Urzędnicy bronią się podając liczby: w 2006 r. wydział ochrony środowiska poznańskiego magistratu zgodził się na wycinkę 11 tys. 346 drzew, a kazał posadzić 7 tys. 764. Ale już w ubiegłym roku wycięto 11 tys. 240 drzew i posadzono ponad 14 tys. Tomasz Kadzewicz z WOŚ przyznaje jednak, że pracownicy wydziału nie są w stanie sprawdzić każdej posadzonej rośliny. Tomasz Lisiecki, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej narzeka na przepisy i brak pieniędzy.
Sprawą po tekstach „GW” chce zająć się radny Krzysztof Mączkowski. – Pieniądze? To wybieg. Nie pamiętam, żeby na naszej komisji urzędnicy zgłaszali nam taki problem. W interpelacji zapytam więc, ile brakuje pieniędzy i konkretnie na co – mówi radny, członek komisji ochrony środowiska i rewitalizacji rady miasta. „Jakie są powody znikania drzew z centrum miasta? Dlaczego nie sadzi się w ich miejsce nowych drzew? Jak wygląda pielęgnacja starych drzew? Jak kontroluje się firmy, które zajmują się ochroną miejskiego drzewostanu?” – takie pytania złoży na najbliższej sesji rady Mączkowski. Ma już swoją teorię. – Urzędnicy tłumaczą, że nie mają dość pieniędzy na pielęgnację i nowe nasadzenia. Że przepisy utrudniają im życie. Ale moim zdaniem to nie są główne problemy. Poznań nie ma odpowiedniej polityki, która chroniłaby drzewa.
źródło: Gazeta Wyborcza Poznań
Komentarze (0)