Z profesorem Maciejem Nowickim, ministrem środowiska, m.in. o kryzysie, o tym, jakie wyzwania stoją przed polskim przemysłem w zakresie ochrony środowiska oraz o barierach we współpracy świata naukowego z przemysłem i biznesem rozmawia Agata Szymańska

 
Kryzys – słyszymy na każdym kroku. Czy widać go również w ochronie środowiska? W jakich kategoriach – zagrożenia czy też szans, powinniśmy go postrzegać w odniesieniu do możliwości rozwoju i wdrażania technologii prośrodowiskowych?
Kryzys jest również w jakiś sposób widoczny w ochronie środowiska. Jednak paradoksalnie wpływa on na nią korzystnie. Przede wszystkim znacznie spadły ceny usług i produktów związanych z ochroną środowiska. Kilka lat temu ceny proponowane przez przedsiębiorców były znacznie wyższe od rzeczywistych kosztów usług i produktów. Aktualnie konkurencja jest bardzo silna. Przedsiębiorcy chcą przetrwać ten trudny czas i proponują niższe ceny. W związku z tym mamy więcej pieniędzy na ochronę środowiska. To jest jeden z aspektów kryzysu. Innym znacznie bardziej korzystnym jest to, że w warunkach kryzysu gospodarczego zawsze optymalizuje się wydatki. A zatem oszczędza się energię, wodę i zużywa mniej zasobów. Czyli po prostu racjonalizuje się gospodarkę. W tym sensie kryzys w Polsce, w Europie i na świecie może paradoksalnie służyć poprawie ochrony środowiska.
 
Przedstawiciele polskiego przemysłu i biznesu narzekają na małą ilość narzędzi finansowych proponowanych przez rząd, które umożliwiałyby im rozwój technologii na rzecz ochrony środowiska. Ponadto wśród przedsiębiorców panuje przekonanie, że ekologia jest droga. Jak odnosi się Pan do tych stwierdzeń?
Uważam, że pieniędzy na ochronę środowiska jest wystarczająco dużo. Poza tym przedsiębiorcy powinni oferować jak najlepsze konkurencyjne produkty, aby utrzymać się na rynku. Nie widzę hamulców w kwestii możliwości finansowania inwestycji proekologicznych w przedsiębiorstwach. Problematyczna jest raczej strona naukowo-badawcza. Chodzi tutaj o czas, zanim nowy produkt czy też rozwiązanie technologiczne wejdzie do produkcji seryjnej. Chciałbym, aby Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego dysponowało większą ilością środków finansowych na wspieranie innowacji w ochronie środowiska. W resorcie środowiska jest aktualnie budowana baza o krajowych projektach w tym zakresie. Tworzymy ją po to, aby innowacyjne technologie wypracowywane w Polsce mogły być również dostępne na rynkach światowych. Chcemy bardzo, aby nasz kraj zaistniał w tym obszarze na arenie międzynarodowej, gdyż polski rynek ochrony środowiska jest jednym z największych w Europie. Naszym zamiarem jest promowanie tych technologii wraz z Ministerstwem Spraw Zagranicznych.
 
Coraz więcej zakładów przemysłowych wdraża technologie proekologiczne, widząc płynące z nich korzyści. Jednak jest jeszcze wiele do zrobienia. Które gałęzie przemysłu w naszym kraju zrobiły do tej pory najwięcej w zakresie ochrony środowiska, a przed którymi stoi jeszcze wiele wyzwań?
Nie można mówić o gałęziach, bo właściwie postęp dokonał się w całym polskim przemyśle. Stało się tak m.in. ze względu na unijne wymogi prawne. Przedsiębiorstwa bez wyjątku muszą spełniać ostre normy w zakresie ochrony środowiska. Zakłady przemysłowe w Polsce mają pozwolenia zintegrowane, które dotyczą wszystkich aspektów środowiskowych. Uważam, że przemysł polski zrobił olbrzymie postępy pod tym względem. Oczywiście jak w każdej branży można spotkać „maruderów”, ale takimi przypadkami zajmuje się Inspekcja Ochrony Środowiska.
 
Ochrona środowiska jest zagadnieniem wielopłaszczyznowym. Który z jej obszarów: gospodarka wodno-ściekowa, odpadowa czy też ochrona powietrza powiązana z efektywnością energetyczną będzie w najbliższym czasie zwiększała swoją rolę w polskiej gospodarce i dlaczego?
Niezmiernie ważne będzie zaopatrzenie w energię, czyli stopniowe odchodzenie od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii, które są przyszłością. Uważam, że właśnie ten trend będzie się wzmacniał. Innym ważnym zagadnieniem stanie się efektywność energetyczna, jak również wykorzystanie zasobów gazu i zgazowanie węgla. Na te rozwiązania pojawią się środki finansowe. Innym priorytetem jest gospodarka odpadami. Ten dział ochrony środowiska musi koniecznie ulec poprawie w najbliższym czasie, co wynika również z przepisów unijnych.
 
Nowelizacja dyrektywy IPPC, inwestowanie na obszarach Natura 2000, rozporządzenie REACH, jak również dyrektywa CAFE niepokoją polskich przedsiębiorców. Które z tych zagadnień jawi się jako najtrudniejsze do zrealizowania na naszym gruncie?
Wszystkie te zagadnienia są trudne do zrealizowania w Polsce. Zacznę od Natury 2000. Bardzo dobrze, że istnieje taka forma ochrony i aktualnie już kończymy inwentaryzowanie obszarów siedliskowej ochrony Natura 2000. Z kolei obszary ochrony ptasiej zostały już wyznaczone. W momencie kiedy cała lista obszarów zostanie wyznaczona i zatwierdzona przedsiębiorcy będą bogatsi o wiedzę, gdzie inwestować bez szkodzenia środowisku.
Jeżeli chodzi o dyrektywę CAFE to będzie ona bardzo trudna do wdrożenia zarówno w Polsce, jak i w całej Europie. W ramach tego dokumentu zostaną nałożone obowiązki na władze terenowe, które będą tworzyły programy naprawcze. Te z kolei będą kierowane do emitentów, czyli również do zakładów przemysłowych. Istotne jest, że Polska od 1989 r. zredukowała ilość emitowanego pyłu o 80%. Nie dotyczy to jednak pyłu o średnicach cząstek nieprzekraczających 2,5 mikrometra. Tutaj postęp jest niedostateczny, co z kolei oznacza konieczność modernizacji instalacji.
Z kolei rozporządzenie REACH ma bardzo duże znaczenie dla przemysłu chemicznego, którego oddziaływanie na środowisko też jest znaczące. Ten akt prawny w dużej mierze pełni funkcję porządkującą.
Znowelizowana dyrektywa IPPC łączy w sobie sześć dotychczasowych dyrektyw. Do 2016 r. nasz kraj będzie musiał spełnić ostre normy środowiskowe wynikające z jej przepisów. Polski rząd występuje jednak o derogację dla takich krajów jak nasz. Chodzi o przesunięcie wdrożenia obowiązków wynikających z dyrektywy IPPC, tak aby Polska zaczęła wypełniać jej założenia od 2025 r.
 
Pojawiają się głosy, że obowiązywanie tej znowelizowanej dyrektywy od 2016 r. może spowodować nawet zamknięcie wielu zakładów przemysłowych w Polsce. Czy Pan też widzi takie zagrożenie?
Moim zdaniem to nie będzie wiązało się z koniecznością zamykania zakładów przemysłowych, ale z koniecznością przeprowadzenia ich modernizacji.
 
Gorącym tematem ostatnich miesięcy był pakiet energetyczno-klimatyczny. Jak go oceniać? Czy polska gospodarka jest w stanie zrealizować jego postanowienia?
Pakiet energetyczno-klimatyczny z grudnia 2008 r. jest moim zdaniem możliwy do zrealizowania przez Polskę. Będzie on jednak wymagał dużych nakładów finansowych, które zresztą i tak musielibyśmy ponieść ze względu na przynależność do Unii Europejskiej i wynikającą z tego konieczność dostosowania naszych norm środowiskowych do standardów europejskich. Około 40% kotłów w naszych elektrowniach ma ponad 30 lat. Wiek ten można nazwać ich „śmiercią techniczną”, a co za tym idzie i tak musiałyby one zostać wymienione. Powstaje natomiast inne pytanie. Czy nakłady finansowe, które są potrzebne na ich modernizację należy wykorzystać na budowę konwencjonalnych elektrowni czy też na rozwój i wdrożenie czystych technologii węglowych oraz na odnawialne źródła energii.
Kolejnym tematem do rozważenia jest sprawa energetyki jądrowej. Do 2020 r. nie powstaną w Polsce elektrownie jądrowe. Natomiast nawet jeśli do 2025 r. zaczną działać dwie takie instalacje to pokryją one zaledwie 10 do 15% zapotrzebowania energetycznego. Z tego względu energetyki jądrowej nie można traktować jako panaceum zabezpieczającego całkowite zapotrzebowanie energetyczne. Jest to jedynie jeden z wielu komponentów zaspokajania potrzeb energetycznych. Przyszłość to poszukiwanie gazu, produkcja metanu z węgla, ale również biogazownie, aktualnie forsowane przez rząd. Jestem zdania, że biogazownie, kotłownie i elektrociepłownie na biomasę, kolektory słoneczne oraz energetyka wiatrowa są w stanie w 2020 r. pokryć zapotrzebowanie energetyczne w stopniu większym aniżeli 15%. Jeżeli jednak nie zajmiemy się już teraz zwiększaniem udziału odnawialnych źródeł energii w produkcji energii to czeka nas potężny kryzys energetyczny.
 
Czy uważa Pan, że powstały, w wyniku uzgodnień międzyresortowych, plan rozdziału uprawnień do bezpłatnych emisji CO2 jest sprawiedliwy dla poszczególnych gałęzi przemysłu?
Tak, uważam, że jest sprawiedliwy. Polska wnioskowała o prawo do bezpłatnych emisji 286 mln ton CO2 rocznie, a otrzymała 207,5 mln. Dokonano tego na podstawie rzeczywistych emisji, jakie miały miejsce w 2007 i 2008 r. w różnych branżach przemysłowych. Tylko elektrownie otrzymały 90% pozwoleń w stosunku do ich rzeczywistych emisji.
Do 2012 r. włącznie nie przewiduję wzrostu cen produktów w przemyśle wynikających z konieczności zakupu dodatkowych uprawnień do emisji. Dokonałem obliczenia dla przemysłu cementowego i nawet jeśli produkcja cementu wzrosłaby o 20% to nie spowoduje to istotnego wzrostu jego cen.
 
Szansą na intensywny rozwój ochrony środowiska jest innowacyjność stosowanych technologii. Jakie nowoczesne rozwiązania proekologiczne mają szansę zrewolucjonizować przemysł?
To bardzo trudne pytanie. Innowacje powstają w sposób niespodziewany i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co może ten postęp zrewolucjonizować. Występują raczej jednostkowe technologie, które są innowacyjne w danej dziedzinie. Aktualnie widać innowacje np. w przemyśle motoryzacyjnym. Stanowią je hybrydy, napęd wodorowy itp. Zapewne rozwijać się będzie intensywnie fotowoltaika. Rewolucyjne będą również technologie poprawiające efektywność energetyczną i jakość produktów.
 
Jest Pan naukowcem z wieloletnim doświadczeniem. Co według Pana stanowi barierę we współpracy nauki i przemysłu?
Cały czas obserwuje się w Polsce niedocenianie przez przemysł tego, co wytwarza polski świat nauki. Przedsiębiorcy wolą zakupić zachodnią licencję, aniżeli wdrażać to, co proponują polskie centra naukowe. Bardzo słabe jest nadal ogniwo przejścia ze skali badań do etapu wdrożenia. W innych krajach niewielkie firmy przejmują wypracowane przez jednostki badawcze rozwiązania, rozwijają je do skali technicznej, a następnie sprzedają przemysłowi. Nieśmiało, ale również w Polsce powstają centra innowacyjności, np. przy uczelniach. Jednak zainteresowanie ze strony przemysłu jest zbyt małe. Ponadto brakuje pieniędzy, które służyłyby wdrażaniu wypracowanych technologii.
 
Minęło już pięć lat od naszego członkowstwa w Unii Europejskiej. Nie ma wątpliwości, że obecność we Wspólnocie przyczyniła się do zwiększenia działań prośrodowiskowych w Polsce. Jak ocenia Pan wykorzystanie funduszy unijnych na ochronę środowiska przez polskich przedsiębiorców?
Mam kontakt w tej kwestii bardziej z gminami, aniżeli w przedsiębiorcami. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę perspektywę finansową 2004-2016 to wykorzystanie tych środków jest prawie 100%. W nowej perspektywie finansowej mamy jeszcze więcej pieniędzy na wykorzystanie w ochronie środowiska, bo aż 5 mld euro. Tutaj też wszystko idzie zgodnie z planem. Natomiast zainteresowanie przedsiębiorców działaniem z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko, dotyczącym dostosowywania przedsiębiorstw do wymogów ochrony środowiska, jest bardzo duże, znacznie większe aniżeli pula dostępnych środków.
 
Wywiad został przeprowadzony drogą telefoniczną 4 maja br.