Od wielu miesięcy trwa debata dotycząca przyszłości gospodarki wodnej w Polsce. Mając na uwadze skutki powodzi, stan infrastruktury oraz jakość wód w wielu regionach Polski, taka dyskusja wydaje się być obowiązkowa dla wszystkich związanych z sektorem środowisk. Jest wiele pomysłów, a część z nich trafiła w listopadzie ub.r. pod obrady Krajowej Rady Gospodarki Wodnej.

Leszek Karwowski, prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej (KZGW), przedstawił tam opinię związaną z przyszłością gospodarki wodnej w Polsce. Opiera się ona na Polityce Wodnej Państwa do roku 2030 – dokumencie opracowanym przez KZGW. Najistotniejsze założenia to, oczywiście, gospodarka zlewniowa oraz obowiązkowe wdrażanie prawodawstwa unijnego, szczególnie Ramowej Dyrektywy Wodnej i dyrektyw z nią związanych – powodziowej, azotanowej i ściekowej.
Cel nadrzędny gospodarowania wodami zdefiniowano jako „zapewnienie powszechnego dostępu ludności do czystej i zdrowej wody oraz istotne ograniczenie zagrożeń wywoływanych przez powodzie i susze, w połączeniu z utrzymaniem dobrego stanu wód, związanych z nimi ekosystemów, przy zaspokojeniu uzasadnionych potrzeb wodnych gospodarki, poprawie spójności terytorialnej i dążeniu do wyrównania dysproporcji regionalnych”.
Według prezentowanych na spotkaniu Rady projektów, na bazie dotychczasowych regionalnych zarządów gospodarki wodnej powinny powstać dwa zarządy dorzeczy: Odry i Wisły. Instytucją zarządzającą majątkiem Skarbu Państwa byłaby nowo utworzona instytucja gospodarki budżetowej, podległa bezpośrednio prezesowi KZGW, z oddziałami terenowymi. Byłaby ona odpowiedzialna za stan głównych rzek i strategicznych dla kraju zbiorników. Pozostałe, mniejsze rzeki oraz budowle hydrotechniczne przekazane byłyby samorządom wojewódzkim. Istotne byłoby rozdzielenie kompetencji związanych z zarządzaniem wodami od utrzymania majątku związanego z tym sektorem.
 
Zanieczyszczający płaci
Ważnym głosem w dyskusji była prezentacja Jerzego Greli i Krzysztofa Berbeki na temat praktycznych rozwiązań, które doprowadzą do wdrożenia unijnych zasad „zanieczyszczający płaci” oraz „użytkownik płaci”. Autorzy proponują, aby zmienić procedurę naliczania i redystrybucji środków z opłat środowiskowych. Na przykład, na szczeblu krajowym ustalane byłyby minimalne i maksymalne wartości opłat za korzystanie ze środowiska, jednak ich dokładną wartość określałby samorząd. Wpływy z opłat za pobór wody i odprowadzanie ścieków powinny trafiać bezpośrednio do KZGW i RZGW. Autorzy prezentacji zaproponowali podwyżkę minimalnych obciążeń za pobory i zrzuty ścieków (np. trzykrotna od 2012 r. i pięciokrotna od 2015 r.) oraz nową opłatę roczną za prawo poboru wody w ilości zagwarantowanej w pozwoleniu wodnoprawnym. To zmusiłoby użytkowników do weryfikacji własnych potrzeb. Wzorem Francji, na rachunku za wodę i ścieki mogłaby pojawić się pozycja określająca wartość opłaty środowiskowej. Odbiorcy usług musieliby, oczywiście, zostać poinformowani, jaki jest cel takiej opłaty. Propozycja dotyczy również wzrostu opłat za inne usługi wodne, takie jak cumowanie jednostek pływających korzystających z piętrzeń, termiczne zanieczyszczenie środowiska wodami chłodniczymi, energetyczne wykorzystanie wody (woda do chłodzenia, przepuszczana przez turbiny), przeszkody piętrzące na ciekach…
Ważną częścią budowania budżetu dla sektora jest pobór opłat od rolnictwa. To temat gorący w całej Unii Europejskiej. W porównaniu z wieloma innymi krajami polskie rolnictwo nie zużywa znaczących ilości wody, jednak wielkość ta rośnie. Należy tu również uwzględnić nawadnianie stawów rybnych. Zdaniem autorów prezentacji, brak tych opłat może być potraktowany przez UE jako ukryte dotowanie rolnictwa i być podstawą do cofnięcia dopłat unijnych.
Według KZGW, opracowaniem i wdrażaniem nowego porządku w gospodarce wodnej powinien zająć się specjalny zespół składający się ze specjalistów różnych dziedzin (rysunek).
 
Skład zespołu koordynacyjnego ds. reformy gospodarki wodnej i Prawa wodnego
 
Konieczne działanie!
Dyskusja nad kształtem gospodarki wodnej jest niezwykle potrzebna. Najwyższy jednak czas przejść do działania i wdrożenia sprawniejszych rozwiązań. Jakkolwiek miałby wyglądać schemat i rozkład kompetencji, najważniejsza jest dobra organizacja oraz pewne źródła finansowania. Problematyka związana z gospodarką wodną jest zresztą jednym z głównych tematów dyskutowanych w Komisji Europejskiej. Przygotowywana przez nią gruntowna analiza unijnego prawa związanego z sektorem oraz studia obecnej sytuacji w UE (tzw. Blueprint on Waters) powinny w przyszłym roku wskazać najsłabsze elementy unijnego systemu oraz zaproponować środki zaradcze. Braki wody na południu Europy, jej obszarowe pustynnienie oraz, z drugiej strony, coraz gwałtowniejsze opady i powodzie na północy, mają również wpływ na sytuację w Polsce. Nasz kraj wdraża z pozytywnymi efektami dyrektywę ściekową, coraz lepiej kontroluje przemysł, jednak olbrzymie zadanie porządkujące system dotyczy obszarowego zanieczyszczania wody przez rolnictwo. Środki ochrony roślin, intensywne nawożenie, duże fermy hodowlane mają negatywny wpływ na jakość wód polskich oraz Morza Bałtyckiego. Symptomatycznym przykładem było ostatnie posiedzenie Grupy ds. Wody w Parlamencie Europejskim, które odbyło się 28 listopada ub.r. w Brukseli. Dotyczyło ono działań polskiej prezydencji na rzecz środowiska, szczególnie wodnego. Poruszono więc problem Planów Gospodarowania Wodami w Obszarach Dorzeczy, które zostały opracowane przez kraje członkowskie i będą analizowane przez Komisję Europejską oraz podczas przewidzianych na 2012 r. debat, szczególnie przygotowywanej w Brazylii konferencji Organizacji Narodów Zjednoczonych (Rio +20) oraz Światowego Forum Wodnego w Marsylii. W czasie dyskusji okazało się, że uczestnicy spotkania (dziennikarze, europosłowie, lobbyści, naukowcy, ekolodzy, politycy) bardziej zainteresowani są Polską niż polską prezydencją. Pytania dotyczyły więc stanu gospodarki wodnej w naszym, zanieczyszczającym Bałtyk, kraju.
Wniosek z tych debat, dyskusji i spotkań jest jednoznaczny: mniej czasu poświęcać na dyskusje, więcej na działanie. Wdrożenie nowego systemu gospodarki wodnej zależy, oczywiście, w znaczącym stopniu od budżetu, ale również od odpowiedniego umiejscowienia w strukturach zarządzania państwem oraz od determinacji powołanych do tego urzędników.
 
Klara Ramm-Szatkiewicz
Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w m.st. Warszawie
Śródtytuły od redakcji