Trudno mi podsumować kończący się rok. Na plus nasza branża na pewno może zaliczyć utworzenie w Ministerstwie Gospodarki Departamentu Energii Odnawialnej. Jego pracownicy ochoczo zabrali się do pracy nad finalizowaniem projektu ustawy o OZE, którego pierwszą wersję przedstawiono jeszcze w grudniu 2011 r. Później, czyli już w 2012 r., pojawiały się kolejne projekty z różnymi uzupełnieniami i poprawkami, będącymi rezultatami konsultacji społecznych. Co prawda ich efekt nie wszystkich zadowala, ale chyba każdy zna mądre powiedzenie, którego treść w ogóle to wyklucza.

Skoro nie wszyscy są z projektu tej ustawy zadowoleni, to oznacza, że niektórzy jednak są nim usatysfakcjonowani. Co więcej, chętnie włączają się do działań w różny sposób go promujących. W jakimś stopniu jest to przejaw docenienia wysiłków DEO, a zwłaszcza tego, że w projekcie ustawy uwzględnione zostały niektóre postulaty tzw. energetyki prosumenckiej.
Pod koniec roku w ramach problematyki – i polityki – dotyczącej odnawialnych źródeł energii zabrzmiał mocny akord. Oto zainteresowanie nią ogłosiła licząca się partia – SLD. Na zorganizowanej konferencji projekt ustawy został skrytykowany, a przy okazji – a może raczej: przede wszystkim – wspomniano, że to za rządów Sojuszu, w latach 2004-05, sejm uchwalił rozwiązania legislacyjne, które zapoczątkowały rozwój energetyki odnawialnej na większą skalę. Sęk w tym, że sprowadzało się to głównie do technologii współspalania, niecieszącej się dziś uznaniem ekspertów, co ma odzwierciedlenie w projekcie ustawy. Owszem, dzięki współspalaniu mogliśmy wtedy „zameldować w Brukseli”, że realizujemy wiadome wytyczne. Jednak teraz – gdy pomyślnych wiatrów doczekała się energetyka wiatrowa, a słońce zaświeciło jaśniej dla fotowoltaiki – współspalanie to już bardziej przejściowa przeszłość niż docelowa przyszłość.
SLD ogłosiło, że ma nowy projekt „naszej” ustawy i niebawem skieruje go do parlamentu. Nie znam tego projektu, ale nawet gdyby miał się on okazać genialny, to opóźnienie, jakie mógłby spowodować w uchwaleniu ustawy, byłoby trudne do zrekompensowania. Nie chcę podważać dobrych intencji polityków Sojuszu, ale znam choćby ich negatywny stosunek do energetyki jądrowej, która – o czym już pisałam – może być strategiczną sojuszniczką OZE. Nie wymarzoną, ale w ogólnych realiach na pewno zdroworozsądkową. Pozwolę więc sobie zachować do tych zapowiedzi… polityczną rezerwę.
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia życzę naszym czytelnikom, prenumeratorom, reklamodawcom, autorom i sympatykom, abyśmy nadchodzący rok mogli podsumować o wiele łatwiej i zdecydowanie pozytywnie. I mimo nieuniknionych obaw, mam nadzieję, że zgodnie z obietnicą przedstawiciela DEO, projekt ustawy jeszcze w tym miesiącu trafi do Komitetu Stałego RM i jego procedowanie na forum rządu potrwa do końca roku. Tego roku.
 
Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna