Zarządy spółek wodociągowych dostają tysiące e-maili, listów i telefonów z prośbą o pomoc. Co z tym zrobić?

Znacie to uczucie? Tysiąc żółwików, które dopiero wykluły się z jaj, próbuje dotrzeć do oceanu. Wywracają się na plaży, bezradnie machają łapkami, a nad nimi krążą ptaki i co jakiś czas biedny żółwik ginie w ptasiej gardzieli. Nie damy rady odwrócić tysiąca żółwików na łapki, nie pomożemy wszystkim?

Odwołuję się do znanego przypadku żółwików na plaży oczywiście nie z braku szacunku dla osób i instytucji zwracających się do nas z prośbą o pomoc, ale dlatego, że ten przykład jest dla wielu osób usprawiedliwieniem bezduszności. Można do problemu podejść dogmatycznie ? spółka wodociągowa jest od dostarczania wody i oczyszczania ścieków, a nie od pomagania. Niech się tym zajmują organizacje pozarządowe, ośrodki pomocy społecznej, samorządy, państwo. W końcu przepisy traktują nas jak spółki prawa handlowego, mamy obowiązek bilansować budżet, a nawet przynosić niewielki zysk. Budować wizerunku też nie musimy, bo po co monopoliście dobry wizerunek.

Z takim podejściem zgodzić się nie mogę. I chyba nikt z kolegów wodociągowców się nie zgadza. Pomagamy więc raz jednemu, raz drugiemu, ale innemu odmówimy. I tu zaczynają się schody. Dlaczego wsparliśmy drużynę ping-ponga, a brydża nie? Czyżby brydż miał mniej związków z wodą lub ściekami? Nie pasuje do wizerunku naszej spółki? Złośliwi ? a tych nie brakuje w tym naszym polskim pie...