Pożar suchych traw, trzcinowisk, wybuchł w niedzielę po południu na styku podlaskich powiatów augustowskiego i monieckiego. Objął powierzchnię ok. 450 ha na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Trwa dogaszanie pożaru.
Stabilna sytuacja
– Straż pożarna panuje nad sytuacją, pożar się nie rozprzestrzenia, sytuacja jest obecnie stabilna – poinformował w środę wojewoda podlaski Jacek Brzozowski. – Sytuacja jest na tyle stabilna, że możemy mówić o lokalizacji tego pożaru, że on nie będzie się rozwijał, a jedynie będzie trwało dogaszanie – poinformował zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Grzegorz Szyszko. Jak podkreślił, dogaszanie takiego pożaru to “długi i żmudny proces”.
Przyznał, że potrzeba do tego wielu strażaków i że “będzie on trwał jeszcze wiele dni, jak nie kilka tygodni”. Poinformował, że na miejscu jest ok. 400 strażaków wspieranych przez inne służby. W sumie w akcji uczestniczy ponad 500 osób.
Zastępca komendanta PSP przypomniał, że dla potrzeb akcji powstały wielokilometrowe magistrale wodne, w działaniach używane są też śmigłowce, które zrzucają wodę.
Już we wtorek strażacy informowali, że w niektórych miejscach pożar może przechodzić w głąb torfu i ma miejsce pod powierzchnią gruntu.
– W tej chwili potrzebujemy znaleźć każde miejsce gdzie jest wyższa temperatura, pożar wszedł w głąb, musimy to sprawdzić, przekopać, przelać (wodą) (…) dlatego jeszcze przez wiele, wiele dni będziemy tu pracować, żeby ten pożar dokładnie dogasić – powiedział Szyszko.
Straty przyrodnicze
Dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego Artur Wiatr poinformował, że pożar rozpoczął się w okolicy Polkowa, ale nie spowodował zagrożenia dla ludzi i mienia. Dodał też, że nie ma informacji, by w pożarze zginęły jakieś zwierzęta.
– Największą stratą przyrodniczą to jest to, co spłonęło bezpośrednio w ogniu, czyli wszystkie drobne stworzenia, bezkręgowce, drobne kręgowce, to co nie miało szansy ucieczki – poinformował Wiatr.
Zaznaczył, że pożar rozpoczął się w sąsiedztwie obszaru ochrony ścisłej Czerwone Bagno i miejsce to było potencjalnie zagrożone. – Dzięki wysiłkom wszystkich służb pożar nie rozprzestrzenił się na ten teren – dodał Wiatr.
Czerwone Bagno ma powierzchnię 4190 ha. Pożar objął jedynie 19 ha tego obszaru. Czerwone Bagno jest unikalnym obszarem bagiennym na skalę całego kraju i jednym z najstarszych obszarów chronionych w Polsce.
Śledztwo trwa
Augustowska policja zbiera i zabezpiecza dowody w sprawie. Jej czynności dotyczą – zapisanego w Kodeksie karnym – przestępstwa sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach. Przyczyny jego powstania nie są na razie znane.
– Wszystkie osoby mające wiedzę na temat okoliczności pożaru, proszone są o kontakt z najbliższą jednostką policji, bądź numerem alarmowym. Informacje można przekazać również w sposób anonimowy. Policjanci będą dokładnie sprawdzać każdą uzyskaną informację – poinformowała w środę podkom. Kalinowska.
Przyczyna pożaru – największego tej wiosny nad Biebrzą – nie jest znana, będzie ustalana w śledztwie, które powinno być jeszcze w środę formalnie wszczęte przez Prokuraturę Rejonową w Augustowie. Jej szef Sebastian Piekarski powiedział, że – zbierając dowody w tej sprawie – policjanci chcą dotrzeć do jak największej liczby osób, które w świąteczną niedzielę (pożar wybuchł w Wielkanoc) były nad Biebrzą.
– Może był ktoś, kto był tam na jakimś świątecznym spacerze, turystycznym wyjeździe. Była ładna, ciepła pogoda, park narodowy, więc liczymy, że może ktoś z takich osób zauważył coś, co miałby znaczenie w sprawie. Myślimy np. o tym, czy ktoś nie widział kogoś, kto zachowywał się podejrzanie, był na terenie parku. Np. osoby, które jeździły po tym trzcinowisku – dodał prokurator.
To nie pierwszy taki pożar
Pięć lat temu, w podobnym miejscu Biebrzańskiego PN, doszło do największego pożaru w historii tego parku; spłonęło wtedy 5,3 tys. ha bagiennych łąk i terenów leśnych.
Śledztwo dotyczące okoliczności tego pożaru prowadziła wówczas Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Od początku przyjmowane były dwie główne hipotezy – umyślne bądź nieumyślne podpalenie. Biegły z zakresu pożarnictwa, powołany w tym postępowaniu, przyczynę pożaru opisał jako “noszącą cechy umyślnego zaprószenia ognia w kilku miejscach”.
Przyjęta wtedy kwalifikacja prawna postępowania, to sprowadzenie zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mającego postać pożaru, ale także spowodowanie zniszczeń w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach oraz niszczenie lub istotne zmniejszenie wartości przyrodniczej prawnie chronionego terenu lub obiektu.
Po 9-miesięcznym zbieraniu dowodów, śledztwo zostało umorzone, bo nie udało się wytypować i ustalić sprawców. Nie pomogły też w tym nagrody pieniężne wyznaczone m.in. przez ówczesnego dyrektora BPN czy wójta Sztabina.
Komentarze (0)