W poprzednich numerach ?Przeglądu Komunalnego? (4/2014 i 6/2014) ukazały się ciekawe teksty na temat zarządzania drzewami w przestrzeni publicznej. Zarówno artykuł ?Kalki językowe utrapieniem dla arborystów?, jak i list do redakcji pt. ?Jak opisywać drzewa? skłoniły mnie do dalszych rozważań.

Pominę kwestie zapożyczania nomenklatury brakarskiej do arborystyki, co dr inż. Edyta Rosłon-Szeryńska i dr inż. Robert Kimbar próbowali przeprowadzić w swoim artykule, gdyż zostało to już trafnie skwitowane w liście do redakcji dra inż. Piotra Tyszko-Chmielowca. Moim zdaniem, przytoczone przez niego porównanie masarza do weterynarza dobitnie oddaje próbę łączenia tych dwóch, jakże od siebie różnych dziedzin, z których wywodzi się wspomniane nazewnictwo. Skupię się więc na innym, równie istotnym problemie związanym z tzw. kompetencją urzędniczą przy zarządzaniu składnikami przyrody, jakimi niewątpliwie są również drzewa. Jako wykwalifikowany leśnik, który zajmuje się w urzędzie m.in. drzewami w przestrzeni publicznej, w pełni zgadzam się z tezami listu zatytułowanego ?Jak opisywać drzewa?. Ujednolicenie w polskim słownictwie wielu znaczeń, które jednocześnie nie mogą być tożsame z brakarstwem, jest konieczne. Nadmierne przyglądanie się drzewom publicznym z perspektywy pozyskania surowca drzewnego doprowadziłoby do zaprzepaszczenia całego dorobku i w ogóle sensu ochrony drzew jako składnika przyrody. W Polsce na straży drzew stoi kilka jednostek administra...