Na pojemnikach znajdujących się przy posesjach w Zawierciu, w których mieszka choć jedna osoba u której stwierdzono COVID-19, pojawiły się biało-czerwone naklejki. Oznacza to, że firma odbierająca odpady posiadała wiedzę o stanie zdrowia mieszkańców.
Jak informuje „Gazeta Myszkowska”, na początku ani prezes ZGK Zawiercie Krzysztof Tomczak, ani jej dyrektor operacyjny Krzysztof Cyberski nie odpowiedzieli na pytania dziennikarzy skąd firma takie informacje posiada.
W końcu na stronie internetowej przedsiębiorstwa ukazał się komunikat, w którym czytamy, m.in. że „Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych, w komunikacie z 12 marca br., odsyła osoby, instytucje zainteresowane szczegółowymi wytycznymi do Głównego Inspektora Sanitarnego. Równocześnie stoi na stanowisku, iż przepisy o ochronie danych osobowych nie mogą być stawiane jako przeszkoda w realizacji działań w związku z walką z koronawirusem”.
O tym, kto może gromadzić oraz komu i pod jakimi warunkami udostępniać dane osobowe stanowią m.in. przepisy ustawy „COVID-owej” i akty wykonawcze do niej. Kilka dni temu Ministerstwo Klimatu opublikowało opinię, która miała ułatwić pozyskanie danych przez spółki komunalne bez konieczności łamania przepisów o ochronie danych. Prawnicy mają jednak wobec nich wiele wątpliwości.
Biorąc pod uwagę same przepisy, gminy nie mogą udostępniać danych podmiotom takim jak przedsiębiorstwa komunalne. Nie może tego robić również sanepid (może on przekazać miejscowemu jedynie ośrodkowi pomocy społecznej).
Tymczasem, jak informuje „Gazeta Myszkowska”, sanepid w Zawierciu przyznał, że udziela informacji urzędowi gminy oraz staroście. Przyznało to także ZGK Zawiercie, które w swoim komunikacie pisze: „Podkreślić należy, że informacje o miejscach izolacji, a więc miejscach podstawienia oznakowanych pojemników, spółka otrzymała od Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego (Sanepid), za pośrednictwem Urzędu Miejskiego w Zawierciu”.
Niewykluczone, że sprawą zajmie się prokuratura.
Komentarze (0)