Zakup nowego telewizora, smartfona, elektrycznego czajnika czy suszarki to żaden problem. Ale tylko teoretycznie. Bo w praktyce okazuje się, że kupując nowy sprzęt elektryczny czy elektroniczny, tak naprawdę możemy zapłacić za produkt, który składa się ze starych części przetworzonych i wprowadzonych ponownie na rynek. Jak to możliwe? W Polsce nie ma bowiem żadnych regulacji nakazujących, by oznaczać sprzęt pochodzący z re-use?u.

Nowa ustawa o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym (ZSEE) z września 2015 r. nie wprowadziła ? mimo apeli branży, w tym m.in. producentów ? żadnego mechanizmu nadzoru nad tym, ile i jaki typ przetworzonego sprzętu elektronicznego trafia ponownie na rynek oraz czy spełnia on jakiekolwiek normy bezpieczeństwa. A co za tym idzie, producenci sprzętu nie mają możliwości kontroli nad takim przetworzonym sprzętem i w przypadku jego awarii nie wiadomo, kto ponosi odpowiedzialność za niego ? zakład przetwarzania czy sam wprowadzający pierwotnie na rynek sprzęt.
Rosnące obowiązki producentów
Ustawa ta z kolei bardzo restrykcyjnie odnosi się do obowiązków wprowadzających sprzęt na rynek. Co mówi prawo? Przykładowo, że producenci muszą projektować i wytwarzać urządzenia tak, by te, gdy trafią do zakładu przetwarzania, można było łatwo rozmontować i przetworzyć oraz przygotować do ponownego użycia. I słusznie. Bo takie podejście wpisuje się w całą koncepcję gospodarki o obiegu zam...