Podróżując po Polsce, coraz częściej można napotkać nowy element architektury zabudowy indywidualnej ? to przydomowy skład (suszarnia drewna), dawniej zwany drewutnią. Na wielu podmiejskich osiedlach i wsiach pojawiły się ogłoszenia o sprzedaży drewna kominkowego, które powoli, ale systematycznie wypiera węgiel. Dzieje się tak głównie ze względu na cenę, ale coraz częściej z uwagi na walory estetyczno-ekologiczne. Biomasa staje się paliwem uznanym i dostępnym, można powiedzieć demokratycznym, bo jest dla wszystkich i w dodatku bez żadnych systemów wsparcia ze strony państwa. Gwarantuje, niejako przy okazji, nowe miejsca pracy przy pozyskiwaniu, konfekcjonowaniu i dostarczaniu drewna, brykietów i pelet indywidualnym odbiorcom. Na wsi duża część gospodarstw korzysta oczywiście z samozaopatrzenia. Szacuje się, że w Polsce ponad 5 mln gospodarstw domowych traktuje biomasę stałą jako podstawowe źródło energii do ogrzewania, przygotowywania posiłków i ciepłej wody.

Kolejnym masowym źródłem ekologicznej energii mogą stać się lokalne ciepłownie. Wiele z nich pilnie wymaga remontu i zmiany paliwa z miału węglowego na biomasę, która często znajduje się w pobliżu. Standardem powinno być w takiej sytuacji dodanie w ramach modernizacji agregatu prądotwórczego. Dochody ze sprzedaży prądu będą w tym przypadku zyskiem nadzwyczajnym i nie wydaje się, aby było konieczne stosowanie innej taryfy dla odbiorców końcowych. Mała elektrociepłownia na biomasę to nowe miejsca pracy, niskie lub zerowe koszty przesyłu, a przede wszystkim bezpieczeństwo energetyczne lokalnych społeczności, za które formalnie odpowiada samorząd gminy.

Ministerstwo Gospodarki 17 września br. zaproponowało dyskusję nad nowym mechanizmem wsparcia finansowego OZE. Według ministerialnej propozycji, tylko do końca 2021 r. mają być utrzymane zielone certyfikaty dla instalacji (w tym współspalających biomasę z węglem), które będą działać w dniu wejścia w życie stosownej ustawy. To dobra wiadomość, gdyż zasoby paliwa biomasowego mogą zostać z powodzeniem wykorzystane przez energetykę rozproszoną w lokalnych elektrociepłowniach, nadających się do zmodernizowania w ciągu kilku najbliższych lat do 2021 r. Można sobie wyobrazić, że tak jak w przypadku termomodernizacji stosowne instytucje zaproponują zachęty i ułatwienia dla inwestorów, którymi w dużej części będą samorządy lokalne. W grę wchodzi, oprócz produkcji ciepła niezbędnego do życia w naszym klimacie, wiele megawatów mocy elektrycznej poprawiającej napięty bilans energetyczny kraju.

W przedstawionej przez MG propozycji miejsce zielonych certyfikatów miałyby zająć specjalne taryfy, ustalane w trybie aukcyjnym. Należy mieć nadzieję, że ostateczna wersja tego rozwiązania, która znajdzie się w ustawie, będzie miała niewiele wspólnego z pierwotną. W przeciwnym razie grozi nam odwrót inwestorów i banków od finansowania odnawialnych źródeł energii w Polsce.

Samą biomasą w instalacjach rozproszonych nie uda się zaspokoić rosnącego zapotrzebowania na zieloną energię. Potrzebujemy zrównoważonego podejścia do wszystkich źródeł odnawialnych ze świadomością, że paliwa konwencjonalne będą powoli traciły na znaczeniu. Powstał już spory rynek ekologicznej żywności i tak samo będzie rósł popyt na ekologiczną energię. A jeśli jest popyt, to pojawi się podaż, chociażby z importu.

Henryk Pyrka, Polska Izba Biomasy