Rozmowa z Antonim Tokarczukiem, dyrektorem Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”

Jaki jest Pana pomysł na Izbę, na organizację jej prac? W środowisku wodociągowców wiele osób nie ukrywało swojego niezadowolenia z dotychczasowej roli, jaką ona odgrywała. Mówiło się, że reprezentuje ona w większości interesy dużych przedsiębiorstw, które w skomplikowanej sytuacji prawnej i ekonomicznej same sobie poradzą, a małe i średnie zostawione są samym sobie.
Jeżeli Izba ma spełniać oczekiwania i nadzieje wszystkich swoich członków, to musi być zachowana podstawowa zasada, którą mam zamiar się kierować. Otóż Izba jako całość, a jej dyrektor i biuro w szczególności, nie może stawiać na pierwszym miejscu celów samoistnych, służących wyłącznie utrzymaniu komfortowej sytuacji samej instytucji. Bardziej oczywisty na co dzień powinien być służebny charakter naszej działalności wobec członków, w myśl dewizy „tabakiera dla nosa, a nie nos dla tabakiery”.
Nie sądzę, by do tej pory preferowane były interesy dużych przedsiębiorstw. Ale zgadzam się, że Izba najbardziej potrzebna jest małym i średnim firmom, gdyż duże prędzej same sobie poradzą.
Mam nadzieję, że nasi członkowie dostrzegli już, a będą to widzieć jeszcze wyraźniej – zmianę stylu i metod naszej pracy. Na przykład w sprawie aktualnie dla nas najważniejszej – czyli nowelizacji ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków prowadzimy na co d...