Pomimo gwałtownego wyhamowania gospodarki energetyka oparta na biomasie nie zatrzymała się. Sprzyja temu wysoki poziom notowań praw do emisji CO2. Pomimo ich marcowych spadków do poziomu ok. 15 euro za tonę od początku kwietnia wartość powróciła na poziom sprzed pandemii, tj. powyżej 20 euro za tonę. Oznacza to, że spalanie ?zeroemisyjnej? biomasy na cele energetyczne może okazać się korzystniejsze od węgla, do którego trzeba dokupić jeszcze prawa do emisji dwutlenku węgla. Nie sądzę jednak, aby korekta tych notowań była wyłącznie rynkowa, ponieważ znaczna część przemysłu stoi. Pokazuje to natomiast, że w Unii Europejskiej, nawet w obliczu zagrożenia epidemią, nikt nie rezygnuje ze strategii ?zazielenienia klimatu? naszego kontynentu.

Utrzymujący się popyt na biomasę nie oznacza hossy w polskiej branży biomasowej. W energetyce od kilku lat utrzymują się stosunkowo niskie ceny na biomasę. Wielu producentów, po krytycznym 2017 r., zrezygnowało z pozyskiwania i dostarczania biomasy, a ci, którzy przetrwali, nie ustają w walce i liczą na odbicie. W długofalowej perspektywie przewiduję, że poprawa na rynku polskich producentów biomasy pojawi się w najbliższych latach. Będzie ona jednak wynikała głównie ze wzrostu zapotrzebowania na biomasę w krajach sąsiednich, w tym Danii, Szwecji czy Niemczech, dokąd już dziś jest eksportowana polska biomasa.

Obecnie z polskiej branży energetycznej nie dochodzą jasne komunikaty dotyczące rozwijania w najbliżs...