"W porównaniu z recyklingiem spalanie odpadów to nie jest żaden odzysk. Przetwarzając odpady, oszczędza się o wiele więcej energii niż wytwarza przy ich spalaniu" – powiedział. Zdaniem obrońców środowiska dyrektywa będzie zachętą dla takich krajów jak Niemcy, gdzie utylizacja odpadów jest droga, do eksportu odpadów do tańszych krajów, np. do Polski i innych nowych krajów członkowskich, które w rezultacie mogą stać się "jedną wielką spalarnią dla całej Zachodniej Europy". Wynika to z międzynarodowych porozumień, które pozwalają na transport odpadów przez granice państw w celu ich recyklingu albo odzysku, a zakazują, gdy w grę wchodzi "unieszkodliwianie" – informuje PAP.
Zwolennicy kontrowersyjnego zapisu dyrektywy podkreślają, że warunkiem uznania spalarni za zakłady odzysku będzie spełnienie surowych norm wydajności energetycznej, co da silny impuls dla zwiększenia wydajności nowo powstających spalarni. Dodatkowo, po 6 latach kryteria dotyczące wydajności energetycznej mają być zrewidowane.
Obrońcy środowiska nie zostawiają jednak suchej nitki na przyjętej dyrektywie. Poza uznaniem spalarni za zakłady odzysku krytykują odejście od obowiązkowych dla krajów członkowskich celów na 2020 rok: recyklingu co najmniej połowy odpadów komunalnych i 70 proc. odpadów pochodzących z infrastruktury, przemysłu i budowlanych.
Zamiast tego przyjęty kompromis przewiduje konieczność osiągnięcia 50 proc. recyklingu tylko dla niektórych rodzajów odpadów komunalnych: szkła, papieru, tworzyw sztucznych, metali i 70 proc. dla odpadów budowlanych. To zapis nieprzejrzysty i pomijający jedną piątą innych odpadów, nie wyznaczający ich poziomów recyklingu – argumentują organizacje ekologiczne.
źródło: PAP
Komentarze (0)