Barbara Krawczyk, “Przegląd Komunalny”: W ostatnich latach coraz więcej miast interesuje się innowacyjnymi rozwiązaniami w zakresie m.in. zarządzania, komunikacji lub świadczenia rozmaitych usług publicznych. Prawdziwą furorę wśród samorządów robi też zwrot „smart city”. Jak definiuje Pan słowo „smart”? Od którego momentu można twierdzić, że miasto staje się inteligentne?
Marcin Pluta, burmistrz miasta Brzeziny: „Smart” jest bardzo szerokim pojęciem, nie ma jednoznacznej definicji. Można przyjąć, że to wszystko, co jest dedykowane mieszkańcom, co ułatwia życie dzięki wykorzystaniu technologii, ale też inwestycja w „kapitał ludzki” i tego „kapitału” oczekiwania. Sądzę, że miasto staje się inteligentne od momentu, kiedy zaczynamy stosować inteligentne, czyli rozsądne systemy. Czyli to, co jest domeną technologii, a co nam pomaga w życiu, w zarządzaniu i w tym, aby życie w obszarach miejskich było łatwiejsze. Miasto staje się inteligentne, kiedy w te systemy wdrażamy społeczności lokalne, które deklarują, jak chcą żyć. Chodzi o to, by te systemy mogły pomagać w dojściu do oczekiwań społecznych.
B.K.: W 2014 r. ogłosił Pan chęć przekształcenia swojego 12,5-tysięcznego miasta w prawdziwe „smart”. Jak Pan przygotowywał się do wdrożenia wizji inteligentnego miasta?
M.P.: Przede wszystkim interesuję się tym tematem, zgłębiam wiedzę w tym zakresie. Staram się poznawać jak najwięcej tego typu projektów. Rozmawiam ze specjalistami. Na potwierdzenie tych słów dodam, iż zatrudniłem w charakterze doradców burmistrza dwóch specjalistów branżowych – naukowców z Politechniki Łódzkiej. Jeden z nich odpowiada za odnawialne źródła energii (OZE), a drugi specjalizuje się w dziedzinie e-mobility, czyli rozproszonej mobilność elektrycznej. Zestawienie wszystkich tych kwestii oraz umiejętność interpretacji zapisów programów operacyjnych, a także wyciągnięcie z tej wiedzy esencji najbardziej użytecznej dla naszego miasta i jego społeczności sprawia, że jesteśmy bardzo blisko realizacji tej zasady.
Rozpoczęliśmy od stworzenia systemu, który produkowałby energię na potrzeby miasta, systemu, który będzie finansowany ze środków europejskich bez tzw. pomocy publicznej, czyli z dotacji na wysokim poziomie. Warto tu podkreślić, iż nie czekałem na niekończące się prace nad ustawą o odnawialnych źródłach energii, lecz starałem się skomponować metodę realizacji idei miasta samowystarczalnego energetycznie, bez potrzeby przewidywania kształtu regulacji prawnych. I to się udało, choć procedury nadal trwają.
B.K.: Co już udało się dokonać? Na jakim etapie jest teraz projekt?
M.P.: Jesteśmy na finiszu realizacji pierwszego etapu. Trwają ostatnie prace obejmujące montaż pięciu mikroinstalacji na budynkach administracji publicznej, oświaty i instytucji kultury. Lada dzień zostanie uruchomione zasilanie z paneli fotowoltaicznych. Ta energia będzie pozyskiwana na własne potrzeby, dzięki dofinansowaniu i dotacji z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi. Mamy już prawie sfinansowane całe to przedsięwzięcie – pierwszy etap. Przygotowujemy również dokumentację techniczną pod kolejne etapy. Jesteśmy w fazie poszukiwania inwestora do komercyjnej farmy gruntowej. Ten zamysł też jest bliski realizacji, swoje zainteresowanie nim wyrażają m.in. firmy zagraniczne. Przeprowadziliśmy preselekcję fiszek projektowych, które wypełniają strategię Łódzkiego Obszaru Metropolitarnego, co pozwoli nam już w tym roku i w latach następnych uzyskać dofinansowanie projektów bez przystępowania do konkursu.
Oczywiście, cały czas pracuje zespół „smart city”, który dyskutuje nad zasadami realizacji tych projektów. Grupę tę tworzą pracownicy urzędu, doradcy z Politechniki Łódzkiej oraz trzech ekspertów zewnętrznych specjalizujących się w zakresie energetyki, architektury itp.
B.K.: Jakie cele chce Pan osiągnąć, wdrażając ideę „smart”?
M.P.: W szczególności zabiegam o zmniejszenie kosztów energii elektrycznej, a poprzez uzyskane oszczędności zintegrowanie tych środków na częściowe oddłużenie miasta po moich poprzednikach, a także na projekty prospołeczne oraz kulturalne. To też jest „smart”, bo będą o tym decydowali ludzie. Poza tym podjęte działania przyczynią się do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Moim celem jest wypromowanie Brzezin jako miasta otwartego, innowacyjnego. Nie ukrywam, że walczymy o to, aby jak najwięcej mieszkańców osiedlało się w naszym mieście. Dotychczasowa polityka nie przynosiła efektów. Tymczasem nasze działania już sprawiają, że mieszkania w Brzezinach sprzedają się coraz lepiej – to są informacje od deweloperów. Dodatkowo jednym z zamierzeń będzie poprawa transportu publicznego w Brzezinach poprzez wprowadzenie usług realizowanych przy pomocy samochodów elektrycznych oraz wyposażenie w takie pojazdy współpracujących z nami jednostek. W ramach projektów w aglomeracji łódzkiej będziemy starali się stworzyć jedną linię obsługującą elektryczne busy. Nie będą funkcjonowały rozkłady jazdy, pasażer będzie mógł sprawdzić na smartfonie, gdzie w danym czasie znajduje się bus. Pojazdy te będą jeździły non stop; dwa busy na pętli w jedną i dwa w drugą stronę.
B.K.: Podczas tego przedsięwzięcia niezbędne będzie określenie partnerów wchodzących w skład przedsięwzięcia. Z kim chce Pan współpracować lub już współpracuje?
M.P.: Współpraca będzie obejmowała instytucje należące do skarbu miasta oraz miejsca, gdzie nie jest prowadzona działalność gospodarcza. Nie mogą to być miejsca, gdzie wytwarzany jest pieniądz, o czym należy pamiętać przy korzystaniu z tych dotacji, ponieważ wtedy narażamy się na ingerencję w obszar pomocy publicznej i dotacje będą niższe. W najbliższym czasie będziemy poszukiwali partnerów merytorycznych. Chcemy aby były to firmy informatyczne (krajowe i zagraniczne) – takie, które wdrażają już w swoich działaniach koncepcję „smart” – będą dostarczać nam technologie i, oczywiście, partnerzy naszych zamówień. Wszystkie projekty będą realizowane zgodnie z zasadą „projektuj i buduj”. Zespół projektowy ma za zadanie wypracowanie koncepcji, na bazie których uzyskamy pozycję wyjściową do przetargów w tym systemie. Dany przedsiębiorca musi bazować na naszej koncepcji, ale samo wdrożenie będzie przebiegać w oparciu o jego wizję i możliwości.
B.K.: Obecna sytuacja finansowa polskich samorządów nie ułatwia rozpoczynania przedsięwzięć z obszaru inteligentnych miast. Skąd pozyska Pan środki na wdrożenie projektu w Brzezinach i ile będzie on kosztował?
M.P.: Oczywiście, zgadzam się z tą tezą, dodam jeszcze swoje spostrzeżenie, iż rozwój energetyki odnawialnej – oprócz wiatrowej – będzie mógł rozwijać się wyłącznie dzięki układom samorządowym. A więc produkcja na własne potrzeby i na potrzeby usług społecznych, publicznych, kulturalnych; to, co nie jest objęte biznesem. Mamy prawo tak skonstruowane, że nie ma – w mojej opinii – atrakcyjnych ofert dofinansowania dla układów typowo biznesowych. Wychodząc z takiego założenia, opracowaliśmy „smart city”, gdzie celem jest pozyskanie dotacji na poziomie 85%, np. z Regionalnego Programu Operacyjnego czy Programu Operacyjnego „Infrastruktura i Środowisko”, albo dofinansowanie tych 15% z wkładu własnego, ze środków krajowych, z funduszy środowiskowych. Taka idea jest wymuszona koniecznością produkcji prądu i przekazywania środków w układach publicznych – na usługi komunalne bądź też związane z działalnością tych instytucji, które będą partycypowały w projekcie.
Inwestycja składa się z kilku projektów, ich wartość to około 30 mln zł. Zakładamy, że zyskamy ok. 1 mln zł oszczędności w budżecie miasta rocznie.
B.K.: Podczas przygotowania do wdrożenia tak innowacyjnej koncepcji nie sposób uniknąć trudności…
M.P.: Tak, napotkaliśmy na trudności głównie o charakterze mentalnym. Najbardziej rozczarowany jestem postawą części radnych miejskich, którzy podchodzą do zagadnienia „smart city” jak do czegoś nieprawdopodobnego i egzotycznego, niczym swoistego science fiction, a przy okazji buntują innych radnych, żeby nie udzielali poparcia tym projektom. Ja zawsze w tej sytuacji odpowiadam, że to jest „przyszłość wyrażona dzisiaj”. Zanim się obejrzymy, takie systemy już będą funkcjonować. Jak wspomniałem, mamy na to zadanie środki z Łódzkiego Obszaru Metropolitarnego, wynikające z realizacji strategii dla tego obszaru, finansowane w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych z łódzkiego RPO. Dzięki temu nie ma aż takich kontrowersji jak w sytuacji, gdybyśmy mieli pozyskiwać te środki na otwartym rynku, przekazywać udział własny albo nawet finansować w 100% części tego projektu. Myślę, że wtedy wygrałyby inwestycje obejmujące remonty chodników i mniej istotne kwestie.
B.K.: Powiedział Pan, że dla części radnych „smart city” to egzotyka. A co z mieszkańcami? Czy obawiają się wdrażania tej idei?
M.P.: W rozmowach z mieszkańcami staram się artykułować, że koszty za energię elektryczną z roku na rok będą wzrastać. Takie wskaźniki widoczne są w całej Europie. Chcę zabezpieczyć się przed niekontrolowanym skokiem tych kosztów. Wymierne korzyści będą stanowiły prognozowane przez nas zyski. Te pieniądze będą reintegrowane na potrzeby społeczne i kulturalne. Po co wydawać pieniądze, skoro wyprodukujemy sobie prąd i zaoszczędzimy? W mojej ocenie ranga miasta wzrośnie, ponieważ ci, którzy stosują pewne innowacje, mają przewagę w obszarze promocyjno-marketingowym, a nam na tym również zależy, bo jak w tych czasach się odróżnić, skoro każdy ma do dyspozycji fundusze europejskie itd. Oczywiście, można za te kwoty wdrażać ambitne projekty. Jednak, jak pokazuje strategia aglomeracji łódzkiej, tego typu projekty są tylko dwa. Wyróżniamy się tu bardzo, dzięki temu, że mamy wiedzę i potrafimy czytać dokumenty europejskie w zakresie polityk np. klimatycznych czy ekologicznych. Myślę, że ta koncepcja pozwoli nam podjąć również działania antykryzysowe, bo przecież w momencie, kiedy elektrownie są likwidowane, my będziemy niezależni w produkcji prądu.
Oczywiście, obawiam się, że zostanę strawiony przez własny sukces, ale trzeba się pilnować. Przede wszystkim trzeba rozmawiać z ludźmi i wskazywać im korzyści.
B.K.: Ostatnio rośnie nacisk ze strony Komisji Europejskiej, by miasta rozszerzały dostęp do informacji przez udostępnianie jej w otwartych formatach – open data. Tego typu działanie promuje przejrzystość oraz współuczestnictwo obywateli w podejmowanych decyzjach. Czy w Brzezinach są prowadzone prace w tym kierunku?
M.P.: Szukając partnerów tych bardziej merytorycznych, pod kątem softwaru, przede wszystkim będziemy wybierali takie rozwiązania, które będą bazowały na metodach otwartych – open source. To ma być siłą tego projektu, bo jeśli chcemy mieć dobrą komunikację z ludźmi, to najlepiej pokazywać im bezpośrednio przez liczby i fakty, jaka jest produkcja bądź jakie są oszczędności. Wierzę głęboko, że jeden projekt napędza drugi. Jedno doświadczenie daje kilkanaście kolejnych.
Artykuł pochodzi z grudniowego wydania “Przeglądu Komunalnego” (12/2015).
Komentarze (0)