Panoramy miast rozwijają się wzdłuż wolnych przestrzeni nad wodami, ale to nie budynki a właśnie brzeg – jego oprawa, mosty i znaki szczególne – przejmują rolę współczesnych wyróżników krajobrazowych. Stają się rozpoznawalną „marką” miast – ich błękitnym salonem. Do takich miejsc zaliczyć można nabrzeża Manzanares w Madrycie.
 
Przez całe wieki prestiżowe obiekty i dzielnice Madrytu rozwijały się w bezpiecznej odległości od koryta wąskiej, lecz kapryśnej rzeki. Wraz z nastaniem rewolucji przemysłowej, blisko strefy zalewowej zaczęli się osiedlać „aferzyści”, którzy ze względu na wodochłonny charakter produkcji lub niskie ceny gruntów przedkładali szybki, choć niepewny, zysk nad długofalowe inwestycje. Brzegi Manzanares pokryły się więc tanią zabudową, którą na centralnym odcinku oddzieliły od wody dwa pasma śródmiejskiej obwodnicy M-30. Ta sytuacja – typowa dla miast industrialnych – utrzymywała się w Madrycie dość długo. Dłużej niż w innych ośrodkach, gdzie upadek licznych zakładów produkcyjnych w latach 60. i 70. XX w. spowodował kompletną degradację długich odcinków nabrzeży. Wystarczy wspomnieć pas londyńskich doków niszczejących czasem przez okres paru dekad, zanim zgromadzono środki i wypracowano strategię ich transformacji. Hasło „docklands” stało się znakiem nadziei, że te opuszczone tereny mogą się okazać przysłowiową „ziemią obiecaną” współczesnej urbanistyki. Kiedy na fali zrównoważonego rozwoju wypracowano narzędzia i metody, które umożliwiły realizację wielkich, złożonych inwestycji – nowe nabrzeża zaczęły się pojawiać w całej Europie. Okres przełomu milenijnego szczególnie obfitował w tego typu rozwiązania. W Londynie zagospodarowano reprezentacyjny odcinek od London Eye do Millennium Village, w Berlinie oddano do użytku łuk Szprewy wraz z zespołem budynków rządowych, na terenach EXPO 98 w Lizbonie powstały dwa parki rzeczne, zaś w ramach EXPO 2000 miasto Hanower wykreowało nową oś krajobrazową wzdłuż rzeki Leine. W tym samym czasie również Kraków mógł się poszczycić pięknie wymodelowanym bulwarem u stóp Wawelu. Lista jest zbyt długa, aby ją tutaj przytaczać. Problem w tym, że nie znalazł się na niej Madryt, dlatego ten dystans do reszty Europy należało szybko i efektownie nadrobić.
 
Błękitny dywan i zielone salony
Projekt Madryt Rio stał się próbą rekompozycji miejskiego krajobrazu w prawdziwie wielkim stylu. Po pierwsze, wiązał się z przebudową układu komunikacyjnego w całym niemal obszarze miasta, po drugie – architekci krajobrazu skupieni w biurze Adriana Geuze zapewnili rzece imponującą oprawę. Obie inwestycje były zresztą integralnie ze sobą powiązane. W latach 2004-2007 wspomniana wcześniej obwodnica miejska została ukryta w tunelach o łącznej długości 43 km. Sześć z nich zbudowano w formie sztucznie podwyższonych brzegów. Międzynarodowy konkurs na zagospodarowanie tych obszarów wygrał w 2005 r. zespół West 8 we współpracy z hiszpańskim biurem Mrio Arquitectos. Wspólnie zaprojektowali park linearny o zróżnicowanym programie i powierzchni ponad 27 ha, jeśli nie liczyć przyległych terenów zieleni, stanowiących jego kontynuację.     Trasa M-30 została tu dość płytko pogłębiona i przykryta stropem przejmującym ciężar wyposażenia nowego bulwaru. Nie było to nowe rozwiązanie, gdyż w analogiczny sposób Joseph Bazalgette ukrył niegdyś kolektor ściekowy Londynu pod ogrodami Victoria Embankment. Parque Lineal de Manzanares wydaje się jednak propozycją bardziej ambitną, nie tyle pod względem technicznym, lecz krajobrazowym. Grupując „zielone salony” miasta wzdłuż błękitnego dywanu rzeki, projektanci stworzyli atrakcyjną przestrzeń publiczną. Każdy fragment ma tu nieco odmienny, rozpoznawalny charakter, nazwę, własny most, pieszą kładkę, wyjątkowy dobór roślin oraz swoich projektantów. Każdy element podkreśla kulturową tożsamość danej dzielnicy. Pomimo indywidualnych rysów, stanowią one czytelną całość, wpisującą się w plan ogólny całej realizacji.            
Koncepcja urbanistyczna bazuje na organizacji „przepływów i stopni” (flows and steps). Przepływy wiążą się z dynamiką wody oraz ze strumieniami ruchu zachodzącego na różnych poziomach: na rzece (statki), w tunelu (trasa M-30), na bulwarach, plażach i mostach, a także na kondygnacjach przyległych budynków. Ta różnorodność sprawia, że można płynnie przechodzić z jednego tarasu na drugi – krok po kroku zbliżając się lub oddalając od lustra wody, obserwując przy tym zmienność pejzażu. Wraz z sąsiednimi terenami park obejmuje 11 placów zabaw, sześć placów dla osób starszych, 25 ha terenów sportowych, 30 km ścieżek rowerowych, przystanie wodne oraz osiem kładek pieszo-rowerowych. Wśród inwestycji towarzyszących znalazło się dziewięć garaży i ponad 4 tys. miejsc do parkowania. W projekcie przewidziano nasadzenie 26 tys. drzew. Z tych, które już posadzono, większość zdołała się zaadaptować, pomimo niesprzyjających warunków spowodowanych upalnym latem. Z tego punktu widzenia zadanie nie należy do łatwych, ale rękojmią powodzenia wydaje się doświadczenie biura West 8, zebrane podczas realizacji nabrzeży w różnych strefach klimatycznych świata. Jeszcze przed ostatecznym zakończeniem prac, które ma nastąpić w br., park linearny zaczął przyciągać licznych użytkowników, stając się osią integracji miasta w sensie kompozycyjnym i społecznym. Mieszkańcy Madrytu liczą też na to, że będzie on mocnym punktem przetargowym w ich staraniach o organizację Igrzysk Olimpijskich w 2016 r.
 
Nadrzeczny savoir-vivre
Mamy zatem do czynienia ze śmiałą wizją, odmienną od tych, które powstały wcześniej w krajobrazie Londynu, Berlina czy Paryża. Projekt Madryt Rio oznacza powrót do koncepcji doliny jako korytarza zieleni oraz obszaru naturalnej retencji wody. Można się tu doszukiwać odniesień lokalnych do tętniących życiem ogrodów, urządzonych w korycie rzeki Turii po skierowaniu jej nurtu poza obszar Walencji. Ale można też dostrzec nowy znak czasu. Od 2002 r. hasło „Przestrzeń dla rzek” (Room for the Rivers) łączy się w Holandii z postacią Dirka F. Sijmonsa, który zainicjował rządowy program, zmieniający w diametralny sposób niemal trzystuletnią politykę zagospodarowania dolin rzecznych. W jego realizację jest również zaangażowany Adrian Geuze – lider zespołu West 8. Nie bez powodu o oddanie przestrzeni rzekom upomnieli się nie planiści czy hydrotechnicy, ale architekci krajobrazu, z racji zawodu zmuszeni do czytania ze zrozumieniem odwiecznej „księgi przyrody”. W naturze istnieje bowiem niepisany savoir-vivre,którypolega na przestrzeganiu określonych zasad i hierarchii. A w tym porządku życiodajny, ale i śmiercionośny żywioł wody zajmuje jedną z uprzywilejowanych pozycji. Wtargnięcie zabudowy na tereny zalewowe doprowadziło w minionych latach do wielu katastrofalnych powodzi. W ten sposób hasło „przestrzeń dla rzek” pojawiło się w jednej z ważniejszych dyrektyw Unii Europejskiej, zaimplementowanej ostatnio do naszego prawa. Projekt Madryt Rio jest zwiastunem tego właśnie sposobu myślenia: oddaje rzece należny jej korytarz i próbuje ułożyć zasady współpracy z nią na dawnych warunkach – zrozumienia oraz rewerencji.