Bałtyk jest w Polsce
Radosław Gawlik
Rada Krajowa Zieloni 2004
Mało kto wie, że ponad 10% terytorium naszego kraju stanowi powierzchnia dna i wód morskich, w tym wód wewnętrznych i morza terytorialnego. Jest to nasza wyłączna strefa ekonomiczna leżąca na Morzu Bałtyckim. Można powiedzieć, że mamy jakby siedemnaste województwo morskie.
Na stan morza mają wpływ zarówno mieszkańcy wybrzeża, jak i ludność wszystkich innych regionów Polski. Dostrzegając tę zależność, ekolodzy z kilku pozarządowych organizacji działających nie tylko na terenach nadmorskich, ale także w głębi kraju, zainicjowali kampanię pod hasłem „Bałtyk jest w Polsce”. Akcja ta ma na celu informowanie społeczeństwa o problemach i zagrożeniach Bałtyku oraz zachęcenie instytucji rządowych, pozarządowych i naukowych do ich rozwiązywania.
W ramach kampanii pod koniec lutego na Helu odbyły się trzydniowe warsztaty poświęcone przyszłości Bałtyku. Uczestniczyli w nich przedstawiciele organizacji ekologicznych, związków rybackich i naukowcy, a jego efektem jest dokument „Plan dla Bałtyku”. W pierwszej jego części zestawiono słabe i mocne strony sytuacji naszego morza i terenów nadmorskich. Wody Bałtyku mają wąskie połączenie z oceanem, w związku z czym są wyjątkowo wrażliwe na zanieczyszczenia. Zagrożenie ekologiczne spotęgowane jest dużą liczbą państw nadbałtyckich. Ich interesy są często sprzeczne, co utrudnia współpracę na rzecz morza. Władze centralne nie doceniają problemów Bałtyku i nie prowadzą spójnej polityki morskiej. Nie ma dobrego i skutecznego prawa broniącego „interesów morza”. Kompetencje są rozproszone. Brakuje kontroli prawnej. Prowadzi to m.in. do niepotrzebnych konfliktów rybaków z naukowcami i ekologami. A przecież obu stronom zależy na tym samym: na morzu zasobnym w ryby. Nadmierne i niekontrolowane połowy mogą w szybkim czasie doprowadzić do naruszenia równowagi ekologicznej lub nawet wyginięcia niektórych cennych gatunków ryb. Pomimo wielu niekorzystnych uwarunkowań są też mocne strony obecnej sytuacji naszego morza. Należą do nich wieloletnie tradycje gospodarki morskiej, walory turystyczne terenów nadbałtyckich i infrastruktura miejscowości nadmorskich.
Opisane tu pokrótce uwarunkowania stanowią punkt wyjścia do działań zmierzających do poprawy stanu Bałtyku. Przyszłość, tak jak w każdej innej dziedzinie, wiąże się zarówno z wieloma szansami, jak i licznymi zagrożeniami. Wejście do Unii Europejskiej stworzyło konieczność zintegrowania naszych działań z powstającą unijną polityką morską. W znacznym stopniu ułatwi to nam uporządkowanie prawa dotyczącego spraw morza. Racjonalne korzystanie z zasobów morza pozwoliłoby na zachowanie różnorodności gatunkowej i obfitości ryb. Turystyczna atrakcyjność terenów nadmorskich mogłaby wzrosnąć wraz z dbałością o czystość tamtejszego środowiska. Działania na rzecz poprawy jakości wód wpływających do Bałtyku należy prowadzić na terenie całego kraju. Zanieczyszczenia morza pochodzą ze wszystkich rzek i ich dopływów. Mogą więc powstawać niemal w każdym zakątku kraju. Tę prostą zależność należy uświadamiać całemu społeczeństwu, nie tylko politykom i decydentom. Intensywny rozwój turystyki i gospodarki na terenach nadmorskich może być obciążeniem dla środowiska poprzez niszczenie siedlisk przyrodniczych, powstawanie nowych zanieczyszczeń oraz budowę nowej infrastruktury. Strefa przybrzeżna powinna być szczególnie chroniona przed nadmierną zabudową. Należy zapobiegać niekontrolowanym i agresywnym w stosunku do przyrody formom turystyki. Nie można dopuszczać do powstawania niepotrzebnych, betonowych, hydrotechnicznych inwestycji. Mamy coraz mniej pięknych, czystych, dzikich plaż. A przecież właśnie takie miejsca decydują o wyjątkowym charakterze naszego wybrzeża. Prowadzenie zrównoważonej polityki gospodarczej jest szczególnie trudne na terenach atrakcyjnych dla turystów. Bez zdecydowanych ograniczeń nie da się zachować cennych pozostałości dzikiej, nadmorskiej przyrody. Miasta i większe miejscowości leżące nad morzem również wymagają szczególnej dbałości o środowisko. Eksploatacja zasobów morza powinna być prowadzona w porozumieniu z przyrodnikami. Należy też kontrolować wpływ okrętowego ruchu towarowego na stan morza. Ekolodzy, którym zależy na poprawie jakości morskich wód, nie chcą i nie muszą być wrogami rybaków. Eliminacja zanieczyszczeń i innych zagrożeń ekologicznych oraz kontrola połowów mogą uchronić wiele gatunków ryb przed drastycznym ograniczeniem liczebności lub wyginięciem.
Dostęp do morza oznacza dla społeczeństwa duże możliwości i dodatkowe szanse rozwoju turystyki, gospodarki i handlu. Wykorzystywanie tego potencjału musi być połączone z odpowiedzialnością za obecny i przyszły stan morza. Politycy nie mogą tego lekceważyć.
Rada Krajowa Zieloni 2004
Mało kto wie, że ponad 10% terytorium naszego kraju stanowi powierzchnia dna i wód morskich, w tym wód wewnętrznych i morza terytorialnego. Jest to nasza wyłączna strefa ekonomiczna leżąca na Morzu Bałtyckim. Można powiedzieć, że mamy jakby siedemnaste województwo morskie.
Na stan morza mają wpływ zarówno mieszkańcy wybrzeża, jak i ludność wszystkich innych regionów Polski. Dostrzegając tę zależność, ekolodzy z kilku pozarządowych organizacji działających nie tylko na terenach nadmorskich, ale także w głębi kraju, zainicjowali kampanię pod hasłem „Bałtyk jest w Polsce”. Akcja ta ma na celu informowanie społeczeństwa o problemach i zagrożeniach Bałtyku oraz zachęcenie instytucji rządowych, pozarządowych i naukowych do ich rozwiązywania.
W ramach kampanii pod koniec lutego na Helu odbyły się trzydniowe warsztaty poświęcone przyszłości Bałtyku. Uczestniczyli w nich przedstawiciele organizacji ekologicznych, związków rybackich i naukowcy, a jego efektem jest dokument „Plan dla Bałtyku”. W pierwszej jego części zestawiono słabe i mocne strony sytuacji naszego morza i terenów nadmorskich. Wody Bałtyku mają wąskie połączenie z oceanem, w związku z czym są wyjątkowo wrażliwe na zanieczyszczenia. Zagrożenie ekologiczne spotęgowane jest dużą liczbą państw nadbałtyckich. Ich interesy są często sprzeczne, co utrudnia współpracę na rzecz morza. Władze centralne nie doceniają problemów Bałtyku i nie prowadzą spójnej polityki morskiej. Nie ma dobrego i skutecznego prawa broniącego „interesów morza”. Kompetencje są rozproszone. Brakuje kontroli prawnej. Prowadzi to m.in. do niepotrzebnych konfliktów rybaków z naukowcami i ekologami. A przecież obu stronom zależy na tym samym: na morzu zasobnym w ryby. Nadmierne i niekontrolowane połowy mogą w szybkim czasie doprowadzić do naruszenia równowagi ekologicznej lub nawet wyginięcia niektórych cennych gatunków ryb. Pomimo wielu niekorzystnych uwarunkowań są też mocne strony obecnej sytuacji naszego morza. Należą do nich wieloletnie tradycje gospodarki morskiej, walory turystyczne terenów nadbałtyckich i infrastruktura miejscowości nadmorskich.
Opisane tu pokrótce uwarunkowania stanowią punkt wyjścia do działań zmierzających do poprawy stanu Bałtyku. Przyszłość, tak jak w każdej innej dziedzinie, wiąże się zarówno z wieloma szansami, jak i licznymi zagrożeniami. Wejście do Unii Europejskiej stworzyło konieczność zintegrowania naszych działań z powstającą unijną polityką morską. W znacznym stopniu ułatwi to nam uporządkowanie prawa dotyczącego spraw morza. Racjonalne korzystanie z zasobów morza pozwoliłoby na zachowanie różnorodności gatunkowej i obfitości ryb. Turystyczna atrakcyjność terenów nadmorskich mogłaby wzrosnąć wraz z dbałością o czystość tamtejszego środowiska. Działania na rzecz poprawy jakości wód wpływających do Bałtyku należy prowadzić na terenie całego kraju. Zanieczyszczenia morza pochodzą ze wszystkich rzek i ich dopływów. Mogą więc powstawać niemal w każdym zakątku kraju. Tę prostą zależność należy uświadamiać całemu społeczeństwu, nie tylko politykom i decydentom. Intensywny rozwój turystyki i gospodarki na terenach nadmorskich może być obciążeniem dla środowiska poprzez niszczenie siedlisk przyrodniczych, powstawanie nowych zanieczyszczeń oraz budowę nowej infrastruktury. Strefa przybrzeżna powinna być szczególnie chroniona przed nadmierną zabudową. Należy zapobiegać niekontrolowanym i agresywnym w stosunku do przyrody formom turystyki. Nie można dopuszczać do powstawania niepotrzebnych, betonowych, hydrotechnicznych inwestycji. Mamy coraz mniej pięknych, czystych, dzikich plaż. A przecież właśnie takie miejsca decydują o wyjątkowym charakterze naszego wybrzeża. Prowadzenie zrównoważonej polityki gospodarczej jest szczególnie trudne na terenach atrakcyjnych dla turystów. Bez zdecydowanych ograniczeń nie da się zachować cennych pozostałości dzikiej, nadmorskiej przyrody. Miasta i większe miejscowości leżące nad morzem również wymagają szczególnej dbałości o środowisko. Eksploatacja zasobów morza powinna być prowadzona w porozumieniu z przyrodnikami. Należy też kontrolować wpływ okrętowego ruchu towarowego na stan morza. Ekolodzy, którym zależy na poprawie jakości morskich wód, nie chcą i nie muszą być wrogami rybaków. Eliminacja zanieczyszczeń i innych zagrożeń ekologicznych oraz kontrola połowów mogą uchronić wiele gatunków ryb przed drastycznym ograniczeniem liczebności lub wyginięciem.
Dostęp do morza oznacza dla społeczeństwa duże możliwości i dodatkowe szanse rozwoju turystyki, gospodarki i handlu. Wykorzystywanie tego potencjału musi być połączone z odpowiedzialnością za obecny i przyszły stan morza. Politycy nie mogą tego lekceważyć.