Paweł Chudziński
Prezes Aquanet, Polska

Piszę ten tekst przed kolejną rocznicą odzyskania niepodległości. 11 listopada. Zanim odniosę się jednak do przeszłości spróbuję napisać kilka słów na przyszłość. Mam na myśli również podniosłe święto tyle że ono jeszcze nie istnieje. Myślę o święcie wodociągowca, kanalarza czy jakkolwiek by nas nie nazwać. Swoje święta mają górnicy 4 grudnia mając za patronkę św. Barbarę i pracownicy przewoźników ( w tym miejskich i gminnych) 25 listopada mając za patronkę św. Katarzynę. Może czas na ustanowienie święta naszego. Nie jestem specjalistą od świętych więc nie będę zabierał na tym polu głosu, proszę tylko by jeśli ktoś się za to weźmie to żeby wymyślił świętego którego wspomnienie przypada gdy jest ładna pogoda. Zimowe obchodzenie świąt jest u nas zwykle smutne i melancholijne za wyjątkiem Bożego Narodzenia. Pozostawiam więc ten temat dla mądrzejszych, bardziej zasłużonych i bardziej godnych dla ustanawiania świąt. W razie czego jestem do pomocy.

Cecha narodowa
Teraz wracam do mojego głównego tematu czyli naszego święta narodowego. A właściwie do postrzegania naszego dzisiejszego patriotyzmu i godnego obchodzenia tego święta. Mamy pewnie taką narodową cechę że tragizujemy naszą historię i jesteśmy bardzo pompatyczni i za grosz nawet nie radośni. I tego właśnie nie mogę pojąc. Nie rozumiem dlaczego się nie cieszymy z odzyskania niepodległości. Myślę, że właśnie z tego powodu że traktujemy to święto wyłącznie w kategoriach powagi nie pozwalamy by było ono naszym prywatnym udziałem. Jeśli się w ogóle angażujemy to kończy się z reguły na wywieszeniu flagi państwowej. A jeśli jeszcze lepiej to taka sama flaga znajdzie się na murze naszego prywatnego domu. Reszta to „wielka smuta”. Myślę że czas to spróbować zmienić.

Przejaw pamięci
Byłem trzy lata temu dokładnie 11 listopada na targach w Birmingham. W tym dniu obchodzony jest w Wielkiej Brytanii „Dzień Pamięci”. Pamięci głównie o żołnierzach, którzy walczyli dla swej ojczyzny. Zewnętrznym przejawem tej pamięci jest plastikowy maczek (taki czerwony kwiatek – piszę to na wszelki wypadek żeby nie było wątpliwości) wpięty w klapę marynarki. Nie spotkałem tam osoby bez maczka. To byłby dla tej osoby wstyd i takie ciche publiczne potępienie. A może nawet nie specjalnie cicho bo myślę że gdyby ktoś taki się zjawił to by się go spytano czy z jego pamięcią jest wszystko w porządku, bo o to żeby nie chciał obchodzić tak ważnego święta nikt nawet by takiego delikwenta nie podejrzewał. A jak to jest u nas? Wolałbym nie pisać żeby nie wyjść na malkontenta. Trzeba jednak sobie spojrzeć prosto w oczy. Mamy jeszcze miesiąc żeby coś w sobie zmienić.
Przez wiele lat mieliśmy „święto” 22 lipca. Było z tym wiele śmiechu bo nikt specjalnie na serio nie mógł stwierdzić dlaczego my jako Polacy wówczas świętujemy. Ale trzeba oficjalnie było świętować, a że święto to przypadało w wakacje to nikt się do tego specjalnie przykładał, wszyscy ( no prawie wszyscy) mrugali do siebie okiem i było nijak. Wszyscy wówczas wspominali te wspaniałe czasy gdy przed wojną można było obchodzić święto 11 listopada i że było to prawdziwie polskie (zresztą niezbyt wiem dlaczego) wspaniałe święto. No i je mamy. No i co? No i nic!!! Niestety nic. I nic nie będzie się wydarzać dopóki nasze święto narodowe będzie owinięte w papier patosu, wspomnień i smutku. A na dodatek jeszcze będzie nikomu niepotrzebne poza tym że jest to dzień wolny od pracy. Inaczej pewnie nie zostałby zauważony. Chciałbym to zmienić. Pewnie samemu mi się to nie uda i nie uda się to nikomu jeśli będzie panowało odczucie zawłaszczenie tego święta przez wyalienowaną grupę polityków.

Pospolite ruszenie
Dlatego myślę o „pospolitym ruszeniu” wszystkich chcących ratować nasze święto narodowe. Jest to trudne jeśli wszyscy będą siedzieć w domach (co przy typowej dla listopada u nas pogodzie to nic dziwnego) i jeśli będziemy obchodzić święto tylko w ten jeden dzień. Myślę że możemy wszyscy się umówić i wywiesić flagi na przykład już ósmego listopada. Jeżeli każdy z nas wepnie sobie jakiś element związany z symboliką narodową na przykład w klapę marynarki (z kobietami zawsze jest pod tym względem trudniej) i będzie go nosił przez kilka dni to z czasem zaczniemy odczuwać na powrót poczucie wspólnoty i dumy narodowej. Jedno i drugie jest bardzo ważne. O ile jeszcze poczucie wspólnoty narodowej tkwi w nas choćby w postaci marginalnej, to z poczucie dumy narodowej oblalibyśmy każdy egzamin na najgorszej choćby uczelni. Mamy mnóstwo powodów do odczuwania dumy narodowej (jak choćby to że to właśnie Polacy doprowadzili do upadku systemu komunistycznego w Europie. Polacy, czyli my właśnie, a nie jakikolwiek inny naród!) niż do odczuwania wstydu ( tu nawet nie będę dawał jakiegokolwiek przykładu bo specjalistów od porażek ci u nas dostatek). Oczywiście zawsze wybierzemy poczucie wstydu a nie poczucie dumy. Jesteśmy wyjątkowymi specjalistami od obracania wszystkiego w porażkę. Najlepszym przykładem jest choćby to jak traktujemy wyniki Małysza. Gdy był mistrzem świata to już nie było szansy na zrobienie z tego porażki, ale gdy zajął szóste czy siódme miejsce to uderzyliśmy w żałobne dzwony. Szlag mnie od razu na to trafia. Bardzo bym skadinąd chciał żeby nasza gospodarka była szósta lub nawet siódma na świecie. Musimy to zmienić. Piszę te słowa głównie do moich kolegów szefów firm. To właśnie wy możecie czy nawet powinniście zorganizować wszystko w taki sposób by każdy z pracowników, czy też każdy klient lub każdy kto zetknie się w tym czasie z naszą firmą mógł zauważyć, że zbliża się nasze najważniejsze w ciągu całego roku święto i żeby mógł się z nami tym świętem cieszyć. To właśnie my jesteśmy za to odpowiedzialni. Odpowiedzialni za siebie i za naszych podwładnych. I nie jest to taka prosta odpowiedzialność służbowa. To jest odpowiedzialność przed historią i to tą pisaną przez duże H. Odpowiedzialność za to czy nie zmarnowaliśmy szansy na utrzymanie polskości mając odzyskaną niepodległość. Chciałbym żebyśmy zdali ten egzamin!