„Wielki brat” (z dawnych lat) zakręcił na chwilę gazowy kurek i... zawrzało! Media podniosły larum, a różnej maści politycy skwapliwie wykorzystali okazję, aby zaprezentować się jako „od dawna to przewidujący” i „wiedzący, jak temu zaradzić”.
Z racji moich zainteresowań zawodowych i – powiedzmy – domowych (bo użytkuję piec i kuchenkę na gaz) śledziłam to trwożne zamieszanie z uwagą, ale zarazem spokojnym dystansem. Wszak był to kolejny akt dramatu pod tytułem „Bezpieczeństwo energetyczne Polski”. Owszem, w swej treści dość niespodziewany, ale za to budujący tak pożądane w dobrej literaturze napięcie, napędzający akcję i wprowadzający na scenę nowe postacie.
Z nadzieją oglądałam jeden ze spektakli telewizyjnego teatru polityków, jakim jest program „Forum”. Byłam ciekawa, czy ktoś z naszych „mędrców” i „zbawców” zauważy, że bezpieczeństwo energetyczne naszego pięknego kraju można zwiększyć poprzez inwestycje w energetykę wykorzystującą źródła odnawialne oraz w jej propagowanie. Wprawdzie biogaz nie zastąpi całkiem gazu ziemnego, a wiatr, słońce i biomasa nie wyprą szybko węgla i ropy, ale przynajmniej w skali lokalnej mogą nas „zabezpieczyć”, nie szkodząc przy tym środowisku i naszemu zdrowiu.
Oglądałam, dumałam, czekałam... Aż wreszcie pod koniec dyskusji poseł Marek Sawicki (PSL, choć nie o politykę tu chodzi) zauważył, że odnawialne źródła mogą poprawić ...