Marchewka to owoc, a ślimak to ryba!
Według urzędników UE takie są właśnie realia.
Unijne absurdy mają już długą historię. Jakiś czas temu urzędnicy unijni zabrali się za krzywiznę banana i udało im się nawet przygotować dotyczące tego nowe normy. Mowa o rozporządzeniu Komisji Europejskiej, które podawało wzorzec owego owocu. Rozwiązanie to przeforsowali Francuzi, którzy chcieli zaliczyć do pierwszej klasy tylko te banany, które pochodzą z ich stref wpływów, np. z Gwadelupy. Działał nawet specjalny komitet roboczy do spraw nagięcia bananów, który ustalił, że wspomnianej normy nie spełniają np. owoce z Kostaryki.
W 2011 r. unijni urzędnicy stali się obiektem szyderstw, kiedy orzekli, że nie ma dowodów na to, że woda nawadnia organizm. Bruksela zakazała producentom butelkowanej wody mineralnej umieszczania na etykiecie swoich produktów czegokolwiek, co mogłoby sugerować, że picie wody zapobiega odwodnieniu organizmu. Można się śmiać z takich absurdów jak wielostronicowa instrukcja użytkowania gumowych kaloszy lub ponad stustronicowa instrukcja eksploatacji drabiny, ale przyczynkiem do wielu absurdalnych przepisów tak naprawdę są poważne interesy, zarówno państw członkowskich, jak i grup biznesowych.
Można też zapytać, czy ta choroba dotyczy jedynie urzędników Komisji Europejskiej, czy też członków UE, np. Polski? Uczciwie trzeba odpowiedzieć, że nie mamy się ...