– Nie rozumiem, dlaczego uczepiono się tak torebki z polietylenu. Nie jest przecież trująca, bo powstała z prostego związku węgla i wodoru. Wbrew temu, co się o niej sądzi, jej produkcję cechuje dodatni bilans ekologiczny, tzn. przy jej uzyskaniu zużywa się stosunkowo niewiele energii, nie zanieczyszcza się za bardzo wód i powietrza, a sama foliówka może podlegać recyklingowi, zatem może być ponownie wykorzystana. Przy wytwarzaniu opakowań ze szkła, tkaniny czy papieru powstają większe ilości ścieków oraz gazów i pochłania to więcej cennej energii, są też przez to droższe – mówi prof. Maria Mucha.
Prof. Mucha przyznaje, że wadą foliówek jest to, że zaśmiecają środowisko, ale jej zdaniem problem należy rozwiązać tak jak w Holandii, gdzie przy każdym hipermarkecie ustawione są pojemniki na zużyte torebki, do których trafia 80 procent foliówek. – Nasze społeczeństwo też można by do tego przyzwyczaić i tym się właśnie powinny zająć władze: organizacją selektywnej zbiórki odpadów, ich segregacją oraz edukacją, a nie zakazywaniem! Poza tym promowane teraz torebki tzw. biodegradowalne też trzeba zbierać i sortować – przekonuje prof. Mucha.
źródło: Express Ilustrowany
Komentarze (0)