Energetyczny „zakręt: UE”
Pierwszy kwartał tego roku przyniósł nam spore, nieoczekiwane zmiany w sytuacji geopolitycznej nie tylko samej Europy, ale i świata. Takim mianem możemy chyba określić to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Nikomu zapewne nie trzeba przypominać, z której strony płynie do Unii Europejskiej szeroki strumień surowców energetycznych. Pytanie brzmi, w jakim kierunku obecna napięta i pełna niepewności sytuacja będzie się rozwijać oraz czy możemy być pewni, że rzeczony strumień pozostanie tak szeroki? A może w ogóle przestanie płynąć? To jedno z kluczowych zagadnień, bo bezpieczeństwo energetyczne stanowi w dzisiejszych czasach większą podstawę komfortu danego kraju czy regionu (patrz: UE) niż liczna i nowoczesna armia. Biorąc pod uwagę rolę, jaką odgrywa sprzedaż ropy i gazu w gospodarce rosyjskiej, wydawałoby się, że pomysł ewentualnego ?zakręcenia kurka? byłby ze strony Moskwy niczym innym jak strzałem w kolano. Niemniej, jak mówi stare porzekadło: ?Im dalej na wschód, tym bardziej dziki zachód?.
Polska dzięki węglowi może mieć jako taki komfort związany z samozaopatrzeniem w nośniki energii ? tak twierdzą niektórzy eksperci. Nie oznacza to jednak, że lekcje w tym zakresie należy uznać za odrobione. A ponieważ obecna sytuacja zbiegła się z ogólnoeuropejską dyskusją na temat polityki klimatyczno-energetycznej UE po 2020 r., wydaje się, że rola, jaką mogą odegrać odnawialne źródła energii, cały czas nie jest w pełni dostrzegana.