Katowicki hejnał na krakowskim rynku
Tegoroczną polską stolicą wielkiej majówki był bez wątpienia Kraków. Nie tylko dlatego, że miało tu miejsce niezwykle ważne wydarzenie, jakim było uroczyste oddanie do użytku wyremontowanej wieży Kościoła Mariackiego. Również z innego, znaczącego powodu, jakim był swoisty happening samorządowy w postaci popisów, czy też – określiłbym – mityngu hejnalistów miejskich.
Dlaczego tak akcentuję to wydarzenie? Dlatego, że było ono doskonałym i oryginalnym sposobem promocji miast, czy jak kto woli – naszych “małych ojczyzn” oraz dlatego, że impreza po raz kolejny udowodniła, iż można i należy łączyć ze sobą elementy komercyjno-rozrywkowe z wychowawczo-poznawczymi.
Wróćmy do Krakowa, gdzie w samo południe, rozbrzmiewały hejnały Konina, Kielc, Lublina, Torunia, Katowic i oczywiście – gospodarzy. Później połączone siły trębaczy odegrały hymn Europy, a prezydenci miast częstowali licznie zebraną publiczność swoimi regionalnymi wyrobami kulinarnymi. Oczywiście Toruń robił furorę swymi słynnymi piernikami, ale obiektywnie trzeba przyznać, że nie mniejszym powodzeniem cieszyły się wyjątkowej urody śląskie kołacze, rodem z Katowic. Było gwarno, wesoło i sympatycznie, czyli po prostu – majówkowo!
Czas na pewne wyjaśnienie. Jak łatwo zauważyć do Krakowa zaproszono przedstawicieli starych, historycznych polskich miast. Stolica województwa śląskiego znalazła się w tym nobliwym gronie ze względu na fakt, że od marca tego roku miasto posiada swój własny hejnał. To z pewnością najmłodszy hejnał w Europie – choć trzeba przyznać, że jego melodia doskonale wpisuje się w tradycję tej krótkiej formy muzycznej. Co ciekawe: kompozytorem jest uczeń klasy maturalnej, który wygrał ogłoszony przez miasto konkurs, pozostawiając w pobitym polu – przy ogromnej konkurencji – wielu znanych profesjonalistów.
Zatem krakowski festyn był okazją do ogólnopolskiej premiery katowickiego hejnału. Stworzył również pretekst do pokazania nieco innego oblicza Katowic niż to, jakie przez lata funkcjonowało wśród mieszkańców podwawelskiego grodu. Równocześnie powstała sposobność do sympatycznego zamanifestowania specyfiki regionu oraz dobrze rozumianego lokalnego patriotyzmu.
Jak ważne są to sprawy nie trzeba dziś nikogo przekonywać. Tym bardziej, że cała koncepcja tworzonej na naszych oczach Wspólnoty Europejskiej polega na harmonii pomiędzy tym co wspólne dla kontynentu a tym, co odrębne dla każdej z lokalnych społeczności. Temu celowi służą działania na polu wielkiej polityki oraz codzienny wysiłek władz tysięcy europejskich gmin. Ale żeby ów cel osiągnąć potrzebne są nie tylko najprzeróżniejsze inwestycje, lecz również kultywowanie, a często tworzenie regionalnej tożsamości. Dlatego takie wydarzenia, jak krakowska majówka, są nie mniej ważne i potrzebne, niż autostrady, lotniska i multimedialna łączność. Z tego też powodu twierdzę, że festynów – takich, jak mityng hejnalistów polskich miast – wciąż jest w Polsce zdecydowanie za mało!
Piotr Uszok, prezydent Katowic, prezes Związku Miast Polskich
Dlaczego tak akcentuję to wydarzenie? Dlatego, że było ono doskonałym i oryginalnym sposobem promocji miast, czy jak kto woli – naszych “małych ojczyzn” oraz dlatego, że impreza po raz kolejny udowodniła, iż można i należy łączyć ze sobą elementy komercyjno-rozrywkowe z wychowawczo-poznawczymi.
Wróćmy do Krakowa, gdzie w samo południe, rozbrzmiewały hejnały Konina, Kielc, Lublina, Torunia, Katowic i oczywiście – gospodarzy. Później połączone siły trębaczy odegrały hymn Europy, a prezydenci miast częstowali licznie zebraną publiczność swoimi regionalnymi wyrobami kulinarnymi. Oczywiście Toruń robił furorę swymi słynnymi piernikami, ale obiektywnie trzeba przyznać, że nie mniejszym powodzeniem cieszyły się wyjątkowej urody śląskie kołacze, rodem z Katowic. Było gwarno, wesoło i sympatycznie, czyli po prostu – majówkowo!
Czas na pewne wyjaśnienie. Jak łatwo zauważyć do Krakowa zaproszono przedstawicieli starych, historycznych polskich miast. Stolica województwa śląskiego znalazła się w tym nobliwym gronie ze względu na fakt, że od marca tego roku miasto posiada swój własny hejnał. To z pewnością najmłodszy hejnał w Europie – choć trzeba przyznać, że jego melodia doskonale wpisuje się w tradycję tej krótkiej formy muzycznej. Co ciekawe: kompozytorem jest uczeń klasy maturalnej, który wygrał ogłoszony przez miasto konkurs, pozostawiając w pobitym polu – przy ogromnej konkurencji – wielu znanych profesjonalistów.
Zatem krakowski festyn był okazją do ogólnopolskiej premiery katowickiego hejnału. Stworzył również pretekst do pokazania nieco innego oblicza Katowic niż to, jakie przez lata funkcjonowało wśród mieszkańców podwawelskiego grodu. Równocześnie powstała sposobność do sympatycznego zamanifestowania specyfiki regionu oraz dobrze rozumianego lokalnego patriotyzmu.
Jak ważne są to sprawy nie trzeba dziś nikogo przekonywać. Tym bardziej, że cała koncepcja tworzonej na naszych oczach Wspólnoty Europejskiej polega na harmonii pomiędzy tym co wspólne dla kontynentu a tym, co odrębne dla każdej z lokalnych społeczności. Temu celowi służą działania na polu wielkiej polityki oraz codzienny wysiłek władz tysięcy europejskich gmin. Ale żeby ów cel osiągnąć potrzebne są nie tylko najprzeróżniejsze inwestycje, lecz również kultywowanie, a często tworzenie regionalnej tożsamości. Dlatego takie wydarzenia, jak krakowska majówka, są nie mniej ważne i potrzebne, niż autostrady, lotniska i multimedialna łączność. Z tego też powodu twierdzę, że festynów – takich, jak mityng hejnalistów polskich miast – wciąż jest w Polsce zdecydowanie za mało!
Piotr Uszok, prezydent Katowic, prezes Związku Miast Polskich