Dawne dorożki, ale nie zaczarowane
Taksówki, taxi i taryfy. Niby nic nadzwyczajnego, ale każdy przyzna, że są pożyteczne. Nikt bowiem nie zliczy, ilu śpiochów uratowały od spóźnienia się do pracy albo ile osób dowiozły na ważne spotkanie, gdy zimą w samochodzie padł akumulator.
Ale taksówki, a właściwie taksówkarze, są także nieustającym źródłem problemów. W ostatnim czasie najgłośniej jest o kłopotach pasażerów, a właściwie pasażerek taksówek, zwłaszcza tych na aplikację. Niejedna osoba, słysząc o takich wyczynach, z nostalgią może zatęsknić za klasyczną taksówką, czyli konną dorożką.
Chłosta za nieuczciwą taryfę
Ale… prr. Nie należy się rozpędzać, bo takim romantycznym środkiem transportu „dla zakochanych i dla zawianych, którym do domów nie spieszy się” dorożka była tylko w starej piosence Olgierda Buczka. Rzeczywistość była, niestety, mniej romantyczna – i to od najdawniejszych czasów. Już w 1807 r. ukazało się bowiem obwieszczenie „magistratu policyi” miasta stołecznego Warszawy wskazujące na mniej romantyczne oblicze biznesu dorożkarskiego. W obwieszczeniu czytamy, że „(…) Odbierane są codziennie zażalenia na Doroszki utrzymujących, oraz ich ludzi, iż nie tylko nadzwyczayney zapłaty żądaią, ale na...