Nie ulegajmy złudzeniom – Unia Europejska nie jest projektem kwakierskim. Każde z państw członkowskich oraz silnych grup interesów chce na tym projekcie „ugrać” coś dla siebie kosztem innych. Oczywiście, nie całe pole gry oznacza boje zerojedynkowe, są interesy wspólne, związane z synergią np. wspólnego rynku, tj. swobodnego przepływu towarów i osób.

W tej perspektywie pomoc finansowa (Fundusz Spójności itp.) jest dla Polski wielką szansą przyspieszenia cywilizacyjnego, ale też ogromnym zagrożeniem zwasalizowania politycznego i uzyskania statusu ekonomicznej peryferii.
Tylko ślepy nie zauważy tego, że jeśli zmarnotrawimy pieniądze, kupując i instalując przewymiarowane zakłady utylizacji to odtwarzać będziemy ciężką strukturę socjalistycznej „produkcji środków produkcji”, w której konsument był zbytecznym ogniwem i nie weryfikował sensu podejmowanych działań gospodarczych.
I chodzi nie tylko o to, żeby strumień pieniędzy nie rozprysł się na boki, ale przede wszystkim o to, żeby środki te nie zostały przeznaczone na budowę wielokrotnie przewymiarowanych, a często praktycznie niepotrzebnych inwestycji. Już są tego przykłady, dalsze – niestety – w toku.
Na dodatek, a po części w wyniku tych autodestrukcyjnych tendencji, postuluje się, aby zniszczyć ustrój wolności gospodarczej w branży wywozu odpadów, nie bacząc na to, że ani nie wymaga tego Unia, ani nie wykazano w praktyce, że model ustanowiony w ubiegłoro...