Skończył się beztroski żywot zarządzających składowiskami odpadów, które nie spełniają norm ochrony środowiska. Jeśli nie złożą oni wniosku o zgodę na zamknięcie składowiska i jego rekultywację, marszałek województwa będzie prowadził z urzędu postępowanie w tym kierunku. Taki komunikat można znaleźć na stronie GIOŚ. Czy nie jest za późno na podejmowanie takich działań i czy instrumenty, jakie posiadają WIOŚ-e i marszałkowie, są wystarczające, by uczynić zadość wymogom stawianym nam przez UE?
Hanna Kończal
zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Poznaniu
W Wielkopolsce działania przymuszające w stosunku do zarządzających składowiskami, które nie spełniają wymagań ochrony środowiska, WIOŚ podejmował już wcześniej, ze szczególnym nasileniem w 2009 r. W 2010 r. wspólnie z marszałkiem województwa dokonaliśmy przeglądu wszystkich tego typu obiektów i w stosunku do tych, którzy nie złożyli wniosku o zamknięcie składowiska, marszałek wystosował pismo, wzywające do ich złożenia. Z mojego rozeznania wynika, że aktualnie wszyscy takowe wnioski złożyli. Można więc powiedzieć, że w Wielkopolsce zarówno WIOŚ, jak i marszałek wykorzystują wszystkie dostępne instrumenty, aby termin wskazany w Traktacie Akcesyjnym dla ostatecznego rozwiązania sprawy składowisk niespełniających wymagań został dotrzymany.
Wiadomo mi, że WIOŚ-e w innych województwach również podejmowały działania kontrolne, zanim ukazał się komunikat GIOŚ-u. Dowodem na to jest liczba zamkniętych składowisk. Od momentu, kiedy Unia w dyrektywie odpadowej określiła obowiązki dotyczące składowisk, prowadziliśmy postępowania, aby problem rozwiązać, tj. podejmowaliśmy kontrole zarówno systematyczne, planowe, jak i na wniosek organów – starostów i marszałka. Zawsze wydanie decyzji o zamknięciu składowiska jest poprzedzone kontrolą i my sukcesywnie na wniosek je prowadziliśmy. Nie można więc powiedzieć, że zajęliśmy się problemem dopiero w 2010 r.
Myślę, że komunikat GIOŚ ukazał się dopiero teraz dlatego, że po 12 marca br. w dość zasadniczy sposób, zwłaszcza dla marszałka, zmieniła się ustawa o odpadach. Wskazuje ona, że jedynym organem, poza RDOŚ-em dla terenów zamkniętych, odpowiedzialnym za zamykanie składowisk, jest marszałek, który może wszcząć postępowanie z urzędu (przedtem zamykanie było możliwe tylko na wniosek). A jeśli ktoś nie złożył wniosku, to – oczywiście – był przymuszany administracyjnie poprzez upomnienia i kary. Niektórzy płacili te kary, byle tylko nie musieli zamykać składowiska w określonym czasie. Natomiast z chwilą, kiedy jest to możliwe z urzędu, to już jest zupełnie inna sytuacja prawna, a narzędzia przymuszania są po stronie marszałka.
Władysław Łobaczewski
prezes Zakładu Składowania i Unieszkodliwiania Odpadów w Krzywopłotach
Zgadzam się, że trzeba z urzędu zamykać składowiska, które nie spełniają norm. Natomiast te, które nie mają wypełnionej pojemności i nie zagrażają środowisku, a jedynie upłynął termin ich eksploatacji, wyznaczony w pozwoleniu zintegrowanym, nie powinny być zamykane – chociażby ze względów politycznych. Bo oddalone składowisko wiąże się z większymi obciążeniami dla mieszkańców. Jeśli chcemy dbać o środowisko, to po co transportować odpady na odległe obiekty?
Nasz obiekt jeszcze nie jest zamknięty. Mamy korzystny dla nas wyrok sądu, że marszałek powinien powtórnie rozpatrzyć nasz wniosek o przedłużenie pozwolenia zintegrowanego. Chodzi o to, by wydano decyzję, która pozwoliłaby jeszcze dwa lata przyjmować odpady w Krzywopłotach. Mam pełny monitoring tego składowiska i żadnego zagrożenia środowiska tu nie ma. Uczestniczymy też w projekcie wybudowania tu sortowni, żeby jak najmniej odpadów trafiało na składowisko. Niestety, marszałek województwa zignorował wyrok sądu i nie zgodził się na wydanie nam tej decyzji, powtarzając te argumenty, które sąd obalił. Odwołałem się do ministra środowiska, który – podobnie jak marszałek – nie respektuje wyroku sądu. Czyli sprawa utknęła w martwym punkcie. Jest to gra na zwłokę. Po prostu chcą nasz zakład „wykończyć” pod względem finansowym.
Od 1 stycznia br. nie przyjmujemy odpadów, bo nie mamy na to zezwolenia. Są one wożone na składowiska oddalone minimum o 30 km. Jak się zestawi nazwisko wiceministra Gawłowskiego z nazwiskami naszego marszałka i lokalnych władz, to wszystko staje się jasne. Zasadniczą rolę odgrywają tu sprawy polityczne.
Jest to bardzo dziwne, bo to właśnie obecny burmistrz chciał mieć tu składowisko. Przed jednymi wyborami chwalił się, że to taki ekologiczny obiekt, a teraz to jest, podobno, bomba ekologiczna. Jeśli ta sprawa nie zostanie załatwiona w ciągu następnego półrocza, to po prostu dojdzie do likwidacji spółki.
Ryszard Deluga
zastępca dyrektora Departamentu Rolnictwa i Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi
Idea zamykania składowisk niespełniających wymogów prawnych jest właściwa, niemniej uchwalona w pośpiechu nowelizacja, niejednoznaczne zapisy ustawy oraz drastycznie krótkie terminy realizacji nowych zadań powodują obawę niedotrzymania terminów określonych w ustawie.
W przepisach przejściowych nałożony został termin sześciu miesięcy na dokonanie oceny wszystkich składowisk odpadów w województwie i sporządzenie ekspertyz dla tych, które nie spełniają wymagań prawnych. Jest to mało realne do zrealizowania, zwłaszcza że w ramach procedury należy zapewnić środki na opracowanie ekspertyz (dokonać zmian w budżecie), wyłonić wykonawców itd.
Naszym zdaniem oraz zdaniem wielu samorządów wojewódzkich, nietrafione jest w ustawie określenie organu właściwego do zamykania składowisk z urzędu – marszałka województwa. Biorąc pod uwagę kompetencje kontrolne dotyczące składowisk odpadów, posiadanie największej wiedzy o ich stanie technicznym oraz sposobie ich eksploatacji, najbardziej właściwym organem do tego byłby wojewódzki inspektor ochrony środowiska. Należy tutaj dodać, iż większość składowisk przewidzianych do zamknięcia w zakresie kompetencji podlega nie marszałkowi jako organowi ochrony środowiska, lecz staroście.
Marszałek wytypował w pierwszym etapie osiem składowisk do zamknięcia. Dla tych obiektów wykonano już ekspertyzy i trwa procedura ich zamknięcia z urzędu.
Przygotowała Katarzyna Terek