Najpóźniej do 5 grudnia 2010 roku Polska miała zaimplementować przepisy Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/28/WE z 23 kwietnia 2009 r. w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych, zmieniającej i w następstwie uchylającej dyrektywy 2001/77/WE oraz 2003/30/WE. Nie zrobiły tego również inne kraje (25) UE.
Biorąc pod uwagę postanowienia dyrektywy, rozwój sektora biopaliw opierać się ma na tzw. kryteriach zrównoważonego rozwoju. Oznacza to, że ich produkcja, zarówno w UE jak, i poza nią, odbywać się ma w zgodzie z zasadami polityki ograniczania emisji gazów cieplarnianych, ochrony terenów o dużej bioróżnorodności biologicznej oraz obszarów zasobnych w pierwiastek węgla, a także zgodnie z wymogami dobrej kultury rolnej, prowadzonej z poszanowaniem środowiska naturalnego. Jednym z elementów realizacji tych założeń jest artykuł 19 ust. 2 wspomnianej dyrektywy, który zobowiązywał państwa członkowskie Wspólnoty do przedłożenia Komisji Europejskiej (KE) do 31 marca 2010 r. danych dotyczących emisji gazów cieplarnianych z poszczególnych regionów, dla których normalny poziom emisji gazów cieplarnianych pochodzących z uprawy surowców rolnych może być niższy od poziomu emisji określonych jako „Szczegółowe wartości standardowe upraw”. Obowiązku tego nie udało się póki co Polsce wypełnić, ponieważ nasz kraj, zgodnie ze stanowiskiem Ministerstwa Gospodarki w tej sprawie, nie dysponuje odpowiednimi bazami danych, których budowa trwa zazwyczaj kilka lat.
W związku z takim stanem rzeczy Rząd RP złożył we wrześniu ubiegłego roku wniosek do KE w sprawie umożliwienia stosowania standardowych wartości emisji CO2 dla upraw do czasu zebrania wymaganych danych na temat rzeczywistych emisji na poziomie producenta rolnego. Z uzyskanych informacji wynika, że Federalne Ministerstwo Żywności, Rolnictwa i Ochrony Konsumentów Niemiec odrzuca jednak możliwość wpisu wytwórców do rejestru producentów paliw odnawialnych, produkujących zgodnie z kryteriami zrównoważonego rozwoju, jeśli ich produkcja oparta jest o surowiec wytworzony w regionach, dla których takie dane nie zostały Komisji dostarczone.
Brak wpisu, a więc i stosownych certyfikatów, oznacza zaś praktyczne wykluczenie możliwości dostaw swojej produkcji przez polskich wytwórców na rynek tego kraju. Zagrożenie takie istnieje zarówno w przypadku polskich producentów biokomponentów, jak i producentów płodów rolnych (rzepak, kukurydza itp.) oraz oleju rzepakowego przeznaczonych do produkcji biopaliw. Sytuacja jest o tyle kuriozalna, iż opinia niemieckiego resortu rolnictwa jest sprzeczna z ustaleniami przyjętymi w trakcie certyfikacji i audytu polskich wytwórców biopaliw, jaki już miał miejsce. Audyt ten zaś wykonywały niemieckie jednostki certyfikujące. Taka interpretacja prowadzi do działania prawa wstecz i wymusza gromadzenie ex post danych o emisji rolnika, co jest zadaniem z gruntu niewykonalnym, zważywszy na ilość zawartych umów z producentami i czas, jaki upłynął od ich realizacji.
Teraz ruch należy do KE. Z jednej strony zgoda na stosowanie wartości standardowych emisji dwutlenku z upraw jest możliwa, co miałyby potwierdzać przypadki innych krajów członkowskich UE, które znalazły się w takiej samej sytuacji jak Polska. Z drugiej strony od złożenia wniosku przez Rząd RP minęło prawie pół roku, a odpowiedzi nie ma. Komplikacje, zwykła opieszałość urzędników w Brukseli czy może celowe działanie na niekorzyść naszych rolników i producentów biopaliw?
Ta kwestia wyjaśni się pewnie w najbliższym czasie. Miejmy nadzieję, że z pozytywnym dla polskich wytwórców skutkiem.
 
Adam Stępień, Dyrektor, KIB