Są rocznice, których ani się nie świętuje, ani specjalnie nie obchodzi, a jednak mówi się o nich może nawet więcej niż by na to zasługiwały. Czy tak jest z drugą rocznicą wdrożenia tzw. rewolucji śmieciowej, która przypadła 1 lipca? Szczerze Państwu powiem, że mam mieszane odczucia. O ile pierwszy rok funkcjonowania nowego systemu gospodarki odpadami był w jakimś sensie naturalną cezurą, okresem, po jakim można już było wyciągać wnioski i stawiać oceny, o tyle drugi rok jest trochę sztucznie napompowanym balonem, który każe mi się zastanowić, jak długo będziemy kontynuować tę ?nową świecką tradycję?? Minie rok trzeci, minie rok czwarty, później pierwsza okrągła rocznica ? piąta?

Z drugiej strony to, co 1 lipca jest do podsumowania i przeanalizowania, to zbyt poważna sprawa, żeby stroić sobie żarty. Najlepszym dowodem na to jest opublikowany w tym właśnie czasie raport Najwyższej Izby Kontroli, która ? mimo generalnie pozytywnej oceny wystawionej rewolucji ? wskazała też jej cienie. Wnioski nie są specjalnie odkrywcze: system gospodarki odpadami jest nieszczelny, wiele gmin wciąż nie radzi sobie z nowymi zadaniami, opłaty dla mieszkańców rosną, a koniec końców śmieci w lesie przybywa zamiast ubywać. Naturalnie ta ostatnia konkluzja najbardziej przebiła się w mediach, skłaniając ? daj Boże! ? do jakiejś refleksji Kowalskiego czy Nowaka. Dlaczego, jak wskazał NIK, system nie funkcjonuje jak należy, nie będę się rozpisywał, bo czynią to na naszych łamach głowy mąd...