Pod koniec września Nancy Reed z Houston przewróciła się i złamała rękę, wpadając do wody w swoim domu zalanym podczas huraganu. Mimo oczyszczenia rany, dostały się do niej bakterie, przez które starsza kobieta po 11 dniach zmarła w męczarniach w szpitalu.
Nie wiadomo dokładnie, które bakterie spowodowały śmierć kobiety w tak szybkim tempie. Jednak profesor biologii morskiej Rachel Noble z Uniwersytetu w Karolinie Północnej podejrzewa, że była to najpewniej bakteria Vibrio lub jej mutacja, która żywi się ludzkimi tkankami i prowadzi do martwiczego zapalenia skóry. Postępująca infekcja może nawet prowadzić do śmierci.
Woda po huraganach Irma i Harvey oraz późniejszej powodzi utrzymuje się na lądzie z powodu niedrożnej kanalizacji. Silne deszcze w ostatnich dniach dodatkowo pogorszyły sytuację. W tzw. popowodziowych bajorach mnożą się bakterie, również oceaniczne, naniesione wraz wodą podczas nawałnicy. Na Florydzie i w Teksasie obowiązuje ostrzeżenie ekspertów ds. zdrowia publicznego. Zakażenie groźną bakterią może objawiać się nadmierną potliwością, obrzękami, wysypką i bąblami na ciele, po kilku dniach zaś przeradza się w przeżerające skórę rany. Władze USA zaapelowały, aby nie lekceważyć żadnych objawów i natychmiast kierować się do szpitali na konsultację z lekarzem. Od momentu pojawienia się w organizmie bakterii w ciągu dziesięciu godzin stan poszkodowanego może pogorszyć się na tyle, że konieczna może być amputacja.
Przypadek Reed nie jest odosobniony. Po huraganie Katrina w 2005 roku z powodu zakażenia bakteriami Vibrio zmarło 5 osób, a 22 miały amputowane płuco. Bakterie wnikają do organizmu przez rany i otarcia.
Źródło: The times, The Guardian, Washington Post
Komentarze (0)