Cukier w cukrze, czyli o co chodzi?
W ostatnim czasie Urząd Regulacji Energetyki opublikował dane za IV kwartał 2012 r., obrazujące sytuację w zakresie produkcji biokomponentów i biopaliw w Polsce. Pojawienie się oficjalnego źródła informacji na ten temat pozwoliło wreszcie podsumować ubiegły rok w oparciu o „twarde” liczby.
Dział Forum nie jest, w mojej opinii, najbardziej odpowiednim medium do przekazywania zestawień liczbowych i „bawienia się” w ich porównanie z latami ubiegłymi, ale w przypadku prezentowania własnych przemyśleń sprawdzi się znakomicie. W 2012 r. wzrosła krajowa produkcja estrów. Cieszyć należy się z dwóch powodów, albowiem zwiększyło się nie tylko wykorzystanie zainstalowanych mocy wytwórczych, lecz również znaczenie rodzimej produkcji w realizacji Narodowego Celu Wskaźnikowego. A o to właśnie przez wiele lat walczyła branża biopaliw, bo co z tego, że mieliśmy wysokie NCW, skoro nijak miało się to do rozwoju polskiego przemysłu? Co więcej, zmiana wymagań jakościowych dla oleju napędowego poprzez zwiększenie dopuszczalnego udziału estrów do 7% spowodowała bardzo istotny spadek podaży B100. Po takim stwierdzeniu ktoś stojący z boku mógłby się zdziwić, że reprezentant branży biopaliwowej cieszy się ze spadku rynkowego znaczenia biopaliw. A przecież dzięki temu koncerny paliwowe, tak chętnie przecież realizujące NCW, straciły nieco ze swoich argumentów przeciw polityce względem biopaliw opartych przede wszystkim na ich własnej ekonomii. Bo więcej estrów w paliwach normatywnych to mniej B100 na rynku, chociaż „bilans wychodzi na 0”. Więcej cukru w cukrze zmienia więc praktyczny wymiar realizacji NCW i o biopaliwach nieco ucichło w mediach w kontekście nieracjonalności, kosztochłonności itp.
Po raz kolejny powrócę do kwestii, która mogłaby być rozwiązana przy okazji wprowadzania B7. Chodzi o zwiększenie dopuszczalnego udziału bioetanolu w benzynach z 5 do 10%. Z danych URE wynika, że od kilku lat ilość wytwarzanego bioetanolu ulega jedynie nieznacznym wahaniom, pomimo wzrostu mocy wytwórczych. Zjawisko to można wytłumaczyć przede wszystkim tym, że w Polsce sprzedaż benzyn wciąż utrzymuje się na tym samym poziomie, a możliwości znalezienia odbiorców na rynkach zagranicznych są bardzo ograniczone. Skoro zatem trudno o eksport, na co wpływ mają głównie tańszy import z krajów trzecich, ceny gazu ziemnego i konieczność amortyzacji niestarych przecież instalacji, to również na rynku krajowym nie ma możliwości na zagospodarowanie większych ilości bioetanolu. Tymczasem kolejny projekt nowelizacji ustawy o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw, zakładający wejście E10, jest ostatnio mocno krytykowany, i to nie przez środowiska konsumenckie czy przemysł motoryzacyjny, ale przez organizację reprezentującą niezależne stacje paliw. Koronnym argumentem przeciw E10 jest wiek krajowej floty samochodowej i jej rzekome niedostosowanie do nowych norm jakościowych dla benzyn. O tej kwestii pisałem już jakiś czas temu, więc nie powtarzając pewnych faktów, stwierdzę jedynie, że przyczyną takiej krytyki ze strony „stacyjników” nie są, niestety, obawy o stan naszych aut, ale sama konstrukcja zaproponowanych przepisów, zakładająca konieczność jednoczesnej sprzedaży E5, jeżeli podmioty zdecydują się na dystrybucję E10. Taki okres przejściowy ma potrwać aż do końca 2016 r., a jednoczesna podaż dwóch rodzajów benzyn 95 wymusza dostosowanie infrastruktury na stacji, co wiąże się z kosztami.
Dlaczego zatem mamy do czynienia z powszechnym mydleniem oczu, a nikt nie powie, o co tak naprawdę chodzi? A chodzi przecież o to, o czym myślimy, jeśli nie wiemy, o co chodzi…
Adam Stępień
Krajowa Izba Biopaliw