Bo w tym cały jest ambaras?
Jednym z miast, które już wcześniej próbowały uporać się z problemem bezdomnych zwierząt, jest Leszno (woj. wielkopolskie). Od ponad 20 lat bowiem na terenie miejskiego parku funkcjonowało leszczyńskie schronisko. – Była to bardzo nieszczęśliwa lokalizacja. Z jednej strony stadion żużlowy, z drugiej – minizoo, a wszystko razem w jednym z najatrakcyjniejszych miejsc w mieście, jeśli chodzi o rekreację i wypoczynek – opisuje poprzednie umiejscowienie obiektu Eugeniusz Karpiński, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska (WGKiOŚ) Urzędu Miasta Leszna. Podkreśla on, że na schronisko przeznaczony był niewielki teren, ogrodzony ponad dwumetrowej wysokości płotem, który – mimo że zasadniczo spełniał minimalne warunki wymagane prawem – nie był wolny od mankamentów. – Jedna rzecz była absolutnie niezgodna z przepisami – wspomina naczelnik. – Odległość od zabudowy przeznaczonej do stałego bytowania ludzi. Wynosiła ona ok. 100 m, a obowiązujące kiedyś przepisy wymagały oddalenia minimum o 300 m. Coraz częściej pojawiały się też głosy, że dobiegające ze schroniska szczekanie stresuje zwierzęta w minizoo, tym bardziej, że wysoki blaszany płot potęgował hałas powodowany przez psy. Do tego dochodziły problemy z wyprowadzaniem zwierząt na ...