Nie tylko z morza

Aż 46 stacji odsalania wody funkcjonuje w amerykańskim stanie Teksas. Ciekawostką jest fakt, iż żadnej z nich nie zlokalizowano nad brzegiem Zatoki Meksykańskiej, a wszystkie znajdują się w głębi lądu i odsalają słonawą wodę zarówno z podziemnych, jak i powierzchniowych zbiorników. Wskutek trudności z dostępem do świeżej, słodkiej wody pitnej południowe stany USA szukają nowych, wcześniej niewykorzystywanych źródeł. Woda słonawa, choć zawiera znacznie mniej soli od wody morskiej, wciąż nie nadaje się do picia. Ilość rozpuszczonych w niej soli mineralnych waha się od 1 tys. do 10 tys. mg na litr, a w przypadku wody morskiej jest to ponad 35 tys. mg na litr. Jednak dzięki mniejszemu zasoleniu łatwiej się ją odsala, chociażby dzięki niższemu zapotrzebowaniu na energię w tym procesie. Stosowana technologia wykorzystująca membrany jest analogiczna do tej używanej w stacjach odsalania wody morskiej. Teksas jest wyjątkowo bogaty w podziemne zasoby wody słonawej, dzięki czemu stał się krajowym liderem wykorzystania tego źródła wody. Rozrasta się również infrastruktura służąca do pozyskiwania słodkiej wody z tego źródła. W październiku 2016 r. zostanie otwarta pierwsza z trzech części największej na świecie śródlądowej stacji odsalania w San Antonio. Do tego czasu największą instalacją w Teksasie jest ta znajdująca się w El Paso, która przetwarza 27,5 mln galonów (104 mln l) wody na dobę. 

Kanalizacyjne kłopoty

Przydomowe systemy oczyszczania lub przechowywania ścieków są źródłem zanieczyszczeń na obszarze całych Stanów Zjednoczonych. Nieskuteczne i nieszczelne urządzenia powodują zanieczyszczanie wód gruntowych, a nawet powierzchniowych i przybrzeżnych. Problemem są zarówno nieszczelne szamba oraz kanalizacja, jak i przestarzałe przydomowe oczyszczalnie ścieków, których działanie często opiera się jedynie na filtrowaniu ścieków przez warstwy piasku, żwiru i gleby. Tym samym część zanieczyszczeń, z których szczególnie groźny jest azot, trafia do wód gruntowych. Lokalne i regionalne władze nie mają aktualnych danych dotyczących użytkowników i właścicieli konkretnych instalacji ani wiedzy na temat miejsc, w których one funkcjonują. Prowadzi to do braku odpowiedniego nadzoru nad całym systemem indywidualnego przechowywania i oczyszczania ścieków. Jednocześnie rozległe przedmieścia miast oraz rozproszone gospodarstwa domowe na obszarach wiejskich powodują, iż budowa systemów kanalizacji ze sprawnie działającymi oczyszczalniami ścieków przerasta możliwości władz lokalnych i stanowych. Kosztów tych nie są w stanie ponieść również właściciele nieruchomości. Alternatywą dla kanalizacji mają być przydomowe oczyszczalnie ścieków, stosujące najlepsze dostępne technologie oczyszczania. To, niestety, również jest rozwiązaniem kosztownym. Różne stany podejmują próby poradzenia sobie z problemem. Maryland uchwalił ustawę o redukcji azotu w 2009 r. i wymaga, aby najlepsza dostępna technologia usuwania azotu była instalowana w nowych budynkach oraz podczas remontu starych systemów. Na Long Island rozpoczęto rozbudowę kanalizacji i za aż 383 mln dol. podłączono do niej jedynie 10 tys. gospodarstw domowych. Z kolei w Orleans na Cape Cod (Massachusetts) wokół szamb buduje się bariery z wiórów drzewnych, które wchłaniają azot. Eksperymentalna technologia jest badana i finansowana przez Amerykańską Agencję Ochrony Środowiska (EPA).

Na podstawie www.circleofblue.org, opracował Łukasz Bandosz.