Głównym wątkiem większości moich felietonów z ubiegłego roku było niecierpliwe wyczekiwanie na ustawę o OZE, więc temat już mocno się zużył. Ale, niestety, nie zdezaktualizował się, bo po przyjęciu ustawy ulga i optymizm trwały bardzo krótko. Nowa władza szybko odroczyła jej  wejście o pół roku i ogłosiła potrzebę dogłębnej nowelizacji. To zaś pozwalało przypuszczać, że wszystko się jeszcze bardziej odwlecze i ? wbrew przysłowiu ? po części uciecze. Niedawno pojawiły się jednak sygnały, że chyba nie jest tak źle, bo założenia nowelizacji mają być ujawnione już w maju. Kto będzie z nich zadowolony, a kto nie? Trudno wyrokować, ale spodziewam się, że liczebność obu tych grup okaże się zbliżona. Niemal wszystkie liczące się na rynku OZE podmioty przedstawiły swoje uwagi i postulaty dotyczące projektów Ministerstwa Energii, ale nie wiadomo, ile z nich zostanie uwzględnionych. Tak czy owak, słuchając w telewizji niedawnej wypowiedzi ministra energii, który stwierdził, że Polski nie stać na energię odnawialną, a bezpieczeństwo energetyczne zapewnia nam węgiel, mam poważne wątpliwości, czy dalszy rozwój energetyki odnawialnej jest u nas realny. Również inne wypowiedzi polityków ? krytyczne wobec unijnej polityki dekarbonizacji gospodarki ? oraz zapowiedzi powrotu do współspalania nie są dobrymi prognostykami dla oczekiwanej nowelizacji, a zwłaszcza jej ?przyjazności? dla branży OZE.

Trudno też zlekceważyć informację o podpisanym przez premier Beatę Szydło (22 kw...