To oznacza, że nie tylko do Przylepu, ale w dziesiątki innych miejsc trafiały zbierane przez firmę odpady.
Tym razem pod Zieloną Górą. A następnym?
Zgodę na zbieranie odpadów w hali w Przylepie spółce Awinion wydał w 2014 r. starosta zielonogórski (przed połączeniem miasta z gminą). – Firma zwiozła niebezpieczne odpady, zarobiła i zniknęła. Zostawiła za to Zielonej Górze poważny problem. Urzędnicy sami jeszcze nie wiedzą, co z „fantem” zrobić – relacjonowała w 2017 roku „Gazeta Wyborcza.
Hala, w której zalegają toksyczne odpady, miała 62 m długości, 7 wysokości i 5 szerokości. Awinion tylko najmował halę i grunt. Właściciel twierdzi, że nic nie wiedział o działalności spółki. Nie zamierzał też usunąć odpadów na własny koszt, twierdząc, że skoro urząd miasta wydał zgodę na składowania miasta, to urząd powinien ponieść konsekwencje wydania takiej zgody.
O to kto zapłaci toczył się dość długo spór między różnymi instytucjami. Jak relacjonuje TVN ostatecznie “Naczelny Sąd Administracyjny w marcu 2020 roku nakazał likwidację składowiska. Sąd postanowił też wtedy wskazać prezydenta miasta Zielona Góra jako organ właściwy w tej sprawie”.
Janusz Kubicki prezydent Zielonej Góry w rozmowie z TVN podkreślał, że rozwiązanie problemu przerastało możliwości miasta. Prosił więc o pomoc. Pytany o to, co odpowiadały władze państwowe i wojewódzkie na wnioski miasta o pomoc w usunięciu składowiska, Kubicki odparł, że “rząd, tak samo jak marszałek wojewódzki, odpowiadali, że chwilowo nie są w stanie zaspokoić naszych potrzeb finansowych w tym zakresie”. – W ostatnim okresie były już elementy wskazujące na to, że Fundusz Ochrony Środowiska pomoże nam w utylizacji tego. Myśmy się do tego przygotowali. Nie udało się tego zrobić – mówił.
Jak działał Awinion
Podobnych do tych z Przylepu “kukułczych jaj” firma Awinion zostawiła więcej. Zrobiło się o niej głośno w 2015 roku, gdy w Poznaniu odkryto podobny do tego z Przylepu magazyn z odpadami niebezpiecznymi odpadami niewiadomego pochodzenia. Tu także „firma zwiozła niebezpieczne odpady, zarobiła i zniknęła”. Za wywóz i unieszkodliwienie odpadów zapłaciło miasto, na koszt podatnika. Poznań to jedno z najbogatszych polskich miast: władze znalazły pieniądze na sprzątanie po Awinionie. Ale jak się później okazało nie wszystkie gminy potrafiły sobie w ten sposób poradzić z problemem “spuścizny” po kłopotliwej firmie.
“Magazyny wypełnione odpadami niebezpiecznymi to złoty interes dla takich firm jak Awinion z Budzynia, które nieuczciwie prowadzą biznes. Nie tylko w Poznaniu firma ta pozostawiła kukułcze jaja w postaci magazynu wypełnionego po brzegi substancjami nieznanego pochodzenia, które przechowywane są w plastikowych pojemnikach typu mauzer” – opisywał wtedy „Głos Wielkopolski”.
Za procederem stały te same osoby. “Zakładają coraz to nowsze spółki, mające niewielki kapitał (np. Awinion ma kapitału jedynie 5 tysięcy złotych). Obsadzają je nowymi ludźmi, którzy są podstawionymi tzw. słupami. A prawo pozwala im istnieć. Co więcej, na takim biznesie dorabiają się milionów złotych” – opisywał „Głos Wielkopolski”.
Co zawierają magazyny pozostawione po firmie? – Pozwolenie na zbieranie odpadów Awinion miał. Mógł zbierać właściwie substancje z całej tablicy Mendelejewa – komentował Roch Waszak z Poznańskiej Prokuratury Okręgowej prowadzącej w sprawie firmy Awinion duże śledztwo.
Zwykłe zmieszane z niebezpiecznymi
Dodawał, że wśród odpadów znalazły się zarówno te zwykłe, jak i niebezpieczne i te, które mogą stanowić największe zagrożenie. – Dowiedzieliśmy się, że firma, która zajmowała się zbieraniem tych odpadów z całej Polski, nie zwracała uwagi na charakter substancji i mieszała je ze sobą – tłumaczył prokurator. Jak opisywał jeden ze świadków: do jednego z magazynów zwoziła odpady budowalne. A między nimi – ustawiała beczki z substancjami niewiadomego pochodzenia. Podejrzewano z resztą, że Awinion nie tylko magazynował odpady, ale pozbywała się ich, wylewając je do rzek czy też do lasów. – Policja ustaliła, że firmy, z których Awinion odbierał niebezpieczne odpady to kilkadziesiąt spółek z całej Polski – ze Szczecina, ale i z południa kraju – relacjonował Roch Waszak.
Prokuratura ustaliła także, że spółka stosując metodę “co powiat, to nowy magazyn”, pozyskując zgody od starostw, działała na początku w Wielkopolsce, ale z czasem rozszerzyła swoją działalność poza granice Wielkopolski.
Sprzątanie po mafii
W 2017 roku Poznań pozbył się odpadów niebezpiecznych z magazynu przy ul. św. Michała 100. Wsparcie WFOŚiGW w Poznaniu pozwoliło gminie Kleszczewo unieszkodliwić ponad 1300 ton odpadów niebezpiecznych pozostawionych przez Awinion. Tu niebezpieczeństwo minęło. Ale do sprzątnięcia w skali kraju pozostało kilkaset miejsc podobnych do tego, co składowisko pod Zieloną Górą, pozostawionych nie tylko przez Awinion, ale i innych podobnie do niej działających firm.
„Według danych Głównego Inspektora Ochrony Środowiska w 2021 r. odnotowano 424 miejsca porzucenia odpadów niebezpiecznych w kraju, a z pewnością znaczna ich część to, tak jak ten płonący magazyn odpadów, miejsca zinwentaryzowane już lata wstecz. Według szacunków GIOŚ koszt usunięcia i zgodnego z prawem unieszkodliwienia samych odpadów może wynosić nawet 1,3 mld zł” – zauważa Anna Popławska w materiale „Portalu Komunalnego” pt. „Pożar odpadów niebezpiecznych w Przylepie. Czy to było nieuniknione?”.
Pożar odpadów niebezpiecznych w Przylepie. Czy to było nieuniknione?
Komentarze (0)