W powiatowym bądź gminnym procesie programowania czy planowania rozwoju trudno spotkać opracowanie spójne z różnymi aktami prawnymi. Częstą praktyką jest prowadzenie budowlanego procesu projektowo–wykonawczego, bez informowania przez gminne służby budowlane służb ochrony środowiska. O kontrasygnacie (czyt. zaopiniowaniu decyzji jednych urzędników przez drugich) nie ma co marzyć. A trzeba! Może w końcu powstanie współgrający duet?

W trakcie trwającej szalonej inwazji (wymuszonej ustawowo) powiatowych programów ochrony środowiska, okrągła izba uchwaliła ustawę z 27 marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (DzU z 2003 r. nr 80, poz. 717). Weszła ona w życie 11 lipca br. Byłoby pożądane, aby „budowlańcy” przeczytali ją pod kątem ochrony środowiska, a „ekolodzy” wreszcie ją zauważyli. Jest to istotne z uwagi na ustawową konieczność wykonywania gminnych programów. Ogólnopolski lament nad kompetencjami szczebli władzy i spójności różnych opracowań właśnie na styku „ustawa przestrzenna” a „konstytucja środowiskowa” może spowodować czkawkę legislacyjną (a decyzyjną w szczególności). Najbardziej żal petentów. Brak spójności może spowodować znaczne wydłużenie załatwiania spraw w urzędach (i wcale nie trzeba mieć wybujałej wyobraźni).

Ustawowe oczywistości

Ustawa w art. 1 określa zakres i sposoby postępowania w sprawach przeznaczania terenów na określone cele oraz us...