O problemach związanych z wodami opadowymi i roztopowymi dyskutujemy już od lat. I jak to w Polsce ? wszyscy wytykają niedociągnięcia przepisów, ze zrozumieniem kiwają głowami i? życie toczy się dalej.

Do tej pory nie wprowadzono zmian, a przecież problem, jak to problem, sam się nie zlikwiduje, a wręcz będzie narastać i bez zdecydowanych działań nie uda się go rozwiązać.

Ostatnia konferencja ?Wody opadowe, aspekty prawne, ekonomiczne i techniczne?, zorganizowana przez firmę Abrys, chyba jednak świadczyła o tym, że powoli zmiany zaczynają być widoczne. Nie wiem, czy dlatego, że była to dziesiąta, jubileuszowa konferencja, czy może takie wrażenie spowodowało pojawienie się na niej nowych osób, ale atmosfera przeczyła twierdzeniom, że ?nic nie można zrobić?. Problemy oczywiście nie zniknęły, ale coraz więcej ludzi z branży mówiło: ?da się!?. I to z jednej strony jest zaskakujące, ale z drugiej? od lat znajdujemy się w patowej sytuacji. Mamy ustawę o zbiorowym zaopatrzeniu i rozporządzenie taryfowe, których niedoskonałości zostały uwypuklone w wielu wyrokach sądowych. Chodzi o nieszczęsne ?powierzchnie dachów? oraz rozliczanie się wg metrów kwadratowych zamiast metrów sześciennych. Dodatkowo swoje ?trzy grosze? dorzucił również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, który właściwie zaczął tworzyć ?swoje prawo?. Ten galimatias pogłębiał się. Konsekwentne działania Izby Gospodarczej ?Wodociągi Polskiej? (spotkania, wyjaśnienia, kilometr...