne ścieków.
Dwója dla atmosfery.
Inspektor Gondek tłumaczyła, że na stan powietrza nad Nowym Sączem zakwalifikowanego do najgorszej kategorii „c”, składa się kilka czynników. Między innymi ukształtowanie terenu, które niestety nie sprzyja sprawnej wymianie mas powietrza, szczególnie w warunkach inwersji temperatur oraz kiepski stan edukacji ekologicznej sądeczan. W minionym sezonie grzewczym normy zapylenia przekroczone były nawet dziesięciokrotnie. Wartość średnioroczna pyłu w metrze sześciennym powietrza wyniosła 54 mikrogramy. To 135 proc. dopuszczonego w Polsce poziomu. Taka „dwója” dla atmosfery oznacza, że trzeba koniecznie o nią zadbać dla własnego dobra.
Kąpiemy się w ściekach
Kiepsko jest także z jakością wód w Dunajcu i Popradzie. Obecność w nich bakterii coli typu fekalnego świadczy o tym, że do rzek i potoków trafiają ścieki z gospodarstw domowych.
– Zarówno stan powietrza jak i wód nie jest już efektem obecności w naszym regionie zakładów przemysłowych, które określane były mianem „trucicieli” środowiska. Te zakłady muszą dziś spełniać bardzo rygorystyczne wymagania związane z emisją zanieczyszczeń. Teraz „trucicielami” są gospodarstwa domowe – tłumaczy Ewa Gondek.
Chodzi o… ogrzewanie śmieciami – bo niestety taki sposób na tanie ogrzewanie praktykowany jest w wielu domach oraz o pozbywanie się zawartości szamb do rzek.
– Mamy szczęście w nieszczęściu, że przepływ wód w naszym regionie jest dosyć dynamiczny, ale są miejsca gdzie w korytach płyną niemal wyłącznie ścieki – mówi Ewa Gondek. Jako przykład wymienia Białą Tarnowską w okolicach Bobowej. Dunajec i Poprad w sezonie letnim (gdy stan wód jest niewysoki) tylko w niewielkim stopniu ustępują Białej, w niechlubnej cenzurce ekologów.
Odroczone kary
Problem jest także z potokiem Żeglarka. Od 2002 roku Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nakłada na miasto kary za brak interwencji w sprawie tego potoku. Jego koryto „zasilane” jest kanalizacją z okolicznych dzielnic. Ponadto w wodzie wykryto związki ołowiu. Naliczone przez WIOŚ kary liczone są już w setkach tysięcy złotych. Ich opłacenie nie jest jednak dotąd egzekwowane – inspektorzy mają bowiem nadzieję, że gospodarze Nowego Sącza postarają się o zmianę stanu rzeczy i obiecują anulowanie naliczonych grzywien, w zamian za skuteczną interwencję. To właśnie obiecał wczoraj wiceprezydent Jerzy Gwiżdż.
Będzie śmieciowa podwyżka
Radny Jan Opiło zaniepokoił się inną sprawą dotyczącą stanu środowiska – choć nie wynikającą bezpośrednio z raportu.
– Od pierwszego stycznia przyszłego roku rośnie tak zwana „opłata marszałkowska” za składowanie odpadów na gminnych wysypiskach i to rośnie pokaźnie – z piętnastu do siedemdziesięciu pięciu złotych. To zapewne oznacza podwyżkę za odbiór każdego jednego kubełka śmieci z gospodarstw domowych. Dziś cena wynosi siedem złotych. Ile będzie wynosiła po podwyżce i czy nie powinniśmy w związku z tym obawiać się, że wzrośnie ilość dzikich wysypisk? – pytał Jan Opiło.
Wiceprezydent Jerzy Gwiżdż stwierdził, że na prognozę nowej ceny za odbiór odpadów z gospodarstw jest jeszcze zbyt wcześnie, zapewnił jednak, że ściganie sprawców zaśmiecania miasta prowadzone będzie jak dotąd – bezwzględnie.
Ciekawostkę dotyczącą chmury nietypowych – rdzawych pyłów, która wiosną na kilka dni „zawisła” nad Kotliną Sądecką ujawniła inspektor Gondek zapytana przez radną Elżbietę Cabałową. Okazało się, że powtórzyło się niezwykłe zjawisko, które kilka lat temu zaobserwowano już nad Sądecczyzną – wiatr przywiał w Beskid drobinki porwane z Sahary.
Komentarze (0)