Dynia jest owocem magicznym. W bajce o Kopciuszku zamieniła się w karocę, która przywiozła tytułową bohaterkę do lepszego świata. W społeczno-administracyjnych realiach polskich miast, wsi i osiedli też może sprawić cuda. Choćby takie, że życie nabierze kolorów, a mieszkańcy zaufania do ludzi aktywnych, dbających nie tylko o ich dobrostan, ale i o dobry humor.

Dynia, choćby dzięki kulinariom, bardziej kojarzy się z pękatym owocem o pomarańczowej barwie niż rośliną o kształtnych, okazałych liściach, długich, wąsatych pędach i gwiaździstych, żółtopomarańczowych kwiatach. Ale nawet zainteresowanie nią jako owocem wykracza poza postrzeganie jej wyłącznie w kategoriach spożywczych. W umiłowaniu zabaw z dyniami przodują mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, wszak Ameryka jest kolebką dyń. Dynia, kukurydza i fasola zwane były przez Indian Mezoameryki „trzema siostrami”, uprawiane były, a często nadal są, w systemie milpa i stanowiły podstawę żywienia niejednego z plemion.

Współcześnie – oprócz zainteresowania tradycją uprawy dyń – wykształcił się nurt poszerzania zainteresowań tą rosliną o dość zaskakujące aspekty. Dynia staje się bowiem obiektem rywalizacji hodowców, bijących w jej uprawie rekordy wagowych wymiarów. Inna grupa fascynatów tej rośliny organizuje zawody, w których ...