Wykorzystując okazje zmiany przepisów UE, w 2011 r. podjęto prace „naprawcze” i 11 września 2015 r. została uchwalona nowa Ustawa o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym (ZSEE), która miała być „lekiem na całe zło”.
Przepisy, które miały zrewolucjonizować i uzdrowić funkcjonowanie polskiego systemu ZSEE po kilku miesiącach od wejścia w życie prowadziły branżę, której trzon tworzyło w 2016 r. 13,5 tys. polskich przedsiębiorców do pytania „co dalej?”.
Rozszerzona odpowiedzialność
Okazało się m.in., że rozszerzona odpowiedzialność wprowadzającego – kluczowa zasada funkcjonowania systemu ZSEE – w rzeczywistości funkcjonuje niestety wyłącznie jako zapis w ustawie. Cóż z tego, że zorganizowanie i sfinansowanie systemu to obowiązek wprowadzających nowy sprzęt do obrotu gdy w rzeczywistości w Polsce dalej system finansuje umowny „Kowalski”, kupując nowy sprzęt i płacąc tzw. KGO (koszt gospodarowania odpadami – red.)?
Temat elektroodpadów – zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego – będzie szeroko omawiany podczas konferencji „Recykling zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego”. Wydarzenie odbędzie się w dniach 12-13 kwietnia w Warszawie.
ZOBACZ WIĘCEJ SZCZEGÓŁÓW
Trudno też powiedzieć, porównując realne koszty przetworzenia ZSEE i koszty „zakupu obowiązku”, że w systemie ZSEE funkcjonuje wolnorynkowy mechanizm samoregulacji. Co gorsza istnieje coraz większe ryzyko braku realizacji obowiązku bieżącej zbiórki i przetworzenia elektroodpadów, nie mówiąc już o konieczności osiągnięcia ich 65-procentowego poziomu recyklingu w 2021 r.
Elektroodpady w circular economy
Branża wprowadzających twierdzi, że na bieżąco wywiązuje się z powierzonych zadań i inwestuje w działania mające zwiększyć odzysk surowców z elektroodpadów. Gdzieś pomiędzy tymi dwiema stronami są też konsumenci, a teraz od niedawna także Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii (wcześniej Ministerstwo Rozwoju), które koordynuje działania mające na celu stworzenie modelu gospodarki w obiegu zamkniętym (GOZ).
Aby gospodarka w obiegu zamkniętym zafunkcjonowała w systemie ZSEE potrzeba zmian, ale i dialogu pomiędzy wszystkimi uczestnikami systemu. Wówczas GOZ może stać się dla podmiotów zajmujących się ZSEE szansą na rozwój, przynosząc wyraźne korzyści ekonomiczne i środowiskowe dla całej gospodarki.
ZSEE – potrzebny regulator?
Bogatsi o kilkunastoletnie doświadczenie związane z działalnością systemu ZSEE, możemy w sposób kategoryczny stwierdzić, iż znowelizowane w 2015 r. przepisy obowiązujące od 2016 r. nie doprowadziły do powstania odpowiednich mechanizmów dla uzdrowienia branży ZSEE. Najpierw system trzeba uregulować.
O usprawnienie systemu stara się Klaster Gospodarki Odpadowej i Recyklingu. Jeden z pomysłów to np. wprowadzenie cen minimalnych oraz utworzenie i powołania regulatora cen, który funkcjonuje w innych sektorach, np. energetycznym czy wodno-kanalizacyjnym.
Regulator rynku miałby służyć ustalaniu, kontroli i zatwierdzaniu minimalnych cen (usług) za zbiórkę i przetworzenie oraz potwierdzić zasadę „zanieczyszczający płaci”. Ustalenie i wprowadzenie minimalnych cen (usług) w grupach sprzętowych pozwoli na promowanie recyklingu prowadzonego przez zakłady przetwarzania ZSEE. Wpłynie to również na zahamowanie lawinowego spadku cen za przetworzenie oraz dowolnego ich kształtowania.
Stworzenie zdrowej konkurencyjności między organizacjami, zbierającymi i zakładami przetwarzania oraz właściwa kontrola wszystkich uczestników systemu (nie tylko zakładów przetwarzania) pobudzi inwestycje i popraw poziom innowacyjności oraz umożliwi szybsze dostosowania do europejskich wymagań i realizacji założeń GOZ.
Komentarze (0)