– Car-sharing jest nie tyle konkurencją dla komunikacji miejskiej, taksówek czy innych form miejskiego lub podmiejskiego transportu, ile raczej bardzo dobrym ich uzupełnieniem – mówi Paweł Błaszczak, prezes zarządu 4Mobility.
– Są sytuacje, w których mieszkańcy dużych miast potrzebują innego środka komunikacji, nie mając samochodu albo nie poruszając się nim na co dzień z różnych powodów, na przykład dlatego, że trudno znaleźć miejsce do parkowania. W zasadzie car-sharing jest największą konkurencją dla posiadania własnego samochodu – dodaje Błaszczak.
Mechanizm usługi jest podobny do działania wypożyczalni rowerów miejskich, z tym że odnosi się do samochodów. W wyznaczonych obszarach, zazwyczaj na parkingach galerii handlowych, przy dużych węzłach komunikacyjnych lub w wybranych centrach biznesowych, zaparkowane są auta, które można wypożyczyć za pomocą smartfona. Kierowca sam decyduje, czy rezerwuje auto na określoną liczbę minut, godzin czy np. na całą dobę.
Oprócz systemu opartego na sieci stacji istnieją też rozwiązania polegające na podjęciu auta przez użytkownika w miejscu, w którym zaparkował go poprzedni klient. Aplikacja podpowiada, gdzie najbliżej znajduje się samochód danego operatora car-sharingu.
– W Polsce ten rynek dopiero powstaje. Mamy kilku operatorów. Już po kilku miesiącach możemy powiedzieć, że kilkadziesiąt tysięcy osób korzysta z tego typu usług, a ich liczba rośnie z każdym dniem. Widzimy, że użytkownicy chętnie rejestrują się w systemie – podkreśla Błaszczak.
– Car-sharing na świecie dynamicznie się rozwija. W ostatnich kilku latach te wzrosty sięgają kilkudziesięciu procent rok do roku. Dziś w Europie jest 2–2,5 miliona użytkowników tych usług, a w samych Niemczech działa około 200 operatorów – dodaje ekspert.
Z raportu „Future of Car sharing Market to 2025” firmy Frost & Sullivan wynika, że do 2025 roku na świecie rynek ten wzrośnie z 7 mln użytkowników i 112 tys. aut do 36 mln użytkowników i 427 tys. samochodów. To daje roczne wzrosty na poziomie odpowiednio 16,4 oraz 14,3 proc.
Z prognoz 4Mobility wynika, że do 2020 roku w samej tylko Europie liczba użytkowników car-sharingu wzrośnie siedmiokrotnie do 15 mln osób. Liczba pojazdów dostępnych w ramach tej usługi na Starym Kontynencie ma się zwiększyć z 31 tys. do 240 tys.
Warszawa i ekologiczny car-sharing. Do dyspozycji mieszkańców oddano 300 hybryd
Istotnym impulsem rozwoju branży jest współpraca z samorządami. Użytkowników mogłyby zachęcić takie udogodnienia, jak możliwość darmowego parkowania w strefach płatnych czy korzystania przez samochody car-sharingowe z buspasów.
– Na tym etapie rozwoju usługi w Polsce rola samorządów jest bardzo ograniczona – stwierdza prezes 4Mobility. – Samorządy przyglądają się tej usłudze, są zainteresowane i przekonane, że trzeba to robić, natomiast nie wspierają jej jeszcze w odpowiedni sposób, nie są do tego przygotowane. Na razie nie ma gotowych regulacji wspierających rozwój tych usług, które z punktu widzenia samorządów ograniczają zagęszczenie ruchu w miastach. Są to same plusy dla mieszkańców, nie mówiąc o aspektach ekologicznych.
W Warszawie trwa przetarg na usługę car-sharingową dla miasta, ale działa już trzech prywatnych operatorów. Jeden z nich rozpoczął działalność od Krakowa, w Poznaniu partnera do świadczenia tej usługi władze miasta powinny wyłonić na jesieni.
– Miasta mogą robić bardzo dużo, aby propagować car-sharing wśród mieszkańców i wspierać jego rozwój. Stopniowe ograniczanie wjazdu samochodów prywatnych, zwłaszcza starszych, do centrów miast czy podnoszenie opłat za parkowanie w tych rejonach będzie prowadziło do wzrostu popularności współdzielonych aut – tłumaczy Paweł Błaszczak.
– Tak naprawdę chodzi jednak o współpracę z operatorami car-sharingowymi tak, jak to wygląda na świecie. Nie o dotowanie czy wspieranie, tak jak wypożyczalni rowerów, ale o przyjazne warunki, zachęcanie do tego, aby usług było coraz więcej, bo końcowy użytkownik będzie miał z tego same korzyści – zaznacza ekspert.
Komentarze (0)