?Zarządzanie przedsiębiorstwem wodociągowo-kanalizacyjnym. Uwarunkowania i metody? to temat debaty redakcyjnej, na którą 17 marca br. zaprosiliśmy do siedziby wydawcy miesięcznika ?Wodociągi-Kanalizacja?, firmy Abrys, prezesów największych przedsiębiorstw branżowych w kraju.

Zaproszenie do udziału w poznańskiej debacie przyjęli prezesi: Miejskich Przedsiębiorstw Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie (Hanna Krajewska), Krakowie (Ryszard Langer), Wrocławiu (Zdzisław Olejczyk) i Lublinie (Sławomir Matyjaszczyk). Nie zabrakło również prezesa Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Szczecinie ? Beniamina Chochulskiego, a Gdańsk reprezentował prezes firmy Saur Neptun Gdańsk ? Serge Bosca. Moderatorem debaty został prezes Aquanetu Poznań ? Paweł Chudziński. W spotkaniu uczestniczyli również reprezentanci mecenasa spotkania, firmy EY, Andrzej Zienkiewicz i Karolina Skalska-Józefowicz z Działu Doradztwa Biznesowego. Nie zabrakło także przedstawicieli organizatora ? oprócz redaktorów miesięcznika w wydarzeniu wzięli udział wiceprezes Abrysu Robert Rosa oraz dyrektor wydawnictw Tomasz Szymkowiak. Dyskusji przysłuchiwała się również, reprezentująca abrysowy Dział Szkoleń i Konferencji, Martyna Dera, która w czerwcu organizuje konferencję poświęconą tematowi ?Zarządzania nowoczesnym przedsiębiorstwem komunalnym?.

Debatę przeprowadzono w sprawdzonej przez redakcję formule śniadania mistrzów. Spotkali się liderzy największych przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych, aby wymienić poglądy, podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniami. Rozmawiano o sytuacji w branży, pułapkach, zagrożeniach, ale również o powodach do dumy i zadowolenia. W programie ujęto tematy związane z metodami zarządzania, konsolidacją branży, nie zabrakło rozmowy o centralnym regulatorze, powracał temat efektywności przedsiębiorstw. Planowany na trzy ? cztery godziny panel dyskusyjny, zakończono po pięciu godzinach obrad, a mimo to nie omówiono wszystkich kwestii. Nie dziwi więc postulat dotyczący kontynuacji spotkania.

Wielcy nieobecni

Debata rozpoczęła się od odczytania listu otwartego do uczestników debaty, który przesłał, z ważnych przyczyn niemogący w niej uczestniczyć, Piotr Sokołowski, prezes Wodociągów Białostockich. Oto treść:

Z przyczyn znanych Pani redaktor nie mogłem być dzisiaj w tak szacownym gronie i wziąć udziału bezpośrednio w dyskusji. Jednak niech mi będzie wolno wyartykułować kilka tez i opinii jako mój głos w dyskusji.

Jestem w branży od… dwóch miesięcy, a przychodzę z branży pokrewnej, jaką jest ciepłownictwo. Mówię o tym dlatego, aby podkreślić, że mam pewne doświadczenie z zarządzania przedsiębiorstwem infrastrukturalnym (medium ciepło), ale również mam oczywiście pewną pokorę wobec specyfiki branży wod-kan.

Powinniśmy jako przedsiębiorcy przyjrzeć się bacznie dwóm aktom prawnym: Ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym oraz Ustawa o koncesjach na roboty budowlane i usługi. Ustawy te w najbliższych latach mogą być istotnym narzędziem polityki właścicielskiej i szerzej samorządowej, a przez to przekładać się, wpływać na sposób zarządzania Spółką/Przedsiębiorstwem. Dostrzegam, że możemy być jako przedsiębiorstwa wod-kan po obu stronach procesów opisanych w ustawach ? czyli możemy być udzielającym koncesji, jak i wykonującym usługę koncesjonowaną, być partnerem publicznym, jak i prywatnym. Z punktu widzenia Wodociągów Białostockich widzę w tym narzędzie formalno-prawne do lokalnej i regionalnej konsolidacji branży, ale także do realizacji projektów stricte branżowych, jak i tych na ?obrzeżach? gospodarki wodno-ściekowej i np. OZE. Zatem widzę w tych ustawach więcej szans niż zagrożeń.

Nie liczmy specjalnie na zmiany legislacyjne, które generalnie uporządkują sytuację formalno-prawną w takich kwestiach jak np. definicja przyłącza czy korytarze przesyłowe. W zarządzaniu spółką bliska jest mi filozofia: a) tworzenia dobrych regulacji wewnętrznych i działanie ?w duchu? dobrych praktyk ? tak aby doraźna interpretacja nieprecyzyjnego prawa w imię obecnych korzyści nie narażała nas w dłuższej perspektywie na zarzuty nierównego traktowania klientów czy nadużywania pozycji naturalnego monopolisty; b) jeżeli powziąłem wątpliwości co do formalnej prawidłowości pewnych działań i interpretacji ? zaprzestaję ich i w trybie regulacji wewnętrznych, zmieniam je i zaczynam konsekwentnie stosować; c) wybiegajmy w regulacjach wewnętrznych naprzeciw tendencjom (w tym linii orzecznictwa), zakładając, że nasi odbiorcy usług są i będą coraz bardziej świadomi swoich praw.

Klaster, Fundacja, Spółdzielnia, Spółka celowa, konsorcjum ? oswajajmy się z tymi tworami. To mogą być narzędzia do lokalnej i regionalnej optymalizacji zarządzania gospodarką wodno-ściekową. Życzę owocnej dyskusji.

Nie mógł do nas dojechać również prezes Wodociągów Kielce, Henryk Milcarz, z uwagi na niemożność dostosowania wcześniej ustalonych planów do terminu wydarzenia.

W spotkaniu zabrakło Romualda Bosakowskiego, prezesa ZWiK w Łodzi.

Polskie podwórko

Moderator zaproponował panelistom ramowy plan debaty. Pierwszym tematem, nad którym pochylili się prezesi, była obecna sytuacja branży wod-kan w kraju. Omówiono postrzeganie świata wodociągowego w Polsce, również na tle innych państw, z trzech perspektyw ? z punktu widzenia firm wodociągowych, właścicieli, a także klientów.

P. Chudziński: ? Moim zdaniem, obecna ustawa i związane z nią regulacje prawne są dla firm wodociągowych absolutnie doskonałe. Znajduję oczywiście kilka drobiazgów, które można by poprawić. Jest to np. słynna definicja przyłącza czy okres taryfowy, który ma jeden rok. Uważam, że rozmowa na temat zmiany ustawy może być bardzo interesująca, jednakże dla firm wodociągowych funkcjonujących w obecnych warunkach, żyjących z dnia na dzień, jest niebezpieczna. Jeśli ktoś wpadnie na pomysł, żeby zmieniać założenia ustawy, prawdopodobnie wyrządzi więcej szkód niż pożytku.

H. Krajewska: ? Powiem szczerze, że mi ustawa za bardzo nie przeszkadza. Podobnie jak prezes Chudziński, nie śledzę już dyskusji, która podobno jest blisko finału. Natomiast z mojego punktu widzenia inne przepisy zaczęły w pewien sposób ograniczać sprawność działania. Po pierwsze, jest to nieustannie zmieniająca się ustawa o zamówieniach publicznych, której niemal każda kolejna zmiana ogranicza nam możliwości korzystania z zamówień sektorowych.

Uciążliwe są też różne praktyki, nie tylko ustawowe, ale operacyjne, codzienne. Mamy często problem ze służbami właściciela. W Warszawie wygląda to bardzo różnie, niektóre służby działają w sposób bardzo prężny, a decyzje są podejmowane nieomal natychmiast. Są też niestety takie, z których trudno coś wykrzesać.

Stan obecny, z mojej perspektywy, nie jest katastrofalny, natomiast istnieje mnóstwo kwestii, które dałoby się rozwiązać, poprawić czy usprawnić. Ułatwiłoby to naszą pracę i znacznie poprawiło jej efektywność.

R. Langer: ? W mojej ocenie postrzeganie branży wod-kan przez pracowników firm wodociągowych z reguły bywa dobre albo nawet więcej niż dobre. Wynika to z tego, że w okresie ostatnich kilkunastu lat zmiany w tej branży były jednymi z najbardziej dynamicznych w sferze doskonalenia zarówno technik uzdatniania wody, jak i oczyszczania ścieków, ale też w zakresie zarządzania i efektywnego zachowania biznesowego. Poza tym branża nauczyła się korzystać z pieniędzy unijnych i zrobiła to, w mojej ocenie, w miarę poprawnie.

B. Chochulski: ? Również uważam, że obecna ustawa ma pewne atuty i daje nam komfort działania, pomimo że są w niej zawarte również rozwiązania bałaganiarskie. Przykładem tego jest definicja przyłącza. Mianowicie literalne brzmienie zapisu dotyczącego definicji przyłącza kanalizacyjnego zupełnie nie zgadza z tym, co znajduje się w uzasadnieniu i w interpretacji Sądu Najwyższego z 2007 r. Przypomnę też, że ta definicja została w sposób irracjonalny zmieniona w 2005 r., gdy słowo ?od? granicy nieruchomości zastąpiono ?do? granicy nieruchomości. W mojej opinii dokonano tego bez większych przemyśleń. I to jest właśnie przykład zapisów bałaganiarskich, które utrudniają nam funkcjonowanie. Niemniej jeżeli spojrzymy całościowo, ustawa zapewnia nam bardzo duży komfort.

S. Bosca: ? Mam nadzieję, że nikogo nie obrażą moje obserwacje, które poczyniłem na przestrzeni ostatnich 23 lat. Dawniej w Polsce nie można było pić wody z kranu, a plaże były zamykane. Dziś to się zmieniło, a postęp jest niesamowity. Zauważam jednak inny problem, związany z tematem regulatora w naszej branży. Wszyscy o nim mówią, ale problem polega na tym, że nie wszyscy rozumieją różnicę między ?kontrolować? a ?ingerować?. Ludzie zazwyczaj obawiają się, że ktoś wejdzie w ich kompetencje. A wiele dobrego może się wydarzyć, jeśli zacznie się współpracować. Jako firmy wodociągowe powinniśmy zaproponować jasne wyjaśnienie, jaką rolę powinien pełnić regulator. Duże spółki mogą pomagać tym w mniejszych gminach, przekazując swoje doświadczenia w zakresie prowadzenia inwestycji czy dużych zamówień, np. środków chemicznych, wodomierzy itp. Nie każda firma musi posiadać wszystko i być samowystarczalna. Jestem zaskoczony tym, że Polska ?wróciła do świata? za sprawą dużego wspólnego ruchu, jakim była Solidarność, a później, niestety, zabrakło współpracy i każdy poświęcił się swojej dziedzinie. Przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne mają swoją Izbę, ale poza tą organizacją nie prowadzi się wspólnych działań, bo każdy z zakładów jest zadowolony ze swoich wyników i skupia się na nich. Brakuje wymiany doświadczeń pomiędzy przedsiębiorstwami. Może to utopijne, co powiem, ale taka współpraca i wymiana myśli jest możliwa, bo możemy korzystać z już wypracowanych doświadczeń.

Z. Olejczyk: ? Chciałbym przy okazji zwrócić uwagę na dwa ?kwiatki?, które są dla mnie istotne. Po pierwsze, nie mamy w Polsce żadnego centrum, instytutu badawczego czy wydziału, który zajmowałby się wodociągami i kanalizacją. Nie ma bazy, która pozwoliłaby nam się do czegoś odnieść. Wskazywałaby np. wzorcowy model oczyszczalni ścieków czy najnowsze rozwiązania technologiczne. Zdecydowanie brakuje nam takiego punktu odniesienia. Druga kwestia dotyczy efektywności, w przypadku której moim zdaniem niezbędne są zmiany w legislacji. Nie dojdzie do konsolidacji i lepszego wykorzystania potencjału, jeżeli właściciele czy samorządy będą decydowały o tym, jak ma wyglądać wodociąg. Jeżeli mówimy o zmianie w ustawodawstwie to, moim zdaniem, pewna rozsądna wspólna działalność, polegająca na przygotowaniu gruntu do konsolidacji branży, byłaby z punktu widzenia interesów państwa bardzo potrzebna. Wydaje się, że na tym prostym zabiegu można by już na początku zarobić ok. 10%.

Działać efektywnie

Jednym z dominujących tematów była efektywność przedsiębiorstw wod-kan. Zastanawiano się, na jakim poziomie efektywności jesteśmy jako branża, a także jaki poziom reprezentują konkretne przedsiębiorstwa. Rozważano, czy efektywność można skutecznie zmierzyć i czy metoda benchmarkingu jest do tego celu odpowiednia. Omówiono również zależność między poprawą efektywności a wprowadzeniem prywatyzacji oraz problem skali.

R. Langer: ? Moim zdaniem obecnie jedynym porównywalnym elementem działania efektywnego jest taryfa wodno-ściekowa, gdy nie dopłaca do niej gmina. Taryfa powinna ujmować wszystko ? zarówno cenę wody oraz ścieków, jak i abonamentu, a także pochodnych. Wtedy można te wartości ze sobą porównać w obszarze firm, które mają podobne metody uzdatniania wody.

Niewątpliwie nastąpi okres dostosowywania wielkości i zasobów firm do rynku. Miarą efektywności jest sposób organizacji pracy, aby działalność przedsiębiorstwa była dopasowana do wielkości rynku. W Polsce różnie z tym bywa.

Z. Olejczyk: ? Kierując się patriotyzmem, powinniśmy starać się, aby do branży wod-kan wprowadzić mechanizmy efektywnościowe. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o działania efektywnościowe, to można, w gronie zainteresowanych firm, zorganizować wyścig efektywnościowy i pokazać przez to, że pomimo niedziałających programów, które zmuszałyby nas do zwiększenia efektywności, potrafimy to osiągnąć. Do wstępnej jej oceny  wystarczające byłyby dwa parametry ? cena i benchmarking. Niewątpliwie te dwa elementy kontroli wewnętrznej z przymusu moralnego mogłyby funkcjonować. Sukcesem okazałoby się znalezienie chętnych do wykorzystania tych narzędzi na poziomie kraju. Jednak te inicjatywy są w tej chwili nazbyt rozproszone.

Natomiast największe niebezpieczeństwo związane z brakiem efektywności wynika z ewentualnych ruchów prywatyzacyjnych. Mówi się, że lepiej być chudym wilkiem niż tłustym baranem. Zatem lepiej być tym, który będzie polował i kupował niż kupowanym. Byłoby katastrofą dla firmy, gdyby, mając tak sprzyjające warunki do budowania naszej dobrej pozycji technologicznej, nie wykorzystała tych szans do gromadzenia pieniędzy, które mogłyby się przydać w momencie wprowadzenia procesu prywatyzacyjnego w Polsce. Moim zdaniem, jest to nieuniknione, a pytanie brzmi, kiedy nastąpi. Mimo niesprzyjających warunków prawnych, po wyborach może się wreszcie otworzyć koszyk ofert prywatyzacyjnych. Do takiej ewentualności nie wszyscy w Polsce są przygotowani. Duzi do kupowania, a mali do tego, żeby się konsolidować. Tym katalizatorem, który mógłby wywołać głęboki ruch prywatyzacyjny, byłaby zmiana ustawy. Gdyby został wprowadzony zewnętrzny regulator, natychmiast spowodowałoby to gwałtowne zmiany w procesie prywatyzacji. W tej chwili każdy z pojawiających się inwestorów musi przeprowadzić żmudne negocjacje z radą gminy (na temat przyszłego kształtowania taryf), od której ewentualnie dokona zakupu przedsiębiorstwa,. Natomiast gdyby pojawiły się regulacje, np. typu angielskiego, które ustalałyby pewien schemat postępowania w kształtowaniu taryf, to sytuacja w kraju błyskawicznie zmieniłaby się.

Podsumowując, efektywność, o której rozmawiamy, powinna teraz zaistnieć, żebyśmy za kilka lat mogli przetrwać. Jest to, moim zdaniem, obecnie największe wyzwanie dla branży.

S. Matyjaszczyk: ? Obserwując zachowania pracowników w spółce odbieram sygnały dotyczące braku rozumienia pojęcia ?efektywność?. W niektórych obszarach naszego funkcjonowania mamy do czynienia ze stanem stagnacji. Część pracowników wykonując codzienne zadania uważa, że tak zawsze będzie i to się nie zmieni. Przykładem mogą być niewielkie zakresy obowiązków poszczególnych pracowników ? czynności fizycznie przez nich wykonywanych, które dają możliwość wprowadzania zmian organizacyjnych. I to jest obszar, o czym powinniśmy rozmawiać ? o poprawie efektywności pracy.

B. Chochulski: ? Jeżeli chodzi o efektywność to z benchmarkingami trzeba być bardzo ostrożnym, ponieważ proste porównania nigdy nie dają prawdziwego obrazu rzeczywistości. Przykładowo wrocławskie przedsiębiorstwo ma zbliżoną długość sieci wodociągowej i kanalizacyjnej jak zakład w Szczecinie, ale o 200 tys. odbiorców więcej. Z uwagi na wielkość Szczecina oraz nieduże zaludnienie trudno jest dokonywać pewnych bezpośrednich porównań, bez uwzględnienia wszystkich czynników. Musimy być więc ostrożni.

Odnośnie poprawy efektywności to na przykładzie zdarzeń po procesie prywatyzacji Szczecińskiej Energetyki Cieplnej zauważyłem, że jedna kwestia szczególnie przyczyniła się do niej w tym przedsiębiorstwie. Pojawił się tam prywatny właściciel ? konsorcjum niemieckich firm, które tak naprawdę nie przeprowadziło gwałtownych i drastycznych rewolucji. Jednak w ich działaniu można było zaobserwować pewien upór i wytrwałość, związaną ze spokojnym, aczkolwiek konsekwentnym poprawianiem efektywności, zmniejszaniem zatrudnienia metodą naturalnych odejść i wielką determinacją w ciągłym usprawnianiu procesów. Moim zdaniem, takie podejście jest naprawdę potrzebne również w naszej działalności. Nie gwałtowne, mniej lub bardziej przemyślane rewolucje, ale konsekwentne prowadzenie procesu usprawnień.

A. Zienkiewicz: ? Chciałbym wspomnieć także o jakości wody. W dużych przedsiębiorstwach wodociągowych, problem jakości wody został rozwiązany. Jedyne zagrożenie to skażenie wtórne, które może mieć miejsce przy bardzo rozległej sieci. Problem jakości wody dotyczy raczej małych przedsiębiorstw. To jest jeden z aspektów, które należałoby przedyskutować, ponieważ te mniejsze przedsiębiorstwa często nie mają możliwości ani potencjału ekonomicznego, aby poradzić sobie z tym problemem.

R. Langer: ? Mniejsze przedsiębiorstwa kontraktują badania w dużych firmach. Dzieje się tak również u nas w krakowskim przedsiębiorstwie. Jednak starania o dochowanie jakości trzeba zacząć od diagnozowania obecnego stanu. Badania muszą być pełne i właściwie przeprowadzone. Utrzymanie laboratorium to bardzo duży koszt. Myślę, że małe firmy również powoli doskonalą technologię. To wymaga tzw. współpracy i próby przeniesienia doświadczeń na tych mniejszych. Chodzi o efekt skali. Bardzo trudno mówić o doskonałych technologiach, które wymagają pewnej wielkości produkcji, żeby inwestycja zwróciła się. Brak efektywności w zakresie budowy przyłączy wodociągowych i kanalizacyjnych to problem bardzo złożony. Jeżeli przyłącza mają powstać w zwartej zabudowie, w dobrze rokującym obszarze, to za trzy lata okaże się, że było to działanie efektywne. Natomiast dzielnice położone na obrzeżach miasta są już obszarem o innej efektywności. Wiąże się to ze wspomnianym wcześniej efektem skali. Podzielam pogląd, że ustawodawca stworzył warunki do sprawnego działania, natomiast to właściciel decyduje o sposobie prowadzenia danej sprawy.

Ile to kosztuje?

Goście temat efektywności rozpatrzyli także pod kątem operacyjnym. Dyskutowano o efektywności sieci, o procesie zatrudnienia, a także o tym, na ile efektywne finansowo są przedsiębiorstwa wod-kan.

P. Chudziński: ? Chciałbym jednak dowiedzieć się, na ile rzeczywiście jesteśmy efektywni, ale nie z punktu widzenia inwestycji. Jaką mamy efektywność operacyjną, czyli na ile efektywne są nasze sieci, proces zatrudnienia itp. Ale nurtuje mnie również to, jak efektywne finansowo są nasze firmy i jakie mamy, jako branża, podejście do efektywności finansowej. Nasuwa się pytanie, jakie powinniśmy mieć średnie zyski jako branża, zwłaszcza jeśli chodzi o marżę.

A. Zienkiewicz: ? To bardzo dobre pytanie, bo nasze rozporządzenie i metodyka taryfowania opierają się na standardowym podejściu ?koszt plus?, co pozwala na pokrycie kosztów i uzyskanie rozsądnej marży. Pytanie tylko, co rozumiemy przez ?rozsądną marżę? i jak ją liczyć? Mam szerokie spojrzenie na całą branżę i mogę państwu zagwarantować, że wiele podmiotów rozumie to inaczej i inaczej oblicza. W przypadku sektora wodociągowo-kanalizacyjnego nie jest tak, jak w innych branżach sieciowych, np. że zostaje sporządzona szczegółowa metodyka, dokładnie uzasadniająca, jaki powinien być zwrot z zaangażowanego kapitału i szczegółowy opis, w jaki sposób go kalkulować. W branży wod-kan mamy pewnego rodzaju dowolność, zatem każdy marżę oblicza na własny sposób. Część przedsiębiorstw liczy ją od kosztów, inne od aktywów zaangażowanych, jeszcze inni tylko od aktywów produkcyjnych. Należy więc zdefiniować, jak przedsiębiorstwa wod-kan winny tę marżę określać. Kluczowe wydaje się uspójnienie podejścia, nie tylko po to, aby móc prawidłowo porównywać wyniki spółek, ale także żeby metodologia taryfowa z jednej strony zachęcała podmioty do ciągłej poprawy efektywności i jakość działania a z drugiej pozwalała im zakumulować odpowiednie środki finansowe do odtworzenia majątku w długim terminie.

B. Chochulski: ? Inwestycje, które mogą być finansowane bezpośrednio z taryfy, to zgodnie z naszą branżową ustawą tylko te z nich, które można zgodnie z przepisami ująć w planie modernizacji rozwoju urządzeń wodociągowych i kanalizacyjnych. Na pewno nie można tam umieścić np. modernizacji zaplecza technicznego, zakupów samochodów czy nowego system komputerowego. Te rzeczy powinniśmy finansować właśnie z marży i zysków, które wypracowujemy. Moim zdaniem uzasadniony poziom marży dla naszych przedsiębiorstw powinien kształtować się na poziomie ok. 5%.

A. Zienkiewicz: ? Wspomnijmy tu o URE, które ustala poziom zwrotu z wartości regulacyjnej aktywów dla dystrybucji gazu czy energii elektrycznej na poziomie ok. 7%. W branży wod-kan stopy zwrotu z aktywów wynoszą ok. 1%. Pokazuje to, jaki jest dystans między tymi branżami.

B. Chochulski: ? Pytanie brzmi, czy nie będzie to dla osób rządzących podstawowy argument przemawiający za wprowadzeniem regulatora w naszym sektorze.

A. Zienkiewicz: ? W Polsce obecnie sześć spółek zajmujących się dystrybucją gazu połączyło się w jedną, kierując się efektem skali i możliwością synergii płynącej z konsolidacji. Przypuszczam, że za parę lat w sektorze gazowym powstanie nawet jedna ? krajowa taryfa.

P. Chudziński: ? Najdroższa taryfa w Polsce to bodaj ok. 53 zł netto, co stanowi ponad 3% dochodu rozporządzalnego. Jeżeli spojrzymy na średnią taryf w Polsce jest to ok. 1% dochodu rozporządzalnego. Daleko nam jeszcze do tych 3%, ale też osiągalność taryf w Polsce porównując do krajów Europy Zachodniej jest znacznie gorsza ?  ok. dwa razy mniejsza niż w Holandii czy Niemczech.

Warto zastanowić się i mówić również o dobrych praktykach, aby nie było tak, jak obecnie, że średnio mamy 1% marży zysku. Jest to ewidentnie nieakceptowalne. Musimy wiedzieć, jakie są faktycznie koszty ponoszone przez przedsiębiorstwa i czy firmy te nie są w jakikolwiek sposób dotowane. Pomijam oczywiście dotacje unijne.

Musimy pamiętać, jaki jest średni koszt kapitału, żeby ustalić rentowność na wyższym poziomie. Należy promować tego typu dobre praktyki i wskazywać konkretną wartość, która powinna zapewniać rentowność mierzoną na poziomie sprzedaży. Wtedy mielibyśmy cokolwiek do powiedzenia naszym obecnym regulatorom, np. iż nie ma możliwości ustanowienia taryfy poniżej 5% zysku.

S. Matyjaszczyk: ? Zastanówmy się, do czego wykorzystujemy obecnie zysk. Myślę, że jeżeli odpowiemy sobie na to pytanie, będzie można mówić o procentowym ustaleniu marży zysku. Kluczowym jest również znalezienie równowagi pomiędzy interesami właściciela spółki a potrzebami spółki i celami, które przed sobą stawia. Jeżeli to nie zostanie ustalone to mówienie o tym, czy będzie to 3% czy 7% marży nie ma dzisiaj w ogóle sensu. Istotne jest aby ?wypracowane? pieniądze w przyszłości przeznaczyć na odtwarzanie majątku własnego oraz inwestycje, które nie mogą być finansowane z taryfy.

Ważna kwestia ? regulator

Wszyscy są zgodni, że regulator w branży wod-kan prędzej czy później pojawi się. Jednak na jakiej zasadzie powinien funkcjonować i jakie powinien posiadać kompetencje? Przedsiębiorstwa powinny być przygotowane na nadejście organu regulacyjnego, a niewątpliwie pomagają w tym wszystkie działania związane z poprawą efektywności.

B. Chochulski: ? Chciałbym poruszyć także kwestię regulatora. Jest on obecnie postrzegany w naszej branży jako wilk, który grasuje dookoła i prawdopodobnie niedługo do nas też przyjdzie. Między innymi dlatego też należy uświadomić sobie, że wszystkie nasze działania związane z poprawą efektywności, które już teraz podejmujemy, ułatwią nam w przyszłości odnalezienie się w nowej rzeczywistości, kiedy wspomniany organ zacznie funkcjonować. Biorąc pod uwagę wszystkie sygnały płynące z rządu, możemy zauważyć, że obecnie nikt się tam nie zastanawia nad tym, czy regulator jest nam potrzebny. Tam już jest pewność, że  trzeba go wprowadzić. Zastanawiają się jedynie nad tym, w jaki sposób. Jesteśmy gdzieś na marginesie ich rozważań i największych problemów, natomiast z tego, co zaobserwowałem na spotkaniach, wynika, że są oni przekonani, iż regulator wprowadzi porządek w naszej branży. Urzędnicy dokładnie nie wiedzą, jaki jest stan naszych przedsiębiorstw, ale wydaje im się, że po wprowadzeniu regulatora zapanuje ład i przejrzystość. Naszym zadaniem jest przygotowanie się na tę sytuację. Ponadto musimy zrobić wszystko, żeby brać aktywny udział w debatach na temat nowych przepisów.

H. Krajewska: ? Myślę, że powinniśmy pochylić się dość pilnie nad tym tematem. Dyskusji wymaga, który system ? metoda angielska, w której regulator jest mediatorem, a nie decydentem, czy metoda podobna do przyjętej w polskim URE ? posiada przewagę merytoryczną. Trzeba wziąć pod uwagę przede wszystkim specyfikę branży i zastanowić się, który system będzie dla niej bardziej odpowiedni. To jest ten czas, kiedy sami powinniśmy wypracować model działania regulatora i określić parametry, na których winien się opierać. W innym wypadku możemy spotkać się z sytuacją, w której rządzący powiedzą nam, że za pół roku wprowadzają regulatora i będzie działał na takich, a nie innych zasadach. Obecnie jesteśmy do takiej dyskusji kompletnie nieprzygotowani. Powinniśmy poznać różne systemy działające w Polsce i poza jej granicami, dopasować do tego specyfikę branży i mieć wyobrażenie jak taki regulator ? naszym zdaniem ? powinien funkcjonować.

Z. Olejczyk: ? Gdy mówimy o regulatorze i o URE musimy pamiętać o pewnych aspektach. Po pierwsze, URE jest utrzymywane przez przedsiębiorstwa energetyczne. W tym urzędzie pracuje ok. trzystu ludzi. Gdyby rząd miał z tych trzystu ludzi u siebie dwustu ekonomistów, którzy byliby w stanie doradzać, tak opłacanych jak w URE, a nie tak, jak opłacani są dyrektorzy departamentów, a stu pozostałoby w URE, okazałoby się to ogromną korzyścią dla połowy instytucji w Polsce. Podam przykład Finlandii, gdzie w urzędzie regulacyjnym pracuje czternastu ludzi i to wystarcza.

Prywatyzacja i konsolidacja

Zebrani poruszyli również temat prywatyzacji oraz konsolidacji. Rozważano m.in. to, który model konsolidacji byłby korzystniejszy z punktu widzenia branży wod-kan.

A. Zienkiewicz: ? Chciałbym dodać jeszcze coś odnośnie działań KE. Nowe kraje UE, które podobnie jak Polska charakteryzują się relatywnie wysokimi cenami usług wod-kan w momencie przystąpienia do UE zostały mocno zachęcone do konsolidacji sektora. Taka sytuacja miała miejsce na przykład w Rumunii, czy ostatnio w Chorwacji.

P. Chudziński: ? Z mojej wiedzy wynika, że w Europie nie było ani jednego istotnego przypadku konsolidacji branży wodociągowej, która odbywałaby się tak jak w innych branżach, czyli metodą kapitałową. W Anglii i Holandii dokonano tego administracyjnie, podobnie będzie w Chorwacji czy Rumunii. Nie znam innego sposobu niż administracyjny, żeby przeprowadzić ten proces. W Polsce nie tak dawno, bo ok. 3 lat temu, mieliśmy ok. 1600 przedsiębiorstw wodociągowych. Obecnie, wg danych z IGWP, jest ich już ponad 1800.

B. Chochulski: ? Zanim wróciłem do spółki, w której pełnię funkcję prezesa, pracowałem w samorządzie. Z rozmów z kolegami samorządowcami i z analizy sytuacji finansowej różnych gmin wynika, iż należy się spodziewać pewnego wysypu prywatyzacji. Może nie teraz, ale na pewno po wyborach samorządowych. Gminy są już w większości u szczytu swoich możliwości zadłużania się i myśląc o dalszych inwestycjach, wiele z nich pokusi się o pozyskiwanie dodatkowych środków z prywatyzacji przedsiębiorstw. Możemy się spodziewać, że w wielu przypadkach będzie to proces tylko i wyłącznie ukierunkowany na pozyskanie dodatkowych pieniędzy, co może spowodować, że będą się zdarzały prywatyzacje nieprzemyślane.

P. Chudziński: ? Chciałem mówić raczej o konsolidacji niż o prywatyzacji. To są mimo wszystko dwie różne sprawy. Moje pytanie miało prowadzić do tego, czy spodziewamy się, że w Polsce, w jakiejś dającej się przewidzieć przyszłości, znajdzie się ktoś odważny, kto powie ? ?tak? dla konsolidacji przeprowadzonej w sposób wyłącznie administracyjny, czyli ustawowy. Gdyby na przykład z tych 1800 obecnie istniejących przedsiębiorstw miałoby powstać 20.

Z. Olejczyk: ? Powiedzmy sobie uczciwie, kto z nas tutaj siedzących zgodziłby się na konsolidację opartą o zasadę 1+1+1 = 1? To jest bardzo trudne, dlatego uważam, że największy opór stawiałaby nie legislacja, ale nasze przedsiębiorstwa i Izba.

A. Zienkiewicz: ? Nie można jednak zapominać, że istnieją różne modele konsolidacji. Można zastanowić się na przykład nad modelem konsolidacji operatorskiej. W takim układzie efekty synergii zostają osiągnięte poprzez połączenie działalności operatorskiej, a własność aktywów pozostawiona zostaje samorządom. Myśląc o konsolidacji wiele osób rozważa głównie system wprowadzony przez panią Thatcher. Takie działanie mogłoby wywołać olbrzymie protesty i jest obecnie w Polsce mało realne do przeprowadzenia. Dlatego też mówiąc o konsolidacji należy rozważyć nie tylko modele konsolidacji kapitałowej, ale także model operatorski. Obecnie bardzo często, mówiąc o konsolidacji, mamy co innego na myśli. Wszyscy czują, że drzemią w niej olbrzymie pokłady potrzebne do poprawy efektywności, ale każdy inaczej to sobie wyobraża.

Z. Olejczyk: ? Unijna inicjatywa może wpłynąć na konsolidację, chociażby na poziomie operatorskim. Moim zdaniem to dość kiepskie rozwiązanie, dlatego że efektywność inwestycyjna też jest potrzebna. Tylko w naszych miastach znajdziemy liczne przykłady nieefektywnych inwestycji gminnych. W gminie nie ma odpowiednich mechanizmów, to nie jest firma biznesowa. Dlatego też gmina nie powinna się tym zajmować.

P. Chudziński: ? Chciałbym znać waszą opinię odnośnie tego, czy kolejna kadencja spowoduje prywatyzację wodociągów? Moim zdaniem, jeżeli zostanie sprzedanych 30-40 największych firm wodociągowych w Polsce, to potem nie zostanie sprzedana żadna inna. Nie będzie w tym interesu. Jeżeli ktoś kupi dużą firmę wodociągową, trudno mu będzie zainteresować się pobliskim przedsiębiorstwem, które jest np. 40 razy mniejsze. Nie będzie dostrzegał w tym interesu. Jeśli ktoś kupi Warszawę, to jaki ma interes, żeby kupić Śrem?

H. Krajewska: ? Taki interes istnieje, ale tylko wtedy, gdybyśmy wyobrazili sobie, że można polski rynek podzielić np. na cztery megafirmy regionalne. To może być początek jakiegoś procesu. Taki pomysł już się kiedyś pojawił. Mówiło się o tym, że w Polsce powinno powstać kilka takich ośrodków, zdolnych do konkurowania między sobą.

S. Bosca: ? We Francji już funkcjonuje taki system, dwie firmy: Suez i Veolia obsługiwały same duże miasta, więc rząd francuski zaproponował udział trzeciego gracza na rynku, jest nim właśnie SAUR. Nazwa jest akronimem i zawiera odniesienie do głównego klienta SAUR, którym są gminy wiejskie (Société d?Aménagement Urbain et Rural ? przyp. red.). Jeśli chodzi o perspektywę prywatyzacji, to nie jestem zwolennikiem sprzedaży 100% udziałów firmy. Lepiej jest, gdy gmina zachowa jakiś procent akcji, czy to w proporcjach 50/50, czy nawet mniejszy pakiet, np. 30%. Gdy gmina ma udziały w przedsiębiorstwie, pozwala jej to kontrolować koszty eksploatacji i to wtedy, kiedy jest taka potrzeba. Wniosek taryfowy pokazuje tylko zestawienie danych ekonomicznych, a gmina, która ma za zadanie jego weryfikację, często nie ma specjalistów w tej dziedzinie. Szczególnie jest to widoczne w gminach mniejszych, wiejskich.

R. Rosa: ? Jeżeli bywacie państwo albo bywaliście na spotkaniu komisji w sejmie, to wiecie, że oni naprawdę są głodni tego, żeby im przedstawiać rzeczowe analizy. Nie dziwmy się, że prawo jest stanowione w pewnym momencie tak, a nie inaczej, bo jest stanowione w odniesieniu do danych, które posiadają decydujący. Wiadomo, że nieobecni nie mają racji. Nie zapominajmy także, iż w procesie legislacyjnym jedyną instytucją, która nie jest traktowana jako lobby, a którą dopuszczono do tego procesu, jest Izba.

R. Langer: ? Obecność siedzących tutaj nie jest przypadkowa, jest to grupa, która zawsze miała chęć zrobić coś dobrego dla branży.

Brak wspólnej platformy

Ostatnim z poruszanych tematów była kwestia braku organizacji, która zajmowałaby się reprezentowaniem całego środowiska. Z rozmowy prezesów największych firm wodociągowych wynikało, że nie mają oni wspólnej, reprezentatywnej platformy wymiany myśli i poglądów, na czym im zależy.

P. Chudziński: ? Nie widzę powodu, żeby nie pochylić się nad problemem Izby. Kwestia reprezentatywności bądź nie branży jest dosyć oczywista. To problem, który nasilał się już od wielu lat. Bo nie da się wszystkiego załatwić przy pomocy targów w Bydgoszczy.

B. Chochulski: ? Zupełnie inna jest perspektywa małych przedsiębiorstw, które na co dzień rozwiązują odmienne problemy, i inaczej wygląda to z naszej perspektywy. Skala problemów okazuje się dużo większa. Nie podoba mi się i otwarcie o tym mówię, rozmawiając z członkami Izby, że szef największych wodociągów w naszym kraju, czyli wodociągów warszawskich, z klucza nie posiada ważnej funkcji reprezentacyjnej w ramach organów Izby. Dla mnie to oczywiste, bo brak tego głosu w najwyższych gremiach po prostu jest niedopuszczalny.

H. Krajewska: ? My chcielibyśmy być reprezentowani w Izbie wg jakiejś sprawiedliwej proporcji. Nie może być tak, że mamy taki sam głos jak wodociąg z małego miasteczka. Wiadomo, że problemy dużych wodociągów są trochę inne niż 1400 czy 1600 pozostałych podmiotów. Jeśli w Radzie Izby mamy mieć głos równoważny z innymi przedsiębiorstwami, to wolimy tym głosem w ogóle nie dysponować. Nie ma on bowiem żadnego znaczenia ani dla kierunków działania Izby, ani dla wzrostu aktywności naszego środowiska.

R. Langer: ? Myślę, że to są po prostu inne kwestie. Na pewno IGWP rozwiązuje bardzo ważne problemy dla tych, którzy w ramach niej funkcjonują. Przede wszystkim życzymy Izbie jak najlepiej i wierzymy, że należycie prowadzi sprawy swoich członków. Natomiast problemy większości siedzących przy tym stole nie mieściły się w ramach poczynań Izby. Dlatego na walnym zgromadzeniu zaproponowano parytety dla grupy dużych wodociągów. Pani prezes Krajewska zaprezentowała stosowne pismo. Jednak propozycja nie zyskała uznania. Nie ma co obrażać się na rzeczywistość. My na pewno nie odmówimy współpracy wodociągom, które chcą do nas przyjeżdżać i uczyć się różnych rzeczy. Natomiast myślę, że to dzisiejsze spotkanie wyraźnie dowodzi, iż powoli wspieramy się wzajemnie w ramach rozwiązywania problemów, które są dla nas bardzo istotne. Nie ma najmniejszego sporu pomiędzy wodociągami, które są tutaj reprezentowane, a IGWP.

P. Chudziński: ? Myślę, że pewnie chcielibyśmy być słyszalni, a dziś tak nie jest, bo jak powiedział R. Langer, Izba zajmuje się ważnymi sprawami, ale niekoniecznie naszymi. Zatem trzeba postąpić tak, żeby stworzyć swoją słyszalną reprezentację.

R. Rosa: ? Chciałbym powiedzieć coś jako osoba obserwująca Izbę z boku. Mówicie o Izbie, będąc w jakichś relacjach i powiązaniach. Nigdy nie jest dobrze nie mieć głosu. A największym problemem izb, wodociągowej, ale i np. w gospodarce odpadami, okazuje się brak ludzi zaangażowanych. Powszechne są kłopoty z rzeczowym materiałem, który ma powstać, a później być przedstawiany na posiedzeniach sejmowych czy w rozmowach w ministerstwie. Wątpię, że Izba odwróciłaby się od dobrego materiału analitycznego, który byście opracowali, jeżeli możecie to zrobić.

Uczestnicy panelu dyskusyjnego obiecali sobie spotykać się regularnie, by rozmawiać o sytuacji w branży z punktu widzenia największych firm. Debata dowiodła, że ich położenie oraz skala działań i problemów znacznie różnią się od tych, którymi żyją uczestnicy naszej ostatniej debaty, przeprowadzanej na Podkarpaciu w gronie przedstawicieli najmniejszych zakładów. A jakimi tematami zajmą się prezesi średnich wodociągów? Tego dowiemy się już wkrótce, podczas kolejnej debaty na temat zarządzania przedsiębiorstwem.

Anna Lembicz

Martyna Matuszczak