Przedstawiciele przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych po raz kolejny dyskutowali w towarzystwie prawników na temat palących problemów branży. Organizatorem wrzesińskiego spotkania z 17 lutego 2006 r. tradycyjnie już było Forum Dyskusyjne Wodociągów Polskich.

Ożywione rozmowy zaczęto od kontrowersyjnego listu ministra transportu i budownictwa w sprawie przyłączy, opublikowanego w styczniu br. na stronach Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”. Prawnicy Forum nie zgodzili się z niektórymi kwestiami w nim zawartymi. Między innymi odnieśli się do stwierdzenia w dokumencie, iż błędem jest brak w regulaminie wzmianki na temat sytuacji, kiedy odcięcie wody lub zamknięcie przyłącza kanalizacyjnego powoduje wygaśnięcie umowy oraz tych, które nie wymagają zawarcia nowych umów po wznowieniu usług. Według konsultantów Forum uwaga ta jest niezrozumiała, gdyż zgodnie z ustawą odcięcie wody lub zamknięcie przyłącza kanalizacyjnego oraz rozwiązanie umowy to dwie odrębne i niezależne kwestie. W świetle przepisów ustawy samo odcięcie nigdy nie skutkuje rozwiązaniem umowy. Tak jest również w większości regulaminów. W tej sytuacji także przywrócenie świadczenia usług nie ma wpływu na obowiązywanie umowy. Wiele wątpliwości wzbudziło także zanegowanie przez Ministerstwo prawa do zawierania w regulaminie dodatkowych opłat, niewskazanych w taryfie.

Przyłącza raz jeszcze
W następstwie nowelizacji ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków pojawiły się problemy interpretacyjne związane z ustaleniem sposobu wyznaczenia granic przyłącza i ewentualnego wpływu na te granice prawa własności do gruntu, przysługującego odbiorcy usług wodociągowo-kanalizacyjnych. Wątpliwości związane z rozumieniem pojęcia przyłącza kanalizacyjnego mogą przynosić zwłaszcza stany faktyczne, w których przyłączenie do sieci kanalizacyjnej nieruchomości przyszłego odbiorcy wiąże się z budową studzienki kanalizacyjnej w obrębie jego nieruchomości gruntowej. W takich przypadkach przedsiębiorstwa nakładają na przyszłych odbiorców usług obowiązek finansowania kosztu budowy przewodu również na odcinku biegnącym poza granicami nieruchomości gruntowej odbiorcy.

Jakie umowy?
Od 17 sierpnia ub.r. art. 6 ust. 11 tej ustawy stanowi, iż do zakupu wody bądź odprowadzania przez przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne ścieków do urządzeń kanalizacyjnych nie będących w jego posiadaniu stosuje się przepisy kodeksu cywilnego, a nie ustawy o zbiorowym…
– Które więc przepisy kodeksu cywilnego należy w tym wypadku stosować? Na pewno przepisy ogólne, dotyczące zobowiązań z kodeksu cywilnego, ale które przepisy szczegółowo? – zastanawiał się Łukasz Ciszewski, konsultant Forum.
Do umów o zaopatrzenie w wodę z indywidualnymi odbiorcami stosuje się w pierwszej kolejności przepisy ustawy o zbiorowym…, a posiłkowo przepisy kodeksu cywilnego. Natomiast przy hurcie ustawodawca wyraźnie określił, że ma do czynienia z umową zakupu wody, a zatem stosuje się w tym wypadku przepisy kupna-sprzedaży, czyli przepisy kodeksu cywilnego. Jeśli chodzi o ścieki, to pasuje tu jedynie art. 750 k.c., w umowie o świadczenie usług stosuje się odpowiednie przepisy zlecenia.
Trzeba mieć świadomość odrębności umów hurtowego odprowadzania ścieków od umowy zlecenia. Rodzi się w tym miejscu pytanie, kto może być stroną takiej umowy?
– Przepis konstruuje stronę podmiotową tylko od jednego ujęcia. To przedsiębiorstwo kupuje wodę i odprowadza ścieki. Od kogo może tę wodę kupić i komu te ścieki może zrzucić? Czy może to być dowolny podmiot, czy też musi być jakoś kwalifikowany? – pytał Ciszewski.
Na spotkaniu we Wrześni wyróżniono dwie koncepcje odnoszące się do tego zagadnienia. Pierwszą określono jako bardzo formalną, stanowiącą, iż podmiotem, który tę wodę sprzedaje oraz do którego te ścieki się odprowadza, może być albo inne przedsiębiorstwo wodociągowe, albo spółka wodna.
– Czy może to być również inny podmiot? Czy na przykład możemy kupić wodę od zakładu przemysłowego, który nie posiada zezwolenia, regulaminu ani taryfy, ma po prostu swoje ujęcie i sprzedaje tam wodę? Mogłoby się bowiem wydawać, że jeżeli taki podmiot posiada takie ujęcie i taką wodę sprzedaje tylko na rzecz przedsiębiorstwa, to jakie jest uzasadnienie posiadania przez niego tych wszystkich zezwoleń? – kontynuował Ciszewski.

Szalony pomysł?
Z drugiej strony, jakby przyjąć, że każdy dowolny podmiot może hurtowo sprzedawać wodę i odprowadzać ścieki, to trzeba pamiętać, że nie ciążą na nim obowiązki w zakresie jakości tej wody.
– W mojej głowie zrodził się może szalony pomysł, ale pozwalający doskonale obejść ustawę. Jeżeli jesteśmy przedsiębiorstwem wodociągowo-kanalizacyjnym, możemy stworzyć podmiot zależny, który będzie wyłącznie wodę ujmował i następnie ją sprzedawał, a który w świetle tej koncepcji nie będzie przedsiębiorstwem wodociągowo-kanalizacyjnym. Ceny będzie mógł ustalać dowolnie, nie oglądając się na procedurę taryfową, ale będzie stałym elementem w naszej kalkulacji taryfowej, od nas niezależnej. W związku z tym nikt go nie będzie mógł zakwestionować i w ten sposób jako grupa osiągniemy nadmierne korzyści. Ustawodawca nie zadbał o to, żeby doprecyzować ten przepis. Można by ustalić pewne progi ilościowe sprzedawanej wody, poniżej których nie można tej ustawy stosować. – mówił Ciszewski.
Kolejnym poruszonym na Forum problemem były zasady kształtowania taryf w przedsiębiorstwach, które świadczą usługi hurtowe. Zastanawiano się, czy ceną za hurt powinna być cena wynikająca z taryfy, czy cena ustalona odrębnie? W wielu przedsiębiorstwach jest to cena hurtowa, zaczerpnięta z taryfy, taka jak dla gospodarstw domowych, albo jest to odrębna grupa taryfowa. Do tego typu konstrukcji prawnicy Forum mieli bardzo poważne zastrzeżenia, ponieważ w ten sposób ceny dla hurtownika są kosztami świadczenia usług na terenie własnej gminy. Sugerowano, aby przy konstruowaniu taryfy przedsiębiorstwo najpierw z ogólnych kosztów wyodrębniło te koszty i przychody, które związane są z hurtem, a dopiero na podstawie reszty dokonać regulacji taryfowej dla mieszkańców. Natomiast tylko z tych przychodów, które związane są z hurtem, stworzyło cenę dla tego hurtownika.

Problematyczna „deszczówka”
– Mamy drogi krajowe, których zarząd nie ma siedziby w danym mieście. Odprowadzają „deszczówkę” do kanalizacji miejskiej bez umowy. W przypadku sieci ogólnospławnej sprawa jest bardziej oczywista, gorzej z siecią rozdzielczą. W interesie dróg krajowych leży zawarcie umowy na odprowadzanie tych ścieków, bo jeśli jej nie będzie, my nie będziemy mieli prawa odprowadzać tych ścieków deszczowych. Jeżeli nie ma umowy, to tych wód nie przyjmujemy – bo na jakiej podstawie? – brzmiało jedno z pytań z sali.
– Jeśli chodzi o sieć rozdzielczą, to jest to kwestia zarządcy dróg – odpowiadał Mirosław Krzyszczak, prawnik współpracujący z wrzesińskim Forum. – Zastanówmy się, czy ta woda opadowa wprowadzana do systemu kanalizacji rozdzielczej nie może być traktowana jako ściek? Na warunkach ustawy taką umowę można byłoby zawrzeć. Byłaby to umowa o odprowadzanie ścieków opadowych. Sprawa komplikuje się przy wprowadzaniu wód opadowych do sieci ogólnospławnej, bo przy rozdzielczej są przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne, które ten problem rozwiązały. Skoro ta woda opadowa jest wprowadzana z jakimś rodzajem ścieku, to stanowi mieszaninę, a zgodnie z ustawą mieszanina to także ściek, tyle że komunalny
– tak więc koszty związane z wprowadzeniem wody opadowej do kanalizacji ogólnospławnej powinny być po prostu ujmowane w kosztach przypisywanych do ceny ścieku.

Infrastruktura w cudzych gruntach
Jak zachować się w związku z roszczeniami kierowanymi do przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych, a związanych z urządzeniami infrastruktury usadowionymi w cudzych gruntach? Nad tym problemem także dyskutowano podczas lutowego spotkania we Wrześni.
– Analiza dotychczasowego orzecznictwa w tego typu sprawach prowadzi do oceny trzech głównych przesłanek – stwierdził M. Krzyszczak. – Podstawę prawną do żądania, które jest często kierowane do przedsiębiorstw wod-kan, stanowią przepisy kodeksu cywilnego (art. 222 § 2). Są to żądania zapłaty odszkodowania. W sytuacji usadowienia w cudzym gruncie, jeśli nie przynosi to szkody, roszczenie odszkodowania jest bezzasadne. Pierwsza kwestia to ustalenie, czy urządzenie usadowione w cudzym gruncie zaistniało w czasie posadowienia legalnie. W ślad za tym rodzi się kolejna przesłanka – jeżeli stwierdzi się legalność posadowienia tych urządzeń, a pojawia się zadanie ich usunięcia. Czy jednak właściciel w momencie zakupu gruntu wiedział o istnieniu tychże urządzeń? Trzecia przesłanka jest związana ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem nieruchomości. Nie zawsze posadowienie w cudzym gruncie będzie skutkowało zasadnością ewentualnego roszczenia, kierowanego w stosunku do przedsiębiorstwa, a związanego bądź z usunięciem, bądź z żądaniem wynagrodzenia za korzystanie. To należy oceniać właśnie poprzez pryzmat społeczno-gospodarczego przeznaczenia gruntu. Najlepszym przykładem jest casus wdrożenia. Czy te urządzenia, które zostały posadowione w gruncie, uniemożliwiają korzystanie z tego gruntu w sposób zgodny z jego społeczno-gospodarczym przeznaczeniem?
Sąd stanął na stanowisku, że skoro urządzenia zostały posadowione w gruncie o przeznaczeniu rolniczym, to nie dochodzi do naruszenia prawa własności, bowiem z nieruchomości wciąż można korzystać. Sąd w tym konkretnym przypadku orzekł, iż użytkowanie gruntu – mimo posadowienia urządzeń – jest zgodne z jego społeczno-gospodarczym przeznaczeniem.
M. Krzyszczak, podsumowując swój wywód, podkreślił, iż ważne są trzy pytania: czy urządzenia są posadowione legalnie, czy właściciel wiedział o nich, kupując grunt, i czy możliwe jest społeczno-gospodarcze przeznaczenie gruntu (art. 143 k.c.)?
W obowiązujących przepisach nie ma zapisu formalnego, który by w takich sytuacjach zawsze mógł zadziałać na korzyść przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjnego. Jedynym rozwiązaniem tego rodzaju problemu są służebności. Według M. Krzyszczaka tylko w ten sposób można byłoby to regulować względnie zawierać umowy o korzystanie z określonego pasa gruntu. O tym, czy ta czynność będzie odpłatna, czy nieodpłatna, decydują strony tej umowy. Mimo iż istnieje obszerna baza orzecznicza na ten temat, to nie ma jednak uniwersalnej recepty, jak postępować w tego typu sytuacjach.
– Należy też uczulić gminę, że przy zbywaniu swojej nieruchomości powinna wiedzieć, czy znajduje się tam infrastruktura przedsiębiorstwa – dodał Ł. Ciszewski. – Często przedsiębiorstwa się skarżą, gmina tego nie uzgadnia i efekt jest taki, że osoby, które taką nieruchomość nabyły, prędzej czy później występują z różnymi roszczeniami. Najlepiej tego typu sprawy rozwiązywać na zasadzie negocjacji. Jeśli przedsiębiorstwo faktycznie posiada urządzenia posadowione w czyimś gruncie, to często bardziej opłacalne jest dla niego wystąpienie z inicjatywą podpisania umowy ustanowienia służebności. Natomiast bierne czekanie i liczenie, że taki problem się nie pojawi, w końcu okaże się kiepskim pomysłem.

Weryfikacja taryf
Na Forum poruszono także problematykę weryfikacji taryf.
Ostatnia nowelizacja wprowadziła kompetencje dla rady gminy do podjęcia uchwały o odmowie zatwierdzania taryfy. Rada gminy może odmówić zatwierdzenia taryfy, jeżeli jest ona niezgodna z przepisami prawa. Praktyka rozstrzygnięć pokazała, że z czysto politycznych względów rada nie może w sposób swobodny podjąć uchwały. Rozstrzygnięcie w jednej ze spraw pokazuje, że rada gminy, ażeby podjąć uchwałę o odmowie zatwierdzenia taryfy, musi najpierw ustalić, w jakim zakresie doszło do tego naruszenia, czyli jaki przepis prawa został naruszony. A jak powinna wyglądać sama weryfikacja? – pytano.
Ustawa w tym zakresie milczy. Żaden przepis prawa nie mówi, jak ta weryfikacja powinna przebiegać i jaki powinien być jej rezultat.
Czy do przedsiębiorstwa powinna trafić informacja o wykrytych nieprawidłowościach?
– Wydaje się, że możliwe są dwa wyjścia. – stwierdził Ł. Ciszewski. – Pierwsza wersja – jeśli organ wykonawczy gminy przy dokonywaniu weryfikacji znajdzie jakieś nieprawidłowości, to powinien o nich zawiadomić przedsiębiorstwo. Przedsiębiorstwo powinno je usunąć i przedłożyć wniosek ponownie. Praktycznie byłoby to rozwiązanie logiczne. Teoretycznie, z punktu widzenia terminów określonych w ustawie, wygląda to nieco gorzej. Razem na złożenie wniosku i dokonanie weryfikacji przeznaczone jest 45 dni. Chęć zastosowania pierwszego modelu w skrajnych przypadkach może doprowadzić do maksymalnego skrócenia terminu, jaki organ wykonawczy posiada na weryfikację. Jeżeli byśmy przyjęli, że procedura weryfikacji ma polegać na wymianie pism i ustalaniu treści wniosku taryfowego, to moglibyśmy stwierdzić, że nie są dotrzymane ustawowe terminy, jakie organ wykonawczy gminy ma na to, aby swoje decyzje podjąć. Gdybyśmy przyjęli formalny punkt widzenia, to moglibyśmy uznać, że przedsiębiorstwo tak naprawdę ponosi pełną odpowiedzialność za wniosek, jaki składa, z wszelkimi tego konsekwencjami, a organ wykonawczy dokonuje jego weryfikacji. Bez względu na to, jaki jest wynik tej weryfikacji i czy jest on dla przedsiębiorstwa pozytywny, czy negatywny, już żadnego kontaktu z przedsiębiorstwem nie ma.
Według obecnych na spotkaniu prawników, projekt ten od strony praktycznej może budzić zastrzeżenia, ale od prawnej jest poprawny, zwłaszcza że nieprzyjęcie uchwały o zatwierdzeniu taryfy nie jest równoznaczne z podjęciem uchwały o odmowie jej zatwierdzenia. Zapewne ustawa wymaga w tym miejscu doprecyzowania, a takie luki to właśnie przyczynek do dyskusji na spotkaniach Forum. Pozostaje mieć nadzieję, że organizatorzy nie zawiodą w przygotowaniu następnych.

Ewa Gosiewska