Ludwik Węgrzyn
prezes Zarządu Związku Powiatów Polskich
starosta bocheński

Gdy 10 lat temu wchodziła w życie pierwsza ustawa o zamówieniach publicznych, w kraju powiało grozą, bowiem wprowadzane nowe procedury wydawania publicznych pieniędzy stawiały przed ich dysponentami określone warunki: jawności działania, wykluczenia z procesu zamówień osób bliskich, równości podmiotów oferujących towary czy usługi, nie mówiąc już o robotach budowlanych, a zwłaszcza zasadę uczciwej konkurencji. Straszono ogromną biurokracją, jaka sparaliżuje działanie administracji zarówno rządowej, jak i samorządowej, która zamiast realizować przypisane jej zadania publiczne, będzie zmuszona dokumentować swoją niewinność w zakresie stosowania procedur, trybów i terminów wynikających z nowej ustawy.

Zgodnie z wymogami unijnymi
Upłynęło 10 lat i prawie wszyscy przyzwyczailiśmy się do stosowania zamówień publicznych, a zdecydowana większość podmiotów z tzw. sektora finansów publicznych robi to poprawnie.
Członkostwo Polski w Unii Europejskiej umożliwiło korzystanie z jej środków finansowych, lecz jednocześnie postawiło określone wymogi stosowania takich przepisów prawa krajowego, które będą zgodne z wymogami prawa wspólnotowego. Co prawda, art. 91 Konstytucji RP mówi wyraźnie o pierwszeństwie stosowania przepisów wynikających z zawartych umów międzynarodowych przed przepisami krajowymi w przypadku sprzeczności unormowań takiej samej materii, niemniej jednak istnieje potrzeba ułatwienia przeciętnemu Kowalskiemu stosowania tych przepisów, tak aby były one zawarte w prawie danego kraju.
Ostatnia „wielka” nowelizacja, a może nawet uchwalenie nowego Prawa zamówień publicznych, miało miejsce przed dwoma laty. Wtedy wydawało się, iż ten tak powszechnie przecież stosowany przepis będzie trwałym unormowaniem tego obszaru. Życie pokazało jednak, iż zmienność przepisów nie jest wyłącznie domeną polskiego systemu prawnego.
Obowiązująca od 2 marca 2004 r. ustawa z 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych wskazywała na konieczność likwidacji zbędnych barier i obciążeń biurokratycznych, które utrudniają w szczególności wykorzystanie przez Polskę dostępnych funduszy unijnych.
Wydana 29 dni po wejściu w życie Prawa zamówień publicznych dyrektywa 2004/18/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie koordynacji udzielania zamówień publicznych na roboty budowlane i usługi, szczególnie w odniesieniu do progów ich stosowania, zmieniła tzw. dyrektywę klasyczną. Wcześniejsza dyrektywa (2004/17/WE) w sposób identyczny wprowadziła nowe progi dla podmiotów działających w sektorach gospodarki wodnej, energetyki, transportu i usług pocztowych. Wprowadzone zmiany mają umożliwić bardziej efektywne wykorzystanie funduszy strukturalnych, ułatwić przedsiębiorcom dostęp do rynku zamówień publicznych i umożliwić zamawiającym racjonalne i efektywne wydatkowanie środków publicznych. Mają także zapewnić terminową realizację zadań publicznych zgodnie z zasadą uczciwej konkurencji przy wzmocnieniu mechanizmów kontrolnych udzielania zamówień publicznych.
Pod koniec pierwszego półrocza ubiegłego roku poprzedni rząd skierował do Sejmu projekt nowelizacji Prawa zamówień publicznych, przygotowany przez Urząd Zamówień Publicznych i zaaprobowany przez Radę Zamówień Publicznych. Niestety, z powodu upływu kadencji Sejmu projekt ten nie został rozpatrzony i uchwalony.

Zbyt duży skok
Do Sejmu obecnej kadencji wpłynął następny projekt rządowy dotyczący tej samej materii, datowany na 21 listopada ub.r. Pośpiech ten jest w pełni uzasadniony, gdyż termin dostosowania przepisów upłynął z końcem 2005 r. i brak dostosowania prawa zamówień publicznych do dyrektyw UE może skutkować brakiem możliwości uruchomienia środków strukturalnych. Jeżeli jeszcze na to nałożyć informację o znikomym wykorzystaniu tych środków (ok. 4%), to nowelizacja Prawa zamówień publicznych urasta do rangi pierwszorzędnej.
Rządowy projekt zmiany ustawy – Prawo zamówień publicznych przewiduje zmiany w zakresie kwot progowych (wyrażanych w euro). Unijne przepisy wymagają stosowania procedur zamówień publicznych, gdy wartość zamówienia przekracza minimalną kwotę 154 tys. euro (usługi i dostawy) lub 5,923 mln euro (roboty budowlane). Proponowana nowelą rządową struktura zakłada utrzymanie trzech kwot progowych przy jednoczesnym podwyższeniu: do 60 tys. euro (I), od 60 do 154 tys. euro (II) i powyżej 154 tys. euro (III).
W przypadku zamówień, których wartość nie będzie przekraczała wyrażonej w złotych równowartości kwoty 60 tys. euro, ustawa nie będzie miała zastosowania, jednak zamawiający zobowiązany będzie do ustalenia (w formie pisemnej) procedury udzielania tych zamówień i konkursów z uwzględnieniem jawności postępowania oraz uczciwej konkurencji i równego traktowania oferentów. Dodatkowo zamówienia, których wartość przekroczy 3 tys. euro, będą musiały być publikowane na internetowej stronie zamawiającego wraz z informacją zawierającą opis przedmiotu zamówienia, zasad i kryteriów wyboru oferty i uzasadnienie dokonanego wyboru. Niezastosowanie się do tych zasad będzie skutkowało naruszeniem dyscypliny finansów publicznych.
Obok tych najbardziej istotnych zmian wprowadza się cały szereg innych propozycji, których nie sposób tutaj omówić.
Jako urzędnik samorządowy uważam, iż tak duży skok w poziomie najniższego progu stosowania ustawy o zamówieniach publicznych jest przedwczesny i zbyt duży. Zmiany są niezbędne, wymagają jednak przemyślenia. Przyjęcie proponowanych rozwiązań może wyeliminować z systemu znaczną liczbę szczególnie tych mniejszych jednostek samorządowych, a wprowadzanie własnych jednostkowych rozwiązań proceduralnych może spowodować chaos, w którym obecna negatywna (choć nie zawsze uzasadniona) ocena będzie tylko preludium do tego, co stać się może.

Śródtytuły od redakcji