Sławomir Stelmach z Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla podczas kongresu Envicon Environment 2019 stwierdził, że w gospodarce obiegu zamkniętego, wbrew powszechnej opinii, jest miejsce dla termicznego przekształcania odpadów.
– Miejsce jest jak najbardziej i nie da się zorganizować systemu gospodarki odpadami bez ich termicznego przekształcania, mimo że w hierarchii postępowania znajdują się one praktycznie na samym końcu – podkreślił Sławomir Stelmach.
Z tym zdaniem zgadza się Jarosław Roliński z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który podczas Envicon Environment 2019 stwierdził, że “gospodarowania odpadami nie można utożsamiać z gospodarką o obiegu zamkniętym”. Zawsze pozostaną odpady, które nadają się tylko do termicznego przekształcenia, spalanie odpadów jest zatem “komplementarne do systemu gospodarki o obiegu zamkniętym”.
Potrzebujemy dwa razy więcej spalarni?
W Polsce obecnie działa osiem spalarni, które przetwarzają razem ok. 1 mln ton odpadów rocznie. Dla porównania w Niemczech, gdzie mieszka dwukrotnie więcej ludzi niż w Polsce, instalacji termicznego przekształcania odpadów komunalnych jest ok. siedemdziesiąt. W całej Europie spalarni odpadów jest 460.
Przy zniesionej regionalizacji gospodarki odpadami, w kraju jest jeszcze miejsce na kolejnych 8-10 instalacji termicznego przetwarzania odpadów, ocenia Szymon Cegielski z Suez Polska. W grę wchodzi także modernizacja lokalnych ciepłowni, w efekcie czego w Polsce moglibyśmy mieć nawet 200 instalacji spalających odpady.
Ostatnia nowelizacja ustawy o odpadach dała “zielone światło” termicznemu przekształcaniu maksymalnie 30 proc. masy wszystkich wytwarzanych odpadów. Obecnie spalarnie przetwarzają nieco ponad 1 mln ton odpadów. Biorąc pod uwagę, że rocznie wytwarzamy ok. 14 mln ton (oficjalne dane mówią o 12 mln, ale ok. 2-4 mln mogą być nielegalnie magazynowane i spalane), potencjał do inwestycji jest duży.
Co więcej, brak odpowiedniej liczby instalacji termicznego przetwarzania odpadów “rodzi ciężkie zagrożenia dla środowiska”, ocenia Jarosław Roliński z NFOŚiGW. Ich “paliwem” są bowiem odpady, których nie da się już w żaden sposób przetworzyć. Dlatego Fundusz oferuje wsparcie dla takich inwestycji w postaci pożyczek (do 50 proc. kosztów, nie więcej niż 20 mln zł) i dotacji (do 30 proc. kosztów).
Protesty i sprzeciwy
Mimo niewątpliwych zalet dla gmin, takich jak niższe ceny energii i możliwość zagospodarowania odpadów, inwestycje w spalarnie odpadów wiążą się jednak z protestami mieszkańców i sceptycyzmem opinii publicznej. Świadczyć o tym może choćby przykład Wągrowca, gdzie planowana budowa została wstrzymana przez burmistrza ze względu na “uwagi i poruszane wątpliwości”.
Pojawia się zatem pytanie, czy na pewno potrzebujemy w Polsce tylu inwestycji w spalarnie i jaki będzie ich ewentualny wpływ na środowisko.
– Należy wziąć pod uwagę nasze zobowiązania dotyczące ograniczenia emisji CO2, a spalanie odpadów emituje go więcej niż przy korzystaniu z węgla i niektórych innych paliw. Niestety spalarnie nie są dotychczas objęte systemem uprawnień i limitów emisji tego gazu pogłębiającego kryzys klimatyczny i stąd m.in. ten absurdalny wyścig do przekształcenia istniejących ciepłowni węglowych na spalarnie RDF – mówi Paweł Głuszyński z Towarzystwa na rzecz Ziemi.
Anonimus
Komentarz #26871 dodany 2019-10-17 13:19:14
Czy może Ministerstwo przyzna, że to zakaz składowania był główną przyczyną pożarów? Czy będzie nagła zmiana frontu odnośnie spalarni, które wrócą trochę do łask? Stworzone problemy próbuje się rozwiązać ustawowo (nowe decyzje, BDO) niszcząc tylko branżę...