Pod koniec 1991 r. otrzymałem propozycję napisania krótkich artykułów do „Przeglądu Komunalnego”, który – jak się dowiedziałem – od marca zaczął wydawać mój Kolega Wojtek (Wojciech Dutka – założyciel i pierwszy redaktor naczelny „Przeglądu Komunalnego” – przyp. red.). Początkowo nie miało to dla mnie dużego znaczenia, była to bowiem jedna z wielu propozycji autorskich, które w tym okresie otrzymywałem. Jednak po przejrzeniu aktualnego numeru „Przeglądu” i rozmowie z Wojtkiem o Jego planach wydawniczych zmieniłem zdanie. W skromnie wydanym czasopiśmie dostrzegłem bowiem ogromne możliwości rozwoju.

Możliwości te wynikały z faktu, iż „Przegląd Komunalny” powstał w warunkach ważnych politycznie i gospodarczo przemian ustrojowych, a ponadto adresowany był głównie do pracowników samorządowych.
Samorząd terytorialny dopiero się odradzał i wiele jego kompetencji zaczęło dotyczyć zagadnień gospodarki komunalnej w powiązaniu z ochroną środowiska. Problematyka ta w naszym kraju przez wiele lat traktowana była marginalnie, mimo wielu niewątpliwych osiągnięć. Miała ona jednak być teraz realizowana w zupełnie zmienionych warunkach społecznych, prawnych, gospodarczych i kulturowych oraz w sytuacji wielu nowych potrzeb. Dostrzegłem poza tym ogromne potrzeby edukacji przyrodniczej dla wielotysięcznej kadry pracowników samorządowych w całym kraju, którzy pilnie potrzebowali wiarygodnych informacji praktycznych i teoretycznych na temat ochrony środowiska w gminach.
Byłem przekonany, że w przypadku sukcesu wydawniczego, który wydawał mi się prawie pewien, czasopismo mogłoby stać się po pewnym czasie także swoistego rodzaju forum opiniotwórczym. A to byłoby ukoronowanie sukcesu! Początkowo Wojtek nie do końca podzielał mój entuzjazm. Jego wątpliwości w zasadzie nie dotyczyły spraw ekonomicznych, bo o tym jakoś nie rozmawialiśmy, ale redakcyjnych. Wydawało mu się niemożliwe, aby napisać wiele nowych tekstów – skąd i w jaki sposób pozyskiwać autorów?
Moje pierwsze dwa artykuły („Techniki bezodpadowe w programie gospodarki odpadami i ochronie energii” oraz „Kompost – produkt utylizacji odpadów organicznych”) ukazały się na łamach „Przeglądu” na początku 1992 r. Tak zaczęła się moja ścisła wieloletnia współpraca z Wojtkiem i miesięcznikiem, trwająca do dzisiaj. Jednak po 20 latach zadano mi ważne pytanie: co ta współpraca mi dała i jak ją oceniam?
Od ponad 40 lat działam dwutorowo – w zakresie pracy naukowo-dydaktycznej oraz wydawniczo-autorskiej (pierwsze próby własnego pióra ujrzałem już w latach 1962-1963 na łamach „Filomaty”). To doświadczenie pozwala mi obecnie na dokonanie rozrachunku współpracy z „Przeglądem”.
 
Z potrzeb i wyobraźni
Obecny świat ma niewiele wspólnego ze światem, w którym „Przegląd” powstał. Czasopismo zrodziło się nie tylko z potrzeb, ale głównie z wyobraźni. Ta bowiem rozwija przed nami stale odnawiający się obraz tego, co możliwe. To z tym obrazem konfrontowaliśmy bez przerwy to, czego się obawialiśmy (brak dobrych tekstów, reklam i pieniędzy), i to, w czym pokładaliśmy nadzieję (wzrost zainteresowania Czytelników, stali prenumeratorzy i reklamodawcy, nowe teksty i autorzy).
Popularyzacja wiedzy przyrodniczej i technicznej oraz publicystyka, którym „Przegląd”udostępnił swoje łamy, wydawać by się mogła pozornie łatwa do przedstawienia. W rzeczywistości są to zagadnienia najtrudniejsze, zwłaszcza dla autora wywodzącego się ze środowisk naukowych naszego kraju. Po latach współpracy z redakcją „Przeglądu” mam możność jednoznacznego określenia swojego stosunku do działalności autorskiej. Pisać zajmująco, zrozumiale, przystępnie – to nie sprawa szukania taniej popularności. To obowiązek, jaki mają pracownicy naukowo-dydaktyczni.
Kontakty z Czytelnikami, z Koleżankami i Kolegami z Redakcji, a także pozostała moja działalność autorska i wydawnicza, zwłaszcza przy współpracy z samorządem terytorialnym, utwierdziły mnie w przekonaniu, że tak naprawdę liczy się tylko samo spostrzeżenie i odkrycie, działanie indywidualne, sposób twórczości i oddźwięk społeczny. I tutaj dochodzę do rzeczy najistotniejszej w każdej twórczości autorskiej, a jest nią umiejętność kontaktowania się ze społeczeństwem, którego najcenniejszą częścią są – z punktu widzenia każdego autora – Czytelnicy. Ich opinia w ostatecznym rozrachunku jest bowiem jedynym obiektywnym, surowym i sprawiedliwym kryterium oceny każdego tekstu. Dla autorów wykonujących pracę społecznie użyteczną, tj. piszących teksty do czytania, a nie do szuflady, obowiązkiem jest wyłożenie rzeczy prosto i jasno. A trud pisania przejrzystego tekstu jest ogromny!
 
Bez tytułów i togi
Przez lata naszej współpracy nauczyłem się pracy w zespole, bowiem sztuką jest wypracowanie wspólnego stanowiska. Działanie w grupie, rozumienie innych poglądów, a zwłaszcza ich różnorodności kulturowej i społecznej jest dla mnie niepodważalną wartością, która pozwoliła mi na znaczne rozszerzenie warsztatu autorskiego, co zresztą nadal następuje. Różnorodność autorska, konsekwentnie rozwijana przez redakcję „Przeglądu”, jest sposobem chronienia tego, co możliwe, i funkcjonuje jako pewnego rodzaju zabezpieczenie przed tym, co nadejdzie w przyszłości. Pisząc w ciągu 20 lat wiele różnych tekstów, nauczyłem się także, że należy stanąć bez stopni, tytułów, rozbudowanych bizantyjskich funkcji, bez dziekańsko-senatorsko-profesorskiej togi wobec Czytelników z możliwie szerokich warstw społecznych i z pokorą przyjąć ich wyrok na temat własnych umiejętności i twórczości. Wyrok sprawiedliwy, bowiem nieobarczony układami, przepisami, środowiskową cenzurą czy zwykłą korupcją.
 
Intelektualna przygoda
I w końcu najważniejsza, refleksja. Współpraca z „Przeglądem” stała się dla mnie fascynującą przygodą intelektualną, nieoczekiwaną, nieplanowaną, wręcz przypadkową. Jej skutki po tylu latach przeszły moje najśmielsze oczekiwania co do treści oraz formy i organizacji pisma, które dało początek obecnemu wydawnictwu z bogatą ofertą czasopism i innych publikacji branżowych. I nawet nie wiem, kiedy i jak to się stało! Zapewne dzięki pracy i konsekwencji całego zespołu redakcyjnego, dobremu wydatkowaniu środków finansowych, nowoczesnemu zarządzaniu, określonej wizji i pomysłom towarzyszącym jej realizacji. Ale przecież i dzięki niemałemu talentowi wszystkich realizujących w równym stopniu ważne zadania redakcyjne, bez których nie byłoby „Przeglądu” i pozostałych wydawnictw.
„Przegląd” pozwolił na wielodyscyplinarne rozwijanie edukacji środowiskowej. Od samego początku było to niezwykle potrzebne ze względu na brak odpowiedniego przygotowania merytorycznego w zakresie ochrony środowiska wielu pracowników samorządowych. Stał się istotnym elementem nieformalnej edukacji wielofunkcyjnej, mającej w naszym kraju coraz większe znaczenie.
Aby ochrona środowiska i zasobów przyrody, jako jedne z najważniejszych do rozwiązania współczesnych problemów ludzkości, stały się nieodłączną cechą życia ogólnospołecznego, moralnym i prawnym obowiązkiem każdego obywatela, niezbędne było i jest podjęcie niepozorowanych działań, zmierzających do poprawy sytuacji, zintegrowanych z humanitarnym traktowaniem wszystkich jej składowych elementów. To także jedno z zadań „Przeglądu”, w które – moim zdaniem – wpisał się znakomicie. To zasługa Czytelników i Autorów, a kolejność ich wymienienia nie jest tutaj przypadkowa. Każde pismo kształtują bowiem dwie integralnie ze sobą związane strony, bez których nie może ono prawdziwie istnieć, stając się częścią naszej kultury.
„Przegląd” i związane z nim wydawnictwa to także, a obecnie może głównie, duże przedsięwzięcie gospodarcze, realizujące również funkcję edukacyjną. Rozwiązanie takie odpowiada widocznym obecnie trendom światowym, wskazującym, że tradycyjne państwowe jednostki dydaktyczno-naukowe coraz bardziej tracą monopol na tworzenie i przekazywanie wiedzy. Mam dużą satysfakcję, że dzięki Wojtkowi biorę udział w tak istotnym przedsięwzięciu, które ma znaczące miejsce w kraju w rozwoju branży komunalnej i edukacji ekologicznej. W ciągu ponad 40 lat pracy zawodowej mam może kilka liczących się – moim zdaniem – tzw. sukcesów, które przetrwały próbę czasu. Współpraca z „Przeglądem” to bez wątpienia jeden z nich.
 
Krzysztof Kasprzak
Śródtytuły od redakcji