Burmistrz Sokółki – 18-tysięcznej gminy na Podlasiu – Ewa Kulikowska informuje, że urząd nakłada kary na MPO.
– Rozumiem nerwy, wkurzenie i inne tego typu reakcje. Zapewniam: mam tak samo – napisała na Facebooku, zapewniając przy tym, że gmina przygotowała pisma i zamierza interweniować „od premiera do wszystkich w dół”.
– Jeśli nam nie pomogą (śmieci nie wywożone – wielokrotnie mówiłam dlaczego – jeszcze oprócz koronawirusa to brak epidemii szczurów, a mieszkańcy płacą) to chyba przyjdzie mi się samej te śmieci zawieźć wszystkim decydentom – napisała burmistrz.
Wiesław Puszko, prezes MPO Sokółka, która ma podpisaną umowę z gminą, rozkłada ręce i mówi, że odpadów nie ma gdzie wywozić. Do tej pory odpady z Sokółki trafiały na składowisko w Hryniewiczach i do spalarni w Białymstoku. Zarządzająca nimi spółka Lech musiała wstrzymać odbiór ze względu na limity wyznaczone w WPGO.
Jak uważają władze MPO Sokółka, sytuację mogłaby uratować decyzja marszałka, który zwiększyłby limity przyjmowanych na tym składowisku odpadów. Na razie takiej decyzji nie ma, bo na składowisku i w spalarni trwa kontrola WIOŚ. Władze województwa czekają na jej wyniki.
W międzyczasie MPO wywoziła odpady także do sortowni w Ostrowi Mazowieckiej. Już tego nie robi ze względu na koszty. MPO tłumaczy, że w obecnej sytuacji wywóz odpadów do dalej położonych instalacji w perspektywie oznaczałoby bankructwo spółki. Podobnie zresztą jak nałożenie na nią kar umownych przez gminę.
Warto dodać, że do października 2019 r. stawki za wywóz odpadów w gminie wynosiły 7 i 12 zł i były jednymi z najniższych w województwie. Następnie wzrosły do 14 zł od osoby. Karą za brak segregowanych odpadów jest opłata rzędu 28 zł.
Źródło: sokolka.naszemiasto.pl
ekolog-realista
Komentarz #47729 dodany 2020-03-20 13:07:24
Tanio już było, ale się skończyło.