Wszystko to z powodu zmiany przepisów o ochronie środowiska, a konkretnie ustawy o skutkach oddziaływania na środowisko. Miała ona skrócić procedury uzyskiwania ocen wpływu inwestycji na przyrodę oraz zapewnić obywatelom i organizacjom ekologicznym wpływ na powstawanie miejscowych planów zagospodarowania. Nowe prawo niespodziewanie jednak uderzyło rykoszetem w sam system przygotowywania planów.
Nawet jeśli projekt planu był już na ukończeniu, uzyskał wszystkie uzgodnienia i został wyłożony do publicznego wglądu – by chętni mogli zgłosić do niego uwagi, w myśl nowych przepisów musi go teraz zaopiniować Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Po odpowiedzi RDOŚ miasto musi ogłosić, że prognoza oddziaływania na środowisko będzie wykonywana, a chętni mogą znowu zgłaszać do niej uwagi.
Jak czytamy w „ŻW”, dokumenty wysyłane są do RDOŚ „na wszelki wypadek”, nikt nie wie, jak interpretować nowe przepisy. Dopiero niedawno na stronach Ministerstwa Środowiska pojawiły się pierwsze wytyczne dla urzędników, jak należy rozumieć przepisy. Ale i to nie rozwiązuje wszystkich wątpliwości.
źródło: Życie Warszawy
Komentarze (0)