Czwartkowy “Dziennik Gazeta Prawna” napisał, że nawet jeśli prezes URE nie zaakceptuje proponowanych podwyżek, jak miało to się stało w zeszłym roku, rachunki dla odbiorców końcowych najpewniej i tak wzrosną w związku z nową opłatą. Od nowego roku ma ona pokrywać koszty funkcjonowania rynku mocy w Polsce.
“Postępowania taryfowe prowadzone co roku o tej porze przez Prezesa URE mają na celu zapewnienie, że ceny energii elektrycznej proponowane odbiorcom końcowym będą miały racjonalne uzasadnienie w kosztach ponoszonych przez przedsiębiorców” – poinformował URE.Jak pisze “DGP”, do najbliższego poniedziałku sprzedawcy prądu mogą składać Prezesowi URE wnioski dotyczące taryf na przyszły rok dla odbiorców indywidualnych. Dodano, że dotychczas zrobiło to dwóch sprzedawców: Enea i PGE Obrót.
“Mogą się na to zdecydować także pozostali sprzedawcy z urzędu: Tauron i Energa. Ze źródeł w branży uzyskaliśmy informacje, że zarówno największa grupa PGE, jak i pozostałe spółki chcą wyższych stawek w związku z ponoszonymi kosztami” – czytamy. – “URE nie wyliczył jednak jeszcze jej stawki. Szacunkowy koszt opłaty mocowej to 45 zł za 1 MWh. Gospodarstwa domowe zużywają średnio ok. 2 MWh prądu rocznie, co by oznaczało, że koszt opłaty dla odbiorców indywidualnych może wynieść ok. 90 zł na rok. Na otarcie łez rząd planuje wyzerowanie opłaty kogeneracyjnej na przyszłorocznych rachunkach za prąd – obciążenie to wynosiło rocznie ok. 3 zł na gospodarstwo domowe”.
Jak podaje “DGP”, eksperci zastrzegają, że trudno dziś jednoznacznie przesądzić o poziomie cen prądu w przyszłym roku, bo spadają ceny hurtowe i najpewniej spadnie zapotrzebowanie.
Komentarze (0)